„Projekt marketing” − wywiad z Wojciechem Widzickim

On-line marketing to jedna z najtrudniejszych sfer prowadzenia działalności. Na stronie widzicki.com można znaleźć porównanie zespołu firmy do załogi Houston, która gromadzi informacje na temat lotu kosmicznego. W obu przypadkach działania wydają się bardzo trudne. Prezes firmy,Wojciech Widzicki działa na tym rynku już od 17 lat. W “Projekcie marketing” jest jednym z mentorów. Podczas rozmowy opowiedział, jak wygląda praca w e-marktingu oraz o współpracy ze studentami UG.

https://widzicki.com/pl/big-data-for-big-impact/

https://widzicki.com/pl/big-data-for-big-impact/

Na Waszej stronie internetowej można znaleźć informację, że zajmujecie się m.in. analityką internetową, kampaniami AdWords, doradztwem strategicznym oraz pomagacie w założeniu i rozwinięciu start-upów. Jest to dość duży wachlarz działalności. Czy to wszystko można zamknąć w kategorii on-line marketingu?

Można, próbujemy to zamykać w tej kategorii, jednak nie jest to łatwe, tak samo, jak nie jest łatwe opowiadanie o tym, czym dokładnie się zajmujemy. Od 17 lat wprowadzam sklepy internetowe na rynek, później to się zmieniło w doradztwo consulting. Byłem takim managerem, który wchodził na rok, półtora do firmy, ustalał wszystko i wychodził. Z boku cały czas była agencja po części Software House łączący kompetencje z marketingiem. Z tego wszystkiego teraz powstała – nie lubię tego słowa – agencja interaktywna. Mówię, że nie lubię, bo nie do końca jesteśmy typową agencją interaktywną. Jednak zamykając to w słowie on-line marketing, myślę, że jak najbardziej tak – od samego początku, czyli od zbudowania struktury firmy po marketing i dostarczenie klientów.

Wszystko, czym się zajmujecie, wydaje się bardzo skomplikowane. Czy to jedynie wrażenie, czy lepiej on-line marketing zostawić specjalistom?

To jest tak, jak z każdą specjalizacją. Można próbować robić coś samemu, tylko wszystko zależy od skuteczności. Samo zdobycie klientów nie jest wszystkim, później trzeba jeszcze spowodować, żeby chcieli oni u nas dokończyć zakupy i wrócić, a to już jest związane z samą firmą, jej strukturą i zarządzaniem w niej. Bo co z tego, że ktoś wyda budżet na jakąkolwiek reklamę, w celu pozyskania klientów, skoro później nie będzie umiał ich obsłużyć albo tracił ze względu na złą jakość obsługi czy nieterminowość. Kiedyś na początku zdarzało się, że sklep miał bardzo dużo towaru, ale był on niedostępny, albo był na magazynie zewnętrznym i kilka dni trwało samo sprowadzenie tego towaru.

Czy są jakieś firmy, które w dzisiejszych czasach mogą pozwolić sobie na brak marketingu on-line?

W tej chwili? Praktycznie żadna. Jesteśmy agencją i obsługujemy firmy z różnych branż. Trafiały nam się najróżniejsze, mieliśmy nawet agencję pogrzebową. Jeszcze kilka lat temu można było mówić, że są branże, które  mogą sobie poradzić bez Internetu. Oczywiście mogą, ale wszystko zależy od tego, jak bardzo chcą być skuteczne i co najważniejsze, co robi konkurencja. Tutaj Internet różni się od, nazwijmy to tradycyjnego marketingu, ponieważ naszym konkurentem często nie jest ta firma, którą tak postrzegamy. Zdarza się, że przychodzi do nas klient i na pytanie, kto jest Twoim konkurentem, odpowiada – Zdzisiu tutaj zza rogu i Franek, który ma sklep dwie ulice dalej. Natomiast w Internecie to wygląda tak, że może się okazać, że tych dwóch konkurentów w ogóle w tym Internecie nie ma, albo walczą tam o uwagę klienta na niższym poziomie. Konkurentem okazuje się np. taki gracz jak Allegro z ogromnym budżetem na sam marketing internetowy. Tutaj nie konkurujemy z konkretną firmą, tylko o uwagę użytkowników, o to, co wpisują w wyszukiwarkę i co im się wyświetla. Jeżeli słowem kluczowym jest sprzedaż jakiegoś produktu, to może się okazać, że na pierwszych pozycjach będzie Allegro oraz najpopularniejsze porównywarki. Wtedy trzeba zadać sobie pytanie, czy jesteśmy w stanie konkurować z tak dużymi graczami. Jeżeli nie, to musimy znaleźć na to  inny sposób – poszukać użytkowników w innym momencie powstawania ich decyzji zakupowej, co w internecie jest czasami dużo łatwiejsze.

Od końca lutego wzięliście pod swoje skrzydła studentów I roku Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UG. Na czym polega projekt, który mają przygotować?

Projekt to jest stworzenie strategii marketingowej. Takie wydawałoby się prozaiczne zadanie, a z drugiej strony chyba jedno z podstawowych, jeżeli mówimy o prowadzeniu firmy. Taki projekt pokazuje, z jakimi zadaniami w przyszłości ci ludzie spotkają się w pracy zawodowej.

Jak współpracuje się ze studentami UG? Czy już na tym etapie można dostrzec potencjał do pracy w marketingu?

Oczywiście są perełki w grupie, ale widać niezawodowe podejście – na ostatnią chwilę i jakoś to będzie. W późniejszej pracy nie można podchodzić do takich rzeczy w ten sposób, ponieważ później życie to szybko zweryfikuje. Myślę, że tutaj to zadanie jest na tyle skomplikowane, że nie da się tego zrobić na szybko. Same badanie marketingowe do tego zadania to bardzo długi proces, który polega na przejrzeniu różnych źródeł, przygotowaniu ankiet, zebraniu ich i opracowaniu.

 W czerwcu finał i przedstawienie wyników wszystkich projektów. Jak Pan zatem uważa, czy zespół zdąży dokończyć strategię?

Dostałem dopiero do sprawdzenia jakąś część pracy, więc do końca jeszcze nie wiem, na jakim to wszystko jest etapie, ale mam nadzieję, że ze wszystkim zdążą. Umówiliśmy się, że będą zadawać pytania, jak nie będą czegoś wiedzieć, ale niestety słabo było z pytaniami. Obawiam się, że jednak nie wiedzą jeszcze wszystkiego, ale mam nadzieję, że końcowy efekt wyjdzie dobrze.

Dziękuję za poświęcony czas i rozmowę.

Dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *