Krwawe święta 2004 – azjatyckie tsunami

źródło: pl.legaltechnique.org

24 grudnia 2004 roku wiele osób obchodziło czas świąt w ciepłych krajach, takich jak Indonezja, Sri Lanka czy Tajlandia, ciesząc się tropikalnym klimatem i ciepłym oceanem. Wkrótce jednak ich wakacje życia miały zamienić się w koszmar, w którym to zabójcze tsunami, poprzedzone serią trzęsień ziemi, zabrało ze sobą ponad 250 000 istnień.

 

 

Epicentrum i kraje najbardziej dotknięte tsunami, autor: Ævar Arnfjörð Bjarmason

Drugiego dnia świąt, około godziny 8:00 czasu lokalnego, nastąpiło jedno z największych dotąd trzęsień ziemi zanotowanych przez sejsmologów. Jego siła (9,1 w skali Richtera) wyzwoliła energię równą miesięcznej konsumpcji prądu elektrycznego w Stanach Zjednoczonych, powodując nie tylko panikę i zniszczenie na lądzie, ale i przemieszczenie się ogromnych mas wody, w postaci tsunami zmierzającego w stronę brzegu Sumatry. Nieświadomi kolejnego zagrożenia turyści i stali mieszkańcy wyspy, mający za sobą trzęsienie ziemi, tłumnie wyruszyli na rozgrzane słońcem plaże, by powitać nowy dzień. Pierwszym celem miała stać się indonezyjska wyspa, Sumatra.

Powstałe na skutek trzęsienia ziemi tsunami miało charakter sejsmiczny (fala sejsmiczna), jako że powstało przez ruch płyt tektonicznych. Ta zabójcza fala jednak może powstać także w następstwie wybuchu podwodnego wulkanu, osunięcia się lądu do morza, cielenia się lodowca, czy nawet wodowania dużego statku (choć w znacznie mniejszej skali). Powstała seria fal nie przypomina tych morskich i ma charakter przypływu poprzedzonego gwałtownym wycofywaniem się wody z brzegu (załamujący się grzbiet jest tylko wstępem do nadciągającej masy wody, która podąża tuż za nim). Osiągają one niesamowicie wysokie prędkości, a na morzu bardzo trudno je wykryć, z powodu ich niskiej wysokości. Zbliżająca się do brzegu fala zwalnia i gwałtownie rośnie, choć niekiedy równy charakter dna (na przykład w portach), powoduje, że tsunami przypomina raczej nagłe podniesienie się poziomu morza, aniżeli wysoką falę. Poniższy film ukazuje mechanizm powstawania tsunami na skutek oddziaływania płyt tektonicznych.

 

Relaksujący się w porannym słońcu plażowicze na nagły odpływ zareagowali raczej entuzjastycznie. Niczego nieświadomi, rozpoczęli poszukiwania skarbów, niedostępnego dna morskiego, ciesząc się zastanymi okolicznościami. Wkrótce ich oczom na horyzoncie ukazała się biała łuna, która wydawała się stać w miejscu, a która tak naprawdę zwiastowała nadchodzącą katastrofę. Zaciekawieni plażowicze całe to dziwne zjawisko potraktowali raczej jako obiekt do nagrywania niż powód do zmartwień. Kilka minut później, widząc, co się szykuje, niektórzy postanowili uciekać, ale inni pozostali w wyczekiwaniu na drastyczną śmierć. Tylko 20 minut po trzęsieniu ziemi, kilkunastometrowe tsunami uderzyło z ogromną siłą w kurorty Khao Lak i Banda Acech, zabierając tysiące istnień i wdzierając się kilkanaście kilometrów w głąb lądu, niszcząc wszystko na swojej drodze.

 

Dwie godziny po katastrofie, jaka miała miejsce na Sumatrze, zalane zostały brzegi Sri Lanki (Cejlonu) i Tajlandii, gdzie zniszczenia były równie silne, chociaż wyspowy charakter okolic Tajlandii spowodował, że tam fala miała nieco mniejszą siłę. To jednak nie powstrzymało oceanu przed dokonaniem równie olbrzymich zniszczeń w miejscach takich jak Phuket czy Koh Phi Phi. Następnie woda uderzyła w Indyjskie stany: Andhra Pradesh i Tamil Nadu, gdzie zginęło kolejnych 10 000 osób. Po południu wycofujące się z całej Azji tsunami pozostawiło tony gruzu i śmieci, jakie ostały się po zniszczonych budynkach i infrastrukturze, a w szpitalach rozpoczęła się drastyczna walka o życie. Tysiące rannych w panice próbowało odszukać zaginionych członków rodziny, niejednokrotnie na próżno, a setki rodzin, które wcześniej z entuzjazmem wyczekiwały na upragniony wyjazd, teraz zmuszone były wrócić w znacznie mniejszym gronie, zostawiając bliskich w niekończącym się oceanie gruzu.

źródło: www.dw.com

Azjatyckie tsunami udowodniło słabość systemu alarmowego i bezpieczeństwa przed tsunami, ale przede wszystkim ukazało prawdziwe oblicze tego nieprzewidywalnego żywiołu. Z pewnością należałoby wyciągnąć wnioski i starać się przeciwdziałać takim katastrofom. Jednak, czy jest to możliwe? Wydawałoby się, że tak, ale jak pokazało podobne wydarzenie w Japonii, niecałe dziesięć lat później, nawet potężne falochrony i betonowe zapory nie są w stanie stawić czoła tsunami. Pozostaje jedynie być czujnym i wyraźnie wypatrywać niebezpieczeństwa czyhającego w głębi oceanu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *