04/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Ruchy w bezruchu 2 #4: Groselle powraca! Legia z wysokimi aspiracjami

9 min read
Geoffrey Groselle ponownie zagra w Energa Basket Lidze! | Fot. Andrzej Romański – PLK

Rozpoczął się lipiec, zaczęły się wakacje, a karuzela transferowa w Energa Basket Lidze trwa w najlepsze! W ostatnich dniach doszło do wielu ciekawych ruchów na rynku transferowym, które wyglądają interesująco i warto się im przyjrzeć bliżej. Także nie ma na co czekać – czas na czwartą część serii „Ruchy w bezruchu 2”!

Poprzednie części drugiego sezonu serii możecie przeczytać tutaj:

Legia z wysokimi aspiracjami! Groselle zagra w stolicy!

Wielki powrót do Energa Basket Ligi stał się faktem! Były MVP polskiej ligi – Geoffrey Groselle zagra w Legii Warszawa. Bez wątpienia jest to jeden z najlepszych tegorocznych letnich transferów w EBL. Chciał go Śląsk, z którym mógł grać w Eurocupie. Kontrakt proponował mu Trefl, gdzie ponownie współpracowałby z Żanem Tabakiem. On wybrał jednak grę dla stołecznej Legii, która wyciągnęła wnioski z poprzedniego lata i już w czerwcu zajęła się ściągnięciem solidnego i wartościowego centra po obu stronach parkietu.

Groselle to zawodnik, którego brakowało Legii w poprzednim sezonie — czyli centra robiącego sporą różnicę swoją grą w ataku. Amerykanin jest bardzo dobry w grze w polu trzech sekund i dodatkowo ma też solidny rzut z półdystansu. Ponadto też wykańczanie akcji w grze tyłem do kosza nie stanowi dla niego problemu. Pomaga mu też to, że jest leworęcznym graczem. Jest również obdarzony bardzo dobrymi warunkami fizycznymi (213 cm wzrostu), co sprawia, że niełatwo jest z nim rywalizować na zbiórce — w tym elemencie jest dobry zarówno i w ataku i w obronie (średnio prawie 8 zbiórek na mecz w Zastalu). Dodatkowo jest też solidny w defensywie – w Zielonej Górze notował średnio jeden przechwyt i blok na mecz, co na środkowego (zwłaszcza ta pierwsza statystyka) nie jest złym wynikiem. Poza tym też Groselle bardzo dobrze zbiega pod kosz po akcjach pick&roll. Kolejnym atutem jest to, że będzie w kolejnym sezonie grał w Legii z Łukaszem Koszarkiem, z którym miał okazję grać już w Zastalu.

Jedynym mankamentem Amerykanina jest brak rzutu za trzy punkty, ale Groselle to zawodnik, którego Legia potrzebowała. Jest to gracz, który ma dominować pod koszem zarówno w ataku, jak i w obronie. Byłego centra Zastalu stać na dokonanie tej sztuki i w mojej opinii jest to jeden z najlepszych do tej pory tegorocznych transferów w Energa Basket Lidze.

Trefl chce wrócić do czołówki – Freimanis ma w tym pomóc

Trefl Sopot chce wrócić do ligowej czołówki w kolejnym sezonie. Sopocianie w porównaniu z ostatnimi rozgrywkami będą mieć większy budżet na zawodników, a co za tym idzie lepszy jakościowo skład. Z każdym kolejnym ogłaszanym zawodnikiem klub tylko potwierdza swoje wysokie aspiracje. Kontrakt o 3 lata przedłużył Michał Kolenda, tego lata do Sopotu trafili Jarosław Zyskowski czy Andrzej Pluta jr, a dzisiaj doszedł kolejny gracz. To 34-letni Łotysz Rolands Freimanis, który w polskiej lidze dał się poznać z bardzo dobrej strony w barwach Anwilu Włocławek czy Zastalu Zielona Góra. W tym drugim klubie poczynił znaczący postęp w swojej grze pod wodzą trenera Tabaka.

Freimanis jest typem gracza na pozycję numer cztery, który bardzo umiejętnie rozciąga grę z obwodu. To zawodnik, który oddaje też więcej rzutów za trzy niż za dwa punkty w swojej grze, ale też jest w stanie dobrze zagrać tyłem do kosza. Można powiedzieć, że to trochę taka wersja rozszerzona Pawła Leończyka, gdyż Łotysz też dobrze wykańcza akcje 1 na 1, a do tego dokłada skuteczny rzut zza linii 6,75 metra (37% w tym elemencie). Ponadto jest również solidny na desce (śr. 5 zbiórek na mecz) i ma spore doświadczenie z gry na europejskich parkietach. Freimanis, który jak grał w Zastalu został wybrany najlepszym rezerwowym ligi VTB, w minionym sezonie też dobrze radził sobie w tych silnych rozgrywkach (śr. 10 punktów na mecz w Niżnym Noworogród).

Warto również zaznaczyć, że trener Tabak pracował już w przeszłości z 34-letnim skrzydłowym, co oznacza, że Chorwat wie, jak wkomponować go do swojego systemu gry. Tak samo jest z Łotyszem, który wie, czego od niego będzie oczekiwać szkoleniowiec. Nie zdziwi mnie sytuacja, jeśli w Sopocie Freimanis również będzie zaczynał mecze z ławki, ale i tak będzie dostawał sporo minut na parkiecie. Ciekawie będzie się uzupełniał na skrzydle w trójce z Michałem Kolendą i Jarosławem Zyskowskim juniorem. To bardzo ciekawy transfer sopockich działaczy.

Czy Kulka zrobi kolejny progres w Warszawie?

Grzegorz Kulka (nr 14) | Fot. Andrzej Romański – PLK

Dwa lata temu Grzegorz Kulka został zawodnikiem Legii Warszawa. Z jednej strony był po solidnym sezonie w 1-ligowym Górniku Wałbrzych, ale z drugiej nie miał za sobą wcześniejszej udanej przygody w EBL. Ten transfer był lekką niewiadomą. Jednak pod okiem trenera Wojciecha Kamińskiego Kulka poczynił znaczący progres w swojej grze, co poskutkowało powołaniem do reprezentacji Polski przez Igora Milicicia. W minionych rozgrywkach kapitalnie grał również w fazie play-off, gdzie miał spory udział przy detronizacji mistrza Polski Stali Ostrów Wielkopolski w ćwierćfinale (Legia wygrała serię 3-0). Szkoda jedynie, że w później w pierwszym finałowym starciu ze Śląskiem Wrocław doznał poważnej kontuzji kostki, która wykluczyła go już do końca rywalizacji z gry. Jednak to nie będzie jego ostatni występ dla stołecznej drużyny — polski podkoszowy zagra w Legii jeszcze przez kolejne dwa sezony. To bardzo dobra wiadomość dla warszawskich kibiców.

W poprzednim sezonie Kulka w średnio 23 minuty spędzane na boisku rzucał 8 punktów i dokładał do tego 4 zbiórki. Przez te dwa ostatnie lata poczynił znaczny progres w rzucaniu (zwłaszcza z dystansu), co sprawia, że nie jest już zawodnikiem, którego można bezkarnie odpuszczać w kryciu na obwodzie. Ponadto też jest solidnym zbierającym, co pokazywał nieraz w minionych rozgrywkach (jego zbiórki w ataku w serii ze Stalą były bardzo istotne dla wygrania serii). Warto również nadmienić, iż Kulka nie jest graczem, który będzie pierwszą opcją drużyny w ataku, ale jest za to bardzo solidnym roleplayerem, którego wsparcie jest również bardzo ważne. Nieraz jest cichym bohaterem spotkania i nie ma problemu, z tym że nie jest liderem drużyny. Rola, którą pełni Polak często jest jednak nawet ważniejsza od bycia gwiazdą i on wypełnia ją znakomicie. Nic więc dziwnego, że miał oferty kontraktów z innych czołowych polskich klubów, ale sam podkoszowy był zdecydowany, aby zostać w stolicy.

Progres, który poczynił grając pod wodzą trenera Kamińskiego, doprowadził go do powołania do kadry Polski. Jedyną niewiadomą przed nadchodzącym sezonem jest jedynie jego forma po poważnej kontuzji kostki. Jednak Kulka cieszy się takim zaufaniem ze strony sztabu szkoleniowego i klubu, że jestem pewny tego, że kolejny sezon też będzie bardzo dobry w jego wykonaniu.

Cel wciąż Twardym Piernikiem

Miał bardzo ciekawą ofertę z warszawskiej Legii, która w przyszłym sezonie zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Mógł tam walczyć o kolejne mistrzostwo Polski w swojej karierze. Jednak on postawił na stabilizację. Aaron Cel w dalszym ciągu będzie Twardym Piernikiem i spędzi swój szósty rok z rzędu w toruńskim klubie. Bez wątpienia 35-letni skrzydłowy będzie jednym z liderów drużyny trenera Milosa Mitrovicia, w której będzie wielu młodych zawodników (m.in. Kacper Gordon czy Szymon Janczak). Będą oni mieli więc bardzo dobrego i doświadczonego zawodnika i mentora, przy którym będą mogli jeszcze bardziej rozwinąć swoje koszykarskie umiejętności. Cel od kilku lat to jeden z czołowych ligowych podkoszowych i powinien być cennym wsparciem dla zespołu, który będzie walczył o grę w fazie play-off w nadchodzących rozgrywkach. Zatrzymanie go na Kujawach to duży sukces toruńskich działaczy.

Cel to zawodnik, który od sześciu sezonów jest w wysokiej i równej dyspozycji w EBL (śr. 10-12 punktów na mecz). Dobrze rozciąga grę, gdyż ma solidny rzut z dystansu. Jednak też bardzo dobrze gra tyłem do kosza oraz w grze 1 na 1. Przede wszystkim jednak Cel ma wysokie koszykarskie IQ — znakomicie czyta grę rywali na parkiecie i ma świetny timing na boisku. Można wręcz powiedzieć, że takiego gracza brakowało nam w czerwcowym okienku reprezentacyjnym (wygrana 90:85 z Izraelem i porażka 83:93 z Niemcami). Ponadto jest również dobrym zbierającym i dodaje też coś od siebie wartościowego w obronie (śr. 1,5 przechwytu na mecz w ostatnim sezonie).

Polak może nie jest typem zawodnika, który będzie główną gwiazdą drużyny i poprowadzi ją w pojedynkę do ligowych medali. Jednak jak najbardziej nadaje się na opcję numer dwa w ataku i zawsze daje wartościowe wsparcie drużynie. Niezależnie od tego, czy dobrze się spisuje w ataku w danym meczu, czy nie. Jest bardzo doświadczonym i niekonfliktowym graczem, którego chciałaby mieć w swojej drużynie połowa polskiej ligi. Z tych wszystkich względów toruńscy kibice tym bardziej powinni docenić fakt, że Cel szósty rok z rzędu zagra w toruńskim zespole. Dla trenera Mitrovicia to również bardzo ważna i dobra wiadomość. Ma cennego i doświadczonego zawodnika, który może być jednym z liderów jego ekipy.

Gruszecki odbuduje się w Stargardzie?

Karol Gruszecki (nr 33) | Fot. Andrzej Romański – PLK

Karol Gruszecki to chyba najlepszy przykład zawodnika, którego niełatwo wpasować do systemu gry i opinie kibiców są o nim bardzo zróżnicowane (częściej pojawiają się te negatywne). Parę lat temu w Czarnych Słupsk był jednym z liderów drużyny. Natomiast w ostatnich sezonach nie szło mu już z kolei aż tak dobrze w Toruniu czy ostatnio w Treflu Sopot. Spora część jego problemów wynikała tam jednak z tego, że sztaby szkoleniowe obu ekip nie miały za bardzo pomysłu jak odpowiednio wkomponować Gruszeckiego do zespołu. Przez to wartość Gruchy na rynku transferowym latem spadła (2-3 lata temu jeden z najdroższych Polaków w EBL), gdyż ma on za sobą przeciętne rozgrywki, w których głównie można powiedzieć, że był odpowiedzialny tylko za rzucanie i zdobywanie punktów. Teraz główkować nad rolą 32-latka w ekipie będzie Sebastian Machowski, czyli nowy trener PGE Spójni Stargard. Mimo różnych opinii fanów i koszykarskich ekspertów, ten ruch moim zdaniem może się opłacić stargardzkiemu klubowi.

Gruszecki swój najlepszy mecz w poprzednim sezonie rozegrał w… Stargardzie. Miał 22 punkty (9/13 z gry) i dołożył do tego 8 asyst, a Trefl wygrał na wyjeździe 94:82. Widać więc, że Polakowi całkiem dobrze gra się w stargardzkiej hali, co może tylko pomóc Spójni w osiąganiu dobrych wyników w nadchodzących rozgrywkach. Ponadto też polski skrzydłowy pokazał w ostatnich latach, że bardziej jest graczem typu catch&shoot, co wychodziło mu z różnym skutkiem. Jeśli jednak odpowiednio będzie wpasowany w system, a trener Machowski skupi się w swojej taktyce na wykorzystywaniu potencjału strzeleckiego Gruszeckiego (który mimo wszystko ma spory), to może mieć z tego tytułu wiele korzyści. Czasami też umiejętnie spenetruje pod kosz i dobrze rozrzuci piłkę do kolegów z drużyny na obwód. Z kolei innym sprzyjającym czynnikiem może być też fakt, ze w Stargardzie będzie grał z rozgrywającym Tomaszem Śniegiem, z którym grał już w Toruniu. Ich współpraca na boisku może wyglądać ciekawie.

Jednak mankamentem w grze Gruszeckiego jest na pewno nierówna forma w przekroju całego sezonu i niezbyt dobra obrona, co nie raz wykorzystywali rywale Polaka. Trener Machowski zyskuje całkiem doświadczonego zawodnika, ale niełatwo będzie mu dobrze wpasować go do swojego systemu gry. Będzie musiał podjąć pewne ryzyko. Czy się opłaci? Tego nie wiemy, ale jak wiadomo – kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Kolejna, bo już piąta część serii o transferach Energa Basket Lidze, ukaże się już w następnych dniach. Z tego miejsca już serdecznie zapraszam do jej przeczytania!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwa × 5 =