10/05/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Reżyser Mirosław Basaj/fot. Maxi Niechciał

9 maja 2025 r. z okazji 80. rocznicy wyzwolenia KL Stutthof, w kinie muzealnym w Sztutowie odbyła się projekcja filmu „A nad Stutthof deszczyk pada…”. Przedstawia on historię Haliny Banasiak, byłej więźniarki KL Stutthof, opowiedzianą z perspektywy jej trójki dzieci i pracowników muzeum.

Wprowadzenie do bajek Haliny Banasiak/fot. Maxi Niechciał

Halina Banasiak została aresztowana pod koniec 1943 r., a w czerwcu 1944 r. trafiła do obozu koncentracyjnego w Sztutowie. W domu, pod opieką sąsiadów i bliskich, zostawiła trójkę małych dzieci. Z zawodu była nauczycielką. Podczas pobytu w obozie stworzyła książkę z bajkami – zilustrowaną i oprawioną ręcznie. Powstawała ona do maja 1945 r. i jest jedyną zachowaną pamiątką po autorce.

Pod koniec kwietnia Halina Banasiak została przewieziona barką do Szwecji, rezygnując wcześniej z ewakuacji pieszej (tzw. marszu śmierci), aby pozostać z osobami chorymi na tyfus. W trakcie transportu sama zachorowała i zmarła kilka dni po dotarciu do Szwecji. Książka, którą miała przy sobie, została przekazana jej rodzinie i zachowała się do dziś.

Przed projekcją filmu, Piotr Tarnowski – dyrektor Muzeum KL Stutthof, podkreślił, że bajki napisane przez Halinę Banasiak są jedynym zbiorem, który powstał w obozie koncentracyjnym, a jednocześnie z powodzeniem mogłyby stanąć na półce w pokoju dziecka. Poza przedmową (dopisaną przez pracowników muzeum), w samej treści bajek nic nie wskazuje na to, że zostały napisane w tak tragicznym miejscu.

Wizja

– Filmy wyświetlają mi się w głowie, widzę całość od początku do końca… Wiedziałem co w nim będzie, film miał wzruszać, nie tylko nas, ale szerszą widownię – mówi reżyser filmu, Mirosław Basaj.

W filmie zastosowano nietypowe środki wyrazu, takie jak teatr lalek czy gra na pile, które początkowo budziły wątpliwości – nie były przewidziane w pierwotnym scenariuszu. Jednak ich obecność nadała całości melancholijny, poruszający klimat, wzmacniający emocje zawarte w wywiadach. Muzyka, oparta na kołysankach granych na pile, była autorskim pomysłem reżysera, który konsekwentnie realizował swoją wizję – dla części widzów element ten stał się zaskoczeniem dopiero w napisach końcowych.

Dyskusja

reż. Mirosław Basaj, Andrzej Banasiak, Małgorzata Krzempek-Nieśpiałowska, Piotr Tarnowski oraz Łukasz Kępski/ fot. Maxi Niechciał

Po projekcji odbyła się rozmowa z reżyserem filmu a także z jednym z synów pani Haliny – Andrzejem Banasiakiem oraz z Małgorzatą Krzempek-Nieśpiałowską (córką byłego więźnia Tadeusza Nieśpiałowskiego) i z dyrektorem Muzeum Stutthof – Piotrem Tarnowskim. Dyskusję poprowadził rzecznik prasowy Muzeum Stutthof – Łukasz Kępski.

W rozmowie poruszono wiele wątków dotyczących zarówno historii, jak i pamięci o doświadczeniach obozowych. Uczestnicy dzielili się refleksjami na temat roli słowa oraz znaczenia indywidualnych świadectw.

– Łukasz Kępski powiedział, że pani Halina żyła w tych bajkach. Ja powiedziałbym inaczej – że ona żyła „dzięki” nim – mówił Basaj.

– Tutaj niestety nigdy nie będzie idealnego języka. Obozowe realia, to, co się wydarzyło – my nigdy nie będziemy w stanie oddać tego w pełni poprzez język. Jest on po prostu niedoskonały. Gdybyśmy patrzyli wyłącznie z perspektywy historyka, to myślę, że wrócilibyśmy do sytuacji, w której więźniowie obozów koncentracyjnych byliby tylko liczbami, danymi. Stracilibyśmy to, co jest najważniejsze – czyli człowieka – odpowiedział Kępski.

W trakcie rozmowy nie zabrakło emocjonalnych refleksji dotyczących motywacji Haliny Banasiak do tworzenia. Zastanawiano się, co dawało jej siłę i jaką rolę w jej życiu odgrywało pisanie.

– Padło tu pytanie: dlaczego to robiła? Przecież była biedna, musiała się ukrywać z tymi zapiskami. Myślę, że przez to, że pisała te bajki, miała motor do życia… Aby nie widzieć tego, co działo się tu i teraz, tylko żeby dostrzec jakąś ideę, perspektywę. Być może właśnie pisanie bajek było sposobem, by nie widzieć okrucieństwa, które działo się wokół – mówiła Małgorzata Krzempek-Nieśpiałowska. Zwracając się do syna bohaterki filmu dodała: Dzięki tym bajkom mogła być z wami. Ona z każdym słowem, z każdym zdaniem była przy was.

Andrzej Banasiak wspominał, że już jako chłopiec zaglądał do bajek napisanych przez matkę. Wiedział, że powstały w obozie i rozumiał, jaką drogę przeszła jego mama – szczególnie moment, gdy opuszczała obóz i była transportowana barką wraz z innymi więźniami.

Bajki

Najnowsze wydanie bajek Haliny Banasiak/fot. Maxi Niechciał

Oryginał bajek napisanych przez Halinę Banasiak znajduje się w prywatnym archiwum jej syna Andrzeja i nigdy nie został przekazany do zbiorów muzealnych. W 2013 roku Muzeum Stutthof wydało je drukiem (oryginalny tekst oraz ilustracje autorki). Siedem lat później ukazało się nowe wydanie z okładką inspirowaną oryginałem. Publikacja dostępna jest wyłącznie w siedzibie Muzeum Stutthof oraz w jego sklepie internetowym.

Reżyser filmu, zapytany o książkę, wyjaśnił, że w produkcji pokazany został jej oryginał. Wstążka przymocowana do okładki pochodzi z włosów jednej z więźniarek, a na samej książce wciąż widoczne są ślady wody morskiej – pamiątka po podróży barką do Szwecji, w którą Halina Banasiak zabrała ją ze sobą.

Film miał swoją premierę 10 grudnia 2024 r. na antenie TVP Historia. Aktualnie dostępny jest bezpłatnie na platformie TVP VOD.