Miałem się uczyć, ale wyszło jak wyszło – no i co z tą maturą?

źródło: unsplash.com

Dziesięć godzin do maturki bejbe, co ma być to będzie, bałem się tego dnia od roku, ale dzisiaj czuje się nieźle. Mamo tato obiecuje, kiedyś się za szkołę wezmę – śpiewał 2 lata temu sławny raper, Mata. Matura to bzdura. Ucz się do matury. Egzamin dojrzałości. Niczego nie osiągniesz. I wiele podobnych haseł. Dobra, dobra, bo już się pogubiłam. Jak to w końcu jest z tą maturą?

M-A-T-U-R-A. Aż dziwne, że nie jest to pierwsze słowo, którego uczą nas wymawiać rodzice. Ale kiedy tylko zaczynamy wspinać się po szczeblach edukacji, zaczyna ono wybrzmiewać coraz częściej. Pamiętam, jak jako niespełna siedmioletnia dziewczynka założyłam na plecy tornister większy ode mnie i przekroczyłam pierwszy raz progi szkoły. Wtedy cieszyłam się na każdy dzień spędzany w ławce. Poznawałam mnóstwo nowych koleżanek, a wiedzę przekazywaną poprzez zabawę aż chciało się chłonąć. Już wtedy na jednaj z lekcji nauczycielka użyła słowa matura. Nie miałam pojęcia, czym w ogóle jest. Potem z roku na rok coraz bardziej docierało do mnie, że to nie jakaś bajkowa kraina, a trudny egzamin, który zadecyduje o wielu rzeczach w moim życiu. Przynajmniej to usilnie starano mi się wmówić. Potem legenda mitycznej matury była ciągle podsycana. Ucz się, bo nie zdasz! Nie dostaniesz się na studia! Będziesz ulice zamiatać, jak się dobrze nie przygotujesz!

A dziś jestem tutaj. Od mojej matury minął równo rok. Emocje opadły. Zaczęłam nowe życie, bo moim zdaniem życie zaczyna się właśnie po maturze. I nie za jej sprawą. A za sprawą po prostu naszego wieku i rzeczy, do których nas zmusza. Jak np. obowiązki, które chcąc nie chcąc musimy wypełniać. Ale także dzięki szeregowi wrażeń dostarczanych dzięki nowym możliwościom.

Czym w takim razie jest ta matura? Najważniejszym egzaminem dojrzałości czy jedynie bzdurą? Tym pierwszym to zdecydowanie nie. Dojrzałość jest względna i zupełnie niezależna od cyferek w peselu. Każdy z nas jest inny, kroczy inną ścieżką i spotyka na niej różne przeszkody, które go kształtują. Nie chcę nikogo obrazić, ale większość moich znajomych nawet nie była blisko dojrzałości, kiedy przystępowała do wypełniania arkusza. I wiecie co? To jest właśnie super. Mamy prawo jeszcze nie być dojrzali. Mamy tylko po 19 lat. Mimo tak młodego wieku każe się nam na każdym kroku podejmować decyzje. Wcześniej już musieliśmy wybrać profil w szkole średniej, teraz musieliśmy zdecydować jakie rozszerzenia będziemy zdawać, a za chwile, na jakie studia pójdziemy. Wiadomo, żekażdy z nas ma jakieś zainteresowania, ale skąd możemy wiedzieć, jak pragniemy spędzić resztę życia? To okres nauki na własnych błędach. Nie nazywajmy więc tego egzaminem dojrzałości.

