O psie, który jeździł koleją- wzruszający film dla całej rodziny
4 min read24 sierpnia odbyła się światowa premiera filmu O psie, który jeździł koleją w reżyserii Magdaleny Nieć. Familijny film przygodowy powstał w oparciu o znane opowiadanie dla dzieci o tym samym tytule. Roman Pisarski opisał historię kolejarza i jego czworonożnego przyjaciela ze stacji Marittima we Włoszech. Bohater ekranizacji – Lampo – jest znanym na stacji psem. Pewnego dnia podczas szkolnej wycieczki psa dostrzega Zuzia (Liliana Zajbert), córka znanego zawiadowcy, który oprowadza jej klasę po stacji. Tak zaczyna się ich wspólna historia pełna wielu trudności, wzruszeń i radości.
Na czym polega historia znanego psa?
Dziewczynka przejęła się losem błąkającego psa, który, jak wkrótce się okazało, był znanym podróżnikiem. Jeździł pociągiem nad Bałtyk i w góry, odwiedził Poznań, Kraków, Wrocław i wiele innych miast. Piesek został udomowiony przez Zuzię, która zmaga się z chorobą serca. Pewnego razu w pogoni za psem dziewczynka męczy się i upada. Choroba nie pozwala jej na wysiłek fizyczny. Mimo wszystko rodzice małej bohaterki widzą jak bardzo zależy jej na zwierzęciu i zgadzają się na przygarnięcie. Wspólnie wybierają imię dla ich czworonożnego przyjaciela. Piotr (Mateusz Damięcki–tata Zuzi) przynosi opowiadanie Pisarskiego, które przedstawiało historię kundelka podróżującego koleją. Rodzina postanawia nazwać go tym samym imieniem–Lampo.
Czy można powiedzieć, że film jest ekranizacją znanego opowiadania?
Oglądając film odczułam ogromne różnice między tym co jest przedstawione, a tym co znajduje się w treści opowiadania. Należy mieć jednak na uwadze, że Pisarski napisał powieść dla dzieci w 1967 roku. W tych czasach rozwój technologiczny nie był na takim wysokim poziomie jak dziś. Kreacja Lampo na psa influencera była dobrym pomysłem. Film w głównej mierze przeznaczony jest dla dzieci, a jak wszyscy wiedzą świat internetu przyciąga młodych. Jest to adaptacja filmowa, wprowadzanie zmian nie jest zabronione. Oczywiście może się spotkać z krytyką odbiorców, którzy nie będą zadowoleni z różnic. Jednak warto ryzykować.
Uważam, że w tym przypadku Magdalena Nieć wraz ze scenarzystami poradziła sobie świetnie, oglądając film odczuwa się silne emocje, zaczynając od wzruszenia aż po śmiech. Lampo jest psem podróżnikiem, uwielbiającym spędzać czas na stacji razem z zawiadowcą. A więc są elementy wspólne dla filmu i opowiadania.
Scenarzyści zdecydowali się uwspółcześnić wersję filmową. Można to zaobserwować na podstawie zbiórki internetowej utworzonej przez rodziców Zuzi czy pomocy znanej influencerki, która ostatecznie pomaga uzyskać pieniądze na kosztowną operację za granicą. Wystarczy spojrzeć na plakat i od razu wiadomo, że film nie będzie wierną wersją książki, która skończyła się dramatycznie. Zapowiedziano zakończenie z happy endem. Jednak zanim do tego dojedziemy, musimy przejść przez trudną sytuację finansową rodziny, chorobę Zuzi, która w wielu momentach wywołuje wzruszenie i zmusza odbiorcę do refleksji. Film daje piękny morał dla dzieci jak i dla dorosłych. Tata dziewczynki powtarzający: jeśli wiara czyni cuda, musisz wierzyć, że się uda, jest podporą dla swojej żony–mamy Zuzi, która powoli traci nadzieję. Dzięki internetowej zbiórce, zaangażowaniu znanych celebrytów, pomocy pracowników stacji Maritimska wszystko się udało. Myślę, że wniosek nasuwa się łatwo, należy sobie pomagać, wzajemnie się wspierać w każdym momencie.
Czarny charakter
W każdym filmie musi pojawić się czarny charakter, zła postać. W tym przypadku w taką rolę wcielił się Adam Woronowicz. Dyrektor, przestrzegający regulaminu nie zgadza się na obecność psa na stacji. Mimo to pracownicy zaprzyjaźniają się z czworonogiem. Gdy dyrektor zjawia się, inni wzajemnie ukrywają zwierzę. Piotr proszący o podwyżkę nie zostaje wysłuchany. Dopiero błagania jego syna, który poznał Zuzię i dowiedział się o jej chorobie skłaniają go do zmiany podejścia. Oglądając film odczuwa się niechęć do tego bohatera, złość. Uważam, że aktor świetnie odegrał swoją rolę, bo przecież takie było jego zadanie, wzbudzenie negatywnych emocji. Bohater przechodzi przemianę i na koniec pomaga całej rodzinie dziewczynki.
Warto zaznaczyć, że jeśli ktoś chce obejrzeć film tylko dlatego, że jest fanem opowiadania Romana Pisarskiego rozczaruje się. Adaptacja filmowa jest zupełnie inna, występuje w niej jedynie kilka odwołań do znanej historii np. taka sama nazwa stacji, czy imię psa. Ekranizacja jest przyjemna, w sam raz dla całej rodziny na jesienny, chłodny wieczór. Koc, herbatka, przekąski i miłe towarzystwo gwarantują udany seans. Warto przygotować chusteczki!