Cierpliwy to i kamień ugotuje, czyli kariera Sergio Pereza
8 min readNie ma drugiego kierowcy, który w ojczyźnie cieszyłby się takim uwielbieniem jak Sergio „Checo” Perez. Mimo że w Formule 1 jest już ponad 10 lat, dopiero pod koniec swojej przygody osiągnął największe sukcesy. Jeździ w najlepszym zespole i właśnie został wicemistrzem świata. Kariera Meksykanina potwierdza, jak mawia Mariusz Pudzianowski, że cierpliwy to i kamień ugotuje.
Nie lubię poniedziałku
Urodził się 26 stycznia 1990 w Guadalajarze. Meksyk nie miał wielkich tradycji w motorsporcie. W latach 60. w F1 ścigali się bracia Pedro i Ricardo Rodriguez. Potem w kraju tacos i sombrero nastała posucha. Jednak bracia Rodriguez zainspirowali do ścigania swojego młodego rodaka. Był nim Sergio Perez. Gdy miał mniej niż 10 lat zaczął się ścigać w gokartach. O tym okresie Checo zwykł mawiać, że kiedy był mały, nie znosił poniedziałków. Wszystko dlatego, że wyścigi zawsze kończyły się w niedzielny wieczór, a następnego dnia Perez miał szkołę. Bywało i tak, że musiał on jechać 10 godzin, żeby wrócić. Tata wysadzał go prosto przy szkole, nie mieli czasu, by jechać do domu. Podczas lekcji czuć było jeszcze woń benzyny i buzującą adrenalinę, wiec trudno było się skupić na nauce.
Kiedy inne dzieci bawiły się i grały w piłkę, młody Checo poświęcił się ściganiu. Na wyścigi brał on szkolne podręczniki, żeby nie zawalać kompletnie szkoły. W weekendy jego jedynym prysznicem była szklanka wody wylana na twarz. Ale Sergio był na to wszystko gotowy. Jedyne o czym myślał, to żeby wsiąść do gokarta i gnać przed siebie. Miał jeden cel – stać się kierowcą F1. Brał udział w kartingowych mistrzostwach Meksyku, a zwycięzcę nagradzano kontraktem w zespole Escuderia Telmex. Gdy w jednym wyścigu Checo prowadził, doszło do momentu, który zmienił jego karierę. Sergio zderzył się z kierowcą, który okazał się bardzo wpływowy w meksykańskiej federacji. Wtedy cofnięto mu licencję na ściganie. Był pewien, że to koniec. Wyścig okazał się ostatnim na ojczystej ziemi na ponad dekadę. Jednak o sprawie dowiedział się Telmex i mimo wszystko dali Checo drugą szansę.
W pogoni za marzeniem
Telmex zaprosił Checo na testy i ścigał się on potem w Stanach Zjednoczonych. Jednak kiedy miał 14 lat, odwiedził brata w Wielkiej Brytanii i zobaczył jak działa motorsport w Europie. Od tej pory powiedział sobie, że musi się tam przenieść, aby móc marzyć o F1. Perez wpadł na jeden pomysł. Postanowił on cierpliwie wydzwaniać do wszystkich znanych mu teamów w Europie. Zawsze powtarzał to samo – „Jestem Sergio Perez, kierowcą z Meksyku. Bardzo szybkim. I mam sponsora!”. To nie do końca była prawda. Checo nie miał żadnego sponsora. Chodziło tylko o zaproszenie go na testy, a tam już pokazałby na co go stać.
Pewnego dnia, jego mama go skrzyczała. „Co robisz z telefonem?” zapytała. Wściekła się, gdy poznała, że Checo dzwoni non stop do Europy. Rachunek był olbrzymi. Zablokowała telefony do Europy. Jednak Perez się nie poddał. Otrzymał e-mail od małego zespołu z Niemiec, ścigającego się w Formule BMW. Jego starania przyniosły efekt. Pozostało tylko ubłagać Telmex o transport do Europy. Ale skoro Checo miał na stole propozycję kontraktu, podróż nie była żadnym wyzwaniem. Jego rodzina wpadła w ekstazę (i to pomimo potężnego rachunku za telefon). Sergio Perez spełnił swoje marzenie ścigania się w Europie.
Początek kariery
Po przeprowadzce do Niemiec Checo był w szoku. Z ogromnej Guadalajary przeniósł się do wioski, gdzie było kilka chałup, drzewa i pola. Po trzech dniach miał dość. Nie znał tam nikogo, a rodzina była tysiące kilometrów dalej. Nie mówił po niemiecku, a jego jedynym znajomym był szef zespołu. Ale gdy zaczęło się ściganie, Perez się przyzwyczaił. W Formule BMW zajął 6. lokatę w klasyfikacji i zbierał cenne doświadczenie w Europie. W 2007 przeniósł się do Anglii, by ścigać się w Brytyjskiej Formule 3. Wygrał tam 14 z 21 wyścigów.
Dwa lata później już ścigał się w serii GP2, zapleczu F1. Jeździł w barwach teamu Campos Grand Prix. W klasyfikacji zajął 2. miejsce. Wtedy Perez zwrócił uwagę zespołu Sauber, ścigającego się w F1. To była szansa, na którą Checo liczył całe życie. W Meksyku zapanował szał. Od 30 lat nie mieli kierowcy w F1. Od 2011 roku, Sergio Perez reprezentował barwy Saubera i wałczył w Formule 1.
Przez ciernie do gwiazd
Sezon 2011 nie był wybitnie udany dla Pereza. Zgoła inaczej było już w 2012 roku. W bolidzie Saubera, który nie był mocny w stawce, zdobył 3 podia. Jego pamiętnym momentem w karierze było GP Włoch 2012. Po zajęciu 3. miejsca na podium przed Meksykaninem pokłonił się sam Niki Lauda (trzykrotny mistrz F1). Jednak Checo odszedł z Saubera i w 2013 roku związał się z McLarenem. Okazało się to fiaskiem i już rok później dołączył do zespołu Force India, gdzie zagościł na dłużej. Pomimo, iż bolid był słaby, Perez zdołał dojechać na podium w wyścigach w Bahrajnie i w Rosji. Lata 2015-2019 upłynęły pod znakiem dość przeciętnej formy bolidu i Checo nie mógł pokazać swojego potencjału.
Przełom nastąpił w 2020 roku. Jego zespół, Racing Point (przemianowany z Force India) przygotował niezwykle szybki bolid i stał się trzecią siłą w F1. Checo regularnie walczył o podia, a koronnym momentem było GP Sakhiru 2020. Po starcie Perez zderzył się z Maxem Verstappenem i Charlesem Leclerkiem i spadł na ostatnią pozycję. I wtedy Checo obudził w sobie bestię. Jechał jak w transie i szybko znalazł się na czele stawki. Katastrofalne pit-stopy prowadzącego Mercedesa pozwoliły Perezowi objąć prowadzenie, którego już nie oddał. Po blisko dekadzie i 190. wyścigach F1, Sergio Perez doczekał się zwycięstwa. Żaden kierowca nie czekał dłużej na wygraną. Hasło „Never Give Up”, z którym zawsze ściga się na kasku, potwierdziło się.
Meksykański byk
Przed Perezem narósł jednak spory problem. Jego kontrakt wygasał, a na 2021 rok jego miejsce zajął już Sebastain Vettel. Checo był o krok od przedwczesnego zakończenia kariery. Zainteresował się nim jednak Red Bull. Sergio postawił sprawę jasno. Albo Red Bull, albo nic. W ostatnim wyścigu sezonu 2020 Austriacy zgłosili się po Pereza i po tułaczce wśród słabszych zespołów, wreszcie znalazł się w topowym teamie. W Meksyku „Checomania” rozkręciła się na dobre. Perez nareszcie miał szansę walczyć o mistrzostwo świata, które jak zawsze mówił, było jego naczelnym celem. Jego partnerem został Max Verstappen i już w drugim wyścigu sezonu Meksykanin w kwalifikacjach pokonał Holendra. Pokazał, że nie znalazł się wśród „Czerwonych Byków” przypadkiem. W 2021 roku wygrał GP Azerbejdżanu i 5 razy stał na podium.
Jednak Perez w 2021 roku zabłysnął czym innym. Grand Prix Abu Dhabi 2021, ostatni wyścig sezonu. Max Verstappen i Lewis Hamilton zaciekle walczą o tytuł mistrza świata. W wyścigu Lewis pewnie prowadzi i Max wydaje się nie mieć szans na tytuł. Po pit-stopach tej dwójki Checo został jednak na torze i stał się liderem. Goniący go Hamilton na nowych oponach miał go łatwo wyprzedzić. Nic bardziej mylnego. Gdy Brytyjczyk dogonił Meksykanina, Checo pokazał, że umie się bronić jak nikt inny. Przez ponad okrążenie wstrzymywał Hamiltona w dużo szybszym wozie, dzięki czemu Max Verstappen mógł dogonić Brytyjczyka. Holender ostatecznie wygrał wyścig i został mistrzem świata. Po tym co zrobił dla niego Perez, Max powiedział przez radio – „Checo jest legendą”. „Absolutny zwierzak” – wtórował mu jego inżynier. Potem okazało się, że gdyby nie heroiczna walka Pereza z Hamiltonem, Verstappen nie zostałby mistrzem.
Droga na szczyty
Sezon 2022 rozpoczął się dla Checo fenomenalnie. W drugim wyścigu sezonu, w Arabii Saudyjskiej, Perez zdobył pierwsze w karierze pole position. Uczynił to po 215. wyścigach Nikt dłużej nie czekał. Stał się pierwszym Meksykaninem, który wygrał kwalifikacje. W wyścigu Checo opuściło szczęście. Pewnie prowadził i jechał po zwycięstwo, ale neutralizacja w niefortunnym momencie spowodowała, że ukończył na 4. lokacie. Jednak Perez odbił sobie to wszystko w dużo bardziej prestiżowym wyścigu. Triumował w GP Monako 2022. W zmiennych warunkach (wyścig rozpoczął się w ulewie, by potem przestało padać) Sergio okazał się najsprytniejszy i odniósł historyczne zwycięstwo na ulicach Monte Carlo. Na podium nie mógł ukryć emocji.
W 2022 r. zwyciężył też w Singapurze i zajął 3. miejsce w klasyfikacji generalnej. W sezonie 2023 znów zdobył pole position w Arabii Saudyjskiej, ale tym razem w wyścigu okazał się bezkonkurencyjny. Na początku sezonu walczył jak równy z równym z Maxem Verstappenem. Meksykanin był również najlepszy w Azerbejdżanie, gdzie zwyciężył po raz drugi w karierze. Powszechnie mówiono, że Sergio Perez jest królem torów ulicznych. Wygrał tam 5 z 6. wyścigów w karierze. Zdobył też pole position w GP Miami. W 2023 roku wygrał dwa wyścigi, zdobył dwa pole position, 9 razy był na podium i został wicemistrzem świata. To jego najlepszy wynik w karierze.
Narodowy bohater
Gdyby Sergio Perez kandydował na prezydenta Meksyku, wygrałby w cuglach. Jest w ojczyźnie kimś, kim dla nas był Adam Małysz, czy dla Argentyńczyków jest Leo Messi. Checo to ambasador Meksyku i swojego regionu na świecie. Na kasku zawsze ma flagę Meksyku i nazwę swojego regionu (Jalisco). Bierze udział w akcjach promujących turystykę lokalną i gdy wygrywa zawsze wyciąga flagę kraju. Odkąd jeździ w Red Bullu, jego zespół organizuje w Meksyku imprezy wyścigowe, oczywiście z udziałem Checo. GP Meksyku jest w kalendarzu głównie z jego powodu. W swoim kraju jest darzony takim uwielbieniem, że ma nawet zestaw swojego imienia w McDonald’s.
Sergio Perez w karierze zaliczał wzloty i upadki. Miewał wyścigi fatalne, jednak dużo częściej był niedościgniony. Może nie jest aż tak szybki jak Max Verstappen, ale uwierzcie mi, „Checomania” jest zaraźliwa. Kiedy oglądam poczynania Pereza, widzę człowieka, który nigdy się nie poddaje i jest gotowy cierpliwie czekać i walczyć, by w końcu odnieść sukces. Pod koniec kariery to mu się udało. Widząc radość jaką przynosi swoim rodakom niespotykaną nigdzie indziej, co wyścig trzymam za niego kciuki i wołam „vamos Checo!”. W 2021 był 4. w generalce, rok później 3., w 2023 roku został wicemistrzem świata. Może teraz doczeka się największego lauru?