Streamingi ratują Święta – „Ranczo” w ofercie Netflixa

„Ranczo”

fot. TVP

Tegoroczny okres świąteczny będzie specjalny. Nie zobaczymy się z wieloma członkami rodziny, nie obejrzymy w kinie świątecznych premier, nie poczujemy prawdziwego klimatu. Netflix poda nam chusteczki do wytarcia łez już 16 grudnia w postaci publikacji „Rancza”.

Nie znam osoby, której nie obiłby się o uszy tytuł tego serialu. Ba, nie znam wielu osób, które nie widziałyby chociaż jednego odcinka najlepszego polskiego political-fiction.  Chciałoby się rzec, że „Ranczo” zaczynało jako idol kryzysowy, który miał nas prowadzić, jako ambasador wspaniałego skoku cywilizacyjnego do Europy. Co tydzień miliony Polaków zasiadały przez telewizyjnymi odbiornikami, aby poznać dalsze losy ekipy z Wilkowyj. Oglądalność pierwszego odcinka wyniosła 7,3 mln odbiorców, a po pierwszym sezonie jej średnia nigdy nie spadła poniżej 5 mln oglądających. Mimo aż 10 sezonów nigdy nie nastąpiło zmęczenie materiałem. Do samego końca „Ranczo” stało na wysokim poziomie.

Opus magnum Wojciecha Adamczyka to wbrew pozorom dzieło wielowarstwowe. Reżyser pod płaszczykiem zadziornego humoru i satyry umieszcza nierzadko poważne dyskusje na polu filozoficznym, społecznym i politycznym. Z tego powodu seanse produkcji TVP można oglądać wielokrotnie, za każdym razem odkrywając nowe smaczki. Bohaterowie są charakterystycznie nakreśleni, ale wszyscy potrafią śmieszyć jednakowo. Niektóre postacie osiągnęły status kultowy, jak chociażby bracia Kozioł, Czerepach czy Kusy. Do tego należy wspomnieć o cudownej obsadzie aktorskiej, do której należał świętej pamięci Paweł Królikowski.

„Ranczo”

fot. TVP

Niestety, z pojawieniem się serialu pojawiły się też kontrowersje. Okazało się, że aktorzy i twórcy nie otrzymają ani grosza. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie przewiduje tantiemów za udostępnianie treści na serwisach VOD. Netflix brak wypłat argumentuje tym, że nadają z Ameryki, więc problem ich nie dotyczy. Jest to niby częsta sytuacja w kwestii zagranicznych produkcji na amerykańskich streamingach, ale i tak szkoda, że współtwórcom nie skapnie nawet kropla.

Wszystkie sezony od 16 grudnia będą dostępne na platformie Netflix. Jest to efekt trwającej już jakiś czas współpracy serwisu streamingowego z Telewizją Polską. Aktualnie możemy u kalifornijskiego giganta obejrzeć np. „O mnie się nie martw”, „Zenka” czy „Dziewczyny ze Lwowa”. W przyszłości powstać ma koprodukcja tych dwóch instytucji, czyli serial „Erynie” na bazie powieści Marka Krajewskiego.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

12 − 8 =