No a co z tą bzdurą? Cóż, i tu nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno bzdurą jest cała otoczka i głupie przekonania. Nasi nauczyciele i rodzice, nieustannie nakłaniający do nauki, chcą dla nas jak najlepiej. I doceniajmy ich za to. Ale czasy się zmieniają. Rynek pracy uległ transformacji. Jest na nim dziś tak wiele różnych możliwości. Zarówno dla geniusza z chemii, którego celem będzie stworzenie lekarstwa na raka, jak i dla zapalonego tancerza z marzeniami o Broadwayu. Wszystko jest kwestią determinacji i kreatywności. Cała presja konsekwentnie budowana przez lata przez starsze pokolenia nikomu nie służy. Szczególnie nam samym. To sprawdzian jak każdy inny. I jak wiemy często niesamowicie krzywdzący. I jak wiele reliktów przeszłości wpędzający ludzi w schematy. Trzeba mieć dobry wynik, dostać się na znakomite studia, założyć rodzinę, wybudować dom. Jednocześnie matura często odbiera nam szanse. Dziś o dalszej edukacji na wyższych szkołach najczęściej decyduje jedynie wynik matury. Ilu z naszych znajomych, dziś nie studiuje na wymarzonych placówkach albo kierunkach tylko dlatego, że za bardzo zestresowało się na egzaminie. Mimo że np. przez wiele lat było wzorowym uczniem. I odwrotnie rzecz jasna. Ilu przeciętniaczkom po prostu się przyszczęściło? Nie chce tu stwarzać podziałów. A jedynie pokazać jak bardzo krzywdząca potrafi być matura i to, że tak wiele zależy od tego, czy temat rozprawki dotyczyć będzie „Lalki” albo „Pana Tadeusza”.

Przez lata żyjemy w ciągłym lęku przed pewnym majem. A już tym bardziej w ostatniej klasie. Ta presja właśnie nie pozwala nam w pełni skoncentrować się na naszych pragnieniach i zdecydować, jak faktycznie wyobrażamy sobie następne 10 lat. Jeszcze gorzej jak ambicje bliskich starają się wyperswadować nam pewne racje. W napięciu wertujemy tablice ze wzorami, by i tak dzień przed wpisywać w wyszukiwarkę: sławni ludzie bez matury, co można robić bez matury?

I po co to wszystko? Żeby zejść na zawał? Nie zrozumcie mnie źle. Nie uważam wcale, że nie warto się uczyć. Wręcz przeciwnie. Dla mnie edukacja zawsze była ważna. Ale nie ma nic złego w tym, że ktoś ma do tego nieco inne podejście. Chodzi mi o to, że przy maturze powinniśmy nauczyć się jakże trudnej sztuki odpuszczania. Nie poddajmy się presji otoczenia. Nie dajmy sobie wmówić, że jak wynik będzie ciut słabszy, nic nie uda nam się osiągnąć. Uczymy się dla siebie i żadne liczby nie powinny zaburzać naszej wiary w siebie.

Ja mam już maturę za sobą. Ale zawsze, jak wracam do niej myślami, mam ciary na plecach. To nie jest normalne, żeby tak wspominać jakikolwiek test. Matura przez to, jaką otoczkę się koło niej buduje, jest niczym monstrum. Monstrum, które po prostu trzeba pokonać, przeżyć ten czas i iść dalej. Już na własnych zasadach. Nie ucząc się w kółko schematycznych, przestarzałych rzeczy.

Jesteśmy właśnie w tym szalonym okresie. Za nami już egzaminy na poziomie podstawowym, przed nami rozszerzenia. Ale potem najdłuższe wakacje w życiu. Nie ważne jak wam pójdzie. Wyroki losu są nie do przewidzenia. Zacznijmy podchodzić do tego ze spokojną głową, nie dajmy się belferskim mitom. Dajmy z siebie wszystko. Co by się niestało, kiedy tylko nie wypala plan A, można stworzyć plan B, C czy nawet Z. Matura to może nie bzdura, ale tylko jeden z wielu egzaminów w naszym życiu. W żaden sposób nie świadczący o naszej wartości. Zarówno z wysokim i niskim wynikiem można sięgnąć gwiazd. Potraktujcie to po prostu jako początek czegoś nowego. Nowej przygody, która zabierze was nie wiadomo gdzie. Ale będzie waszą i tylko waszą przygodą. Bez względu na to, co myślą inni.

Powodzenia wszystkim!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 × 5 =