O historii tylko miejscami prawdziwej – recenzja 2 sezonu „Wielkiej”

Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. A że w Rosji już kompletnie sobie nie radził, to wysłał na dwór piękną Katarzynę, by ta „narobiła prawdziwej rozróby”.

Zawsze należałam do wielbicieli typowych seriali kostiumowych przedstawiających losy wielkich władców, początków imperiów, upadków monarchii, barwnych epok. Po seansach kultowych produkcji tego gatunku zetknęłam się z „Wielką”. Odpalając HBOGo, spodziewałam się kolejnej podobnej opowieści, dramatycznej, nieco krwawej. Do teraz pamiętam, jakie zdziwienie towarzyszyło mi przez cały pierwszy sezon. Na rękach miałam gęsią skórkę, a na twarzy uśmiech. Ten uśmiech pojawia się za każdym razem, gdy tylko pomyślę o tej produkcji. Niestandardowej, niesztampowej, satyrycznej, w której nie można niczego brać na poważnie. Nie będzie ona dla nas lekcją historii, ale jedną z najciekawszych przygód w kierunku humory, bezpruderyjności i bystrości, jaką w życiu przeżyjecie.

„Wielka” to serial powstały na bazie sztuki napisanej przez  Tony’ego McNamarę. Jest to twórca znany dzięki np. „Faworycie”, „Cruelli”, czy „Pogoni za szczęściem”. McNamara zasłynął ze swojego niesamowitego dystansu do historii i ciętego języka. Odważył się zrobić to, co bardzo rzadko się zdarza. Nie gloryfikuje on, nie skupia się na realizmie, bierze jedynie z dziejów to, co mu się podoba, ubarwia to komedią i tworzy hit, który później zostaje doceniony przez recenzentów z całego świata. I żeby właśnie „Wielka” mogła rozpalić w was ten płomień sympatii, musicie wykazać się podobną otwartością.

2 sezon serialu miał premierę pod koniec zeszłego roku na platformie HBOGo. Zdołałam go obejrzeć dopiero teraz i zajęło mi to niecałe dwa dni. Wierzcie mi, tego właśnie potrzebowałam, kiedy w powietrzu unosi się zapach mojej pierwszej sesji i zaliczeń. Kiedy już nic nie potrafiło sprawić, że choć na chwilę zapomnę o natłoku obowiązków, weszła caryca cała w złocie i od razu świat stał się lepszy. W nowych odcinkach po czteromiesięcznej batalii Katarzynie udaje się wreszcie w pełni przejąć władzę w Rosji. Zakochany w niej po uszy Piotr staje się jej więźniem, zamkniętym w jednej z pałacowych komnat. Młodziutka władczyni pełna entuzjazmu przystępuje do wprowadzania pierwszych zmian w kraju. Napotyka na swojej drodze jednak mnóstwo trudności w postaci barier obyczajowych, ciągle intrygującej opozycji, wymagającej matki i własnych uczuć. A do tego wszystkiego hormony ciążowe.

źródło:imdb.com

Zanim zacznę wychwalać serial pod niebiosa, podam jedyny malusieńki minus produkcji. Myślę, że nie zaskoczy on fanów seriali kostiumowych, ale na pewno może on być mocno odczuwalny dla tych, którzy w „Wielkiej” widzą tylko komedię. Mamy tu do czynienia z 10 odcinkami, z których każdy liczy sobie koło godziny. I choć dzieje się mnóstwo, to wiele wątków zostaje za bardzo rozwleczonych. Ogólnie narracja prowadzona jest dość dynamicznie i raczej nie daje nam poczucia nudy. Występują jednak niuanse, które zamiast dwóch odcinków mogłyby trwać 15 min. Mimo że faktycznie może być to denerwujące, prawdopodobnie twórcy zastosowali ten zabieg celowo. Nie idą na skróty, chcą pokazywać procesy, bo to właśnie one są najlepszym uzasadnieniem pewnych rozwiązań. Taką naukę powinni wziąć moim zdaniem do siebie np. showrunnerzy w ostatnim sezonie „Gry o tron”.

Serial na każdym kroku bawi się z widzem w kotka i myszkę. Choć na pozór wydaje się lekki i przyjemny, faktycznie niejednokrotnie daje nam do myślenia. McNamara umiejętnie pogrywa z czasem i przestrzenią. Wplata do swojej sztuki zarówno elementy charakterystyczne dla ówczesnej epoki, jak i zjawiska nam współczesne lub po prostu nieco wyprzedzające ukazane czasy. Robi to, by historia stała się wyjątkowa. Mi osobiście przypomina stan umysłu. W ukazywaniu po piotrowej Rosji operuje stereotypem. Sposób prowadzenia akcji przypomina dworską plotkę. Plotkę o zacofanej, ciemnej Rosji. Ludzi interesuje tam tylko zabawa, seks i oczywiście słowiański napój bogów, czyli wódka. Wszech obecna na każdym kroku. Kiedy Asterix i Obelix chcąc nabrać nadzwyczajnych umiejętności spożywają specjalnie przygotowany przez druidów eliksir, Rosjanom potrzebna jest jedynie wódka. I pije ją nawet ciężarna Katarzyna. Oglądając, sama momentami czułam się pijana. Zacofanie pokazują rytuały, które miały zapewnić carycy pozytywne rozwiązanie ciąży. Pamiętajcie, jeśli kiedykolwiek żaba zdechnie na waszym brzuchu, urodzicie w ciągu tygodnia. Ważnym omenem jest także krokodyl. A jak wszystko idzie dobrze, krzyknijcie po prostu Hurra! Przysięgam, będę to robić po sesji.

źródło: imdb.com

Bardzo podoba mi się generalnie mieszanie w opowieści elementów różnych czasów. Dodaje to szczególnego wyrazu głównie przy scenografii i kostiumach. Jednak nie dzieje się to tylko na polu efektów wizualnych. Swoje czasy wyprzedzają ideały Katarzyny o laicyzacji, powszechnej edukacji, idyllicznym dobrobycie, wolności i prawach kobiet. Jest marzycielką przełamującą wzór dobrej żony i matki. Bo jej dzieckiem nie jest malutki Paweł, a cała potęga wschodu. Potęga, którą ta chce jeszcze ulepszyć. Jej naiwność szybko pada ofiarą konwenansu. Jest konsekwentnie tłamszona nie tylko przez opozycję, ale własnych przyjaciół. Jesteśmy więc świadkami wyraźniej przemiany carycy. Możliwe, że przemiana ta zaowocuje w przyszłych sezonach przekształceniem jej w bliższą historycznemu pierwowzorowi, brutalną i nieustraszoną władczynię. Wewnętrznej transformacji z odcinka na odcinek ulega większość bohaterów. Jest to zdecydowanie jedna z lepszych rzeczy w tym sezonie. Obserwujemy dojrzewanie lekkodusznego Piotra zabiegającego o względy ukochanej i walczącego ze wspomnieniami ponurego dzieciństwa, Marial, która po powrocie do arystokracji mierzy się z tym, kim jest w głębi serca. Rozterki przeżywa także Grigor, wreszcie stawiający siebie i własne emocje na pierwszym miejscu, Orlov poznający smak miłości, Vielemientow uczący się, że nie tylko wojna rozwiązuje problemy oraz Arcy nieustannie zagubiony między ludzkimi słabościami a wiernością Bogu.

„Wielka” jest przede wszystkim popisem niesamowitych talentów aktorskich. Każdy bohater jest wyjątkowy, każdy przenosi w sobie też humor charakterystyczny dla tego serialu. Szczególnie fenomenalnie wypada Elle Fanning i Nicholas Hoult. Umiejętnie budują oni wątek miłosny swoich postaci. Rzadko kiedy czuje się taką chemię miedzy dwojgiem bohaterów. Ich uczucie nie jest wymuszone, nie bierze się z niczego, jest spowodowane łańcuchem zdarzeń. Wielkie brawa należą się serialowi za umiejętne wprowadzenie nowego charakteru. Joanna – matka Katarzyny, grana przez jedyną w swoim rodzaju Gillian Anderson, pojawia się zaledwie na chwilę, a udaje jej się bardzo namieszać. Jest despotyczna, bezuczuciowa, wykorzystuje miłość córki do własnych celów i uwodzi zięcia. Stanowi też idealny kontrast na ekranie dla Katarzyny. Joanna przewraca kostkę domina, która zaczyna burzyć całą konstrukcję i osobę carycy. Dzięki temu możemy być świadkami zaskakującego zakończenia. Zakończenia rodzącego wiele pytań. Oby więc jak najszybciej pojawił się następny sezon.

źródło: imdb.com

Humor, humor i jeszcze raz humor. Był jeszcze lepszy niż w pierwszym sezonie. Otrzymaliśmy mało prawdy i historii, ale dostaliśmy za to mistrzowską satyrę. Myślę, że zagości ona na stałe w popkulturze. Dlatego właśnie moim zdaniem grzechem jest jej nie zobaczyć. Oczywiście trzeba oglądać ją z dystansem i najlepiej po kieliszku wódki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *