„Ucieczka na Srebrny Glob” – przemyślenia po seansie

źródło: filmweb.pl

„Ucieczka na Srebrny Glob” przybliża historię powstawania polskiego filmu science fiction „Na Srebrnym Globie”. Drugim bohaterem jest Andrzej Żuławski – reżyser wspomnianego projektu. Dokument Kuby Mikurdy pochyla się nad legendą nieukończonej produkcji. Eksploruje etapy jej powstawania i prezentuje wspomnienia ekipy filmowej oraz bliskich Andrzeja Żuławskiego. Seans dokumentu zachęcił mnie do rozważań o narracji kreującej legendę i sylwetce artysty. 

Legenda nieskończonego projektu

„Ucieczka na Srebrny Glob” miała być adaptacją powieści „Na Srebrnym Globie” Jerzego Żuławskiego. Produkcja filmu, kręconego w latach 1976-1977, została wstrzymana przez wiceministra kultury i sztuki, Janusza Wilhelmiego. Film ukazał się w zniekształconej formie dopiero w roku 1988.

Niespotykany dotąd w realiach polskich rozmach produkcyjny sugerował, że powstaje film nietuzinkowy, który miał szansę zrewolucjonizować kino światowe. W tym samym czasie trwały prace nad pierwszymi „Gwiezdnymi wojnami” Georga Lucasa („Nowa nadzieja” miała premierę w 1977 roku).

Dzieje „Ucieczki na Srebrny Glob” sprzyjają tworzeniu narracji o legendzie. Mamy Andrzeja Żuławskiego, reżysera-ekscentryka, wracającego do kraju po tym jak wszedł w konflikt z władzą. Ma nakręcić film, z którym od początku wiązano wielkie nadzieje dla polskiej kinematografii. Ekipa filmowa zdaje sobie sprawę, że tworzy coś niepowtarzalnego. Po kilkunastu miesiącach wytężonej pracy projekt zostaje od tak zablokowany przez wiceministra. Zdesperowana ekipa wysyła listy do ministerstwa, próbując dowiedzieć się dlaczego. Pojawiają się podejrzenia, że był to pokaz siły władzy wobec wolności artystycznej. To jest materiał nie tylko na dokument, ale na film oscarowy.

Historia adaptacji wpisuje się także w naszą polską skłonność do pogoni za zachodem. Jestem sceptycznie nastawiona do przekonania, że film Żuławskiego odniósłby sukces porównywalny do Gwiezdnych wojen. Nie tylko dlatego, że nie była to produkcja amerykańska, której naturalnie było łatwiej. Głównie z powodu różnicy tonalnej – „Ucieczka na Srebrny Glob” miała być raczej poetycka i autorska niż rozrywkowa. I nie piszę tego, by deprecjonować, którąkolwiek z tych dróg. Być może film trafiłby do klasyki kina światowego, ale tego się niestety nie dowiemy. Jako fance fantastyki naukowej, szkoda mi tej straconej szansy.

 

 

Sylwetka artysty

„Ucieczka na Srebrny Glob” jest nie tylko historią filmu, ale również jego twórcy. Andrzej Żuławski jawi się jako człowiek wyrazisty. Jako reżysera charakteryzowała go odwaga i niestronienie od makabryzmu w swoich filmach. Bliscy i współpracownicy wypowiadają się o nim jak o geniuszu i ekscentryku, zdolnym zjednywać sobie ludzi. Ekipa filmowa pracująca nad „Ucieczką na Srebrny Glob” wspominała, że na planie połączyła ich nie tylko praca, ale wiara we wspólny cel – stworzenie niepowtarzalnego filmu. Aktorzy wspominali pracę nad filmem jako istotny element ich życia, wyrażali wdzięczność dla Żuławskiego, że umożliwił im bycie częścią takiego projektu.

Jak często bywa w przypadku artystów, wielkość ma swoją cenę. W dokumencie padają wypowiedzi, które, eufemicznie rzecz ujmując, niepokoją i budzą mój moralny sprzeciw. Według aktorów praca nad filmem odbywała się w bardzo trudnych warunkach – zarówno fizycznych jak i psychicznych. Do tego stopnia, że członkowie ekipy nie wytrzymywali psychicznie i odchodzi od projektu. Odtwórca głównej roli, Andrzej Seweryn, wspominał, że Żuławski wymagał od aktorów pracy na skraju wycieńczenia. Mówi to łamiącym się głosem i z lekko zaszklonymi oczami.

Te wypowiedzi zmuszają do zastanowienia się, do jakiego stopnia poświęcenie dla sztuki powinno być akceptowalne, a kiedy dochodzi do nadużyć. Bazując na wiedzy wyniesionej z „Ucieczki na Srebrny Glob”, odnoszę wrażenie, że na planie „Na Srebrnym Globie” wiele granic zostało przekroczonych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *