„Trudno znaleźć złoty środek” – nauka zdalna i stacjonarna
9 min readWprowadzenie w marcu 2020 roku nauczania zdalnego było koniecznością. Z dnia na dzień uczniowie, nauczyciele i pracownicy szkół oraz uczelni musieli dostosować się do nowej formy zajęć. Dla wielu było to doświadczenie graniczące z abstrakcją. Powodowało niemały stres, potęgowany przez rozprzestrzeniającego się koronawirusa.
Osoby, które podzieliły się ze mną swoimi wrażeniami – Weronika, Michał i Kasia – podkreślają, że czuły się, jakby wypłynęły na nieznane wody. Dominującym uczuciem była niepewność, a także świadomość, że trzeba przystosować się do nowej rzeczywistości. Rozmawiamy ponad półtora roku po pierwszym lockdownie.
Pierwsze wrażenia
Pytam Weronikę, jak się czuła, kiedy w marcu 2020 roku zmieniliśmy formę nauczania na zdalną. W jej odpowiedzi wybrzmiewa poczucie niepewności, związane ze znalezieniem się w nowej sytuacji. Mówi, że na początku miała problemy ze zorganizowaniem przestrzeni. Mieszkała w tym czasie ze swoim chłopakiem w Gdańsku, gdzie dzielili jeden pokój, przez co przeszkadzali sobie w trakcie zajęć. Kłopot rozwiązał się po przeprowadzce, również za sprawą mniejszej ilości zajęć pod koniec semestru. Zmiana przestrzeni umożliwiła Weronice dostrzeżenie pozytywów nauczania zdalnego. Michał – mój drugi rozmówca – ma podobne wrażenia. Mówi, że trudno było mu skupić się na zajęciach. Martwiło go, że niczego się nie nauczy z powodu trudności w notowaniu i braku bezpośredniego kontaktu z prowadzącym. Jednocześnie cieszył się, że będzie mógł w tym samym czasie słuchać wykładów i szukać materiałów do pracy magisterskiej.
Najbardziej ambiwalentną odpowiedź otrzymuję od Kasi. Z jednej strony podobało jej się, że będzie mogła odpocząć od pośpiechu i rutyny, związanych z nauką na uczelni, oraz spędzić więcej czasu z rodziną. Z drugiej strony, pandemia utrudniała skupienie się na nauce, a sama forma zajęć, połączona z pobytem w domu, dawała wrażenie oderwania od rzeczywistości.
Koncentracja
Nie ma efektywnej nauki bez skupienia się na zajęciach. Jednym z największych wyzwań nauczania zdalnego jest konieczność dużej samodzielności, również, jeśli chodzi o koncentrację. Wielu uczniów skarżyło się na spadek efektywności w trakcie zajęć online – jak ustosunkowują się do tego moi rozmówcy?
Michał mówi, że na zajęciach stacjonarnych pojawiają się rozpraszacze w postaci innych ludzi. Wspomina, że zdarzało się, by studenci w ostatnich ławkach oglądali Netflixa. Pojawiały się też niespodziewane telefony, rozmowy i hałaśliwe wstawanie z miejsc, by pójść do łazienki. Zajęcia zdalne umożliwiły Michałowi odcięcie się od tych bodźców, dzięki czemu zaczął bardziej się skupiać.
– Chociaż z drugiej strony – dodaje pół żartem, pół serio – mam trzy papugi w pokoju, więc teraz one służą mi jako rozpraszacze.
Weronika zwróciła uwagę, że ma problemy ze skupieniem się nad jedną rzeczą, przez co na zajęciach stacjonarnych łatwo się rozprasza. Siedzenie w ławce przez wiele godzin i słuchanie, niejednokrotnie monotonnych, wypowiedzi prowadzących wspomina szczególnie negatywnie. Z tego powodu zajęcia online okazały się dla niej dużo wygodniejsze – w trakcie wykładów i ćwiczeń mogła rysować lub gotować obiad, ponieważ nikt tego nie widział. Istotna jest dla niej możliwość położenia się w między zajęciami czy wygodnego rozłożenia się na krześle – Weronika ma problemy z kręgosłupem.
– U nas się przyjęło, że jak usiądziesz sobie wygodniej, to od razu jest to niekulturalne, a przecież chodzi tylko o to, że dbasz o siebie.
Weronika poruszyła tutaj bardzo istotny wątek. Wśród nauczycieli (akademickich rzadziej) i rodziców wciąż panuje przekonanie, że uczeń, który rysuje w zeszycie lub wierci się na krześle, nie skupia się na lekcji. Prawda jest taka, że wielu osobom – w tym mojej rozmówczyni – dodatkowy bodziec ułatwia koncentrację. Siedzenie na niewygodnym krześle i słuchanie prowadzącego, przez kilkadziesiąt minut w nieruchomej pozycji, nie sprzyja zdobywaniu wiedzy. Najbardziej efektywne metody nauczania zawierają elementy interaktywne – dzięki nim uczeń może realnie zaangażować się w naukę. Między innymi dlatego tak wielu studentów lubiło gotować obiady w trakcie wykładów. Działały one wtedy na zasadzie podcastu, którego możemy słuchać, jednocześnie zajmując się czymś innym.
Rozmowa z Kasią dodaje kolejny wymiar do omawianego tematu. Kasia mówi mi, że przez całą pandemię nie mogła skupić się podczas zajęć zdalnych. Czas i przyzwyczajenie nie grały tu większej roli, ponieważ pojawił się problem ze sprzętem.
– Właściwie to główną trudność na zdalnych stanowiło chyba słabe połączenie. Często nic nie słyszałam, przez co zwyczajnie nie chciało mi się tracić na to czasu.
Mimo to, kłopoty pojawiały się także w trakcie nauczania stacjonarnego – Kasia ma dużą wadę wzroku. Z tego powodu nie zawsze jest w stanie zobaczyć treści na prezentacji lub tablicy. Uczestniczenie w lekcjach na komputerze to niweluje.
Kwestie ekonomiczne
Michał i Weronika podkreślają, że zajęcia zdalne wiążą się z oszczędnością pieniędzy i czasu. W raporcie Rzecznika Praw Dziecka, dotyczącym kondycji psychicznej polskich uczniów, podkreślono, jak męcząca jest konieczność długich dojazdów do szkoły. Choć moi rozmówcy są studentami, zdaje się, że ich sytuacja pod tym względem wygląda podobnie.
Michał zwraca uwagę na nieliczne połączenia między Gdańskiem a Kościerzyną, z której pochodzi. Zanim zamieszkał w Trójmieście, dojazdy na uczelnię stanowiły prawdziwe wyzwanie. Mówi, że musiał wstawać o piątej rano, żeby dotrzeć na jedne zajęcia o dziesiątej. Półtorej godziny jazdy pociągiem, kolejne półtorej w oczekiwaniu na zajęcia, ponieważ innego połączenia nie było. Potem powrót do domu. Kiedy pytam go, jak wpływało to na jego samopoczucie, odpowiada, że był nie do życia.
Równie ważny jest aspekt finansowy. Michał mówi o cenach wynajmu w Gdańsku, które przekraczają możliwości większości osób studiujących dziennie. Polska jest krajem, w którym ponad 40% młodych ludzi w wieku 25-35 lat wciąż żyje z rodzicami, ponieważ nie mogą pozwolić sobie na wynajem mieszkania. Możliwość nauki z domu stwarza szansę dla osób, które w innym wypadku z powodów finansowych nie mogłyby sobie pozwolić na zdobycie wyższego wykształcenia.
Zdrowie psychiczne
Autorzy raportów dotyczących stanu psychicznego polskiej młodzieży biją na alarm. Nastolatkowie są przemęczeni, zestresowani i często nie otrzymują żadnej pomocy. Szkoła jest zwykle jednym z miejsc, które pogarsza ich stan. Moi rozmówcy, dzięki nauce online, znaleźli z kolei przestrzeń do rozwoju. Możliwość odizolowania się od stresogennego środowiska wpłynęła pozytywnie na ich dobrostan psychiczny.
Michał mówi, że miał kiedyś fobię społeczną, która wciąż daje o sobie znać. Na pierwszym i drugim roku studiów, podczas zajęć stacjonarnych, nie był w stanie z nikim rozmawiać, przez co nie nawiązywał znajomości. Przy projektach zespołowych liczył na to, że ktoś przyjmie go do siebie, nie potrafił również zadawać pytań prowadzącym. Na zajęciach zdalnych łatwiej było mu się otworzyć. Fizyczny dystans, dzielący go od rówieśników i wykładowcy, sprawia, że chętnie bierze aktywny udział w zajęciach.
Mój rozmówca zwraca uwagę na to, że szkoła jest miejscem, w którym może dochodzić do psychicznego i fizycznego znęcania się nad uczniami. Tak było, kiedy chodził do podstawówki.
– Na zdalnych czegoś takiego nie ma, bo jeśli ktoś ci przeszkadza, to możesz go wyciszyć i on nie jest w stanie fizycznie nic ci zrobić.
Dodaje, że zajęcia online ułatwiają dostrzeganie i zgłaszanie nadużyć ze strony prowadzących – można na przykład nagrać daną sytuację i zareagować.
Weronika studiowała Psychologię Zdrowia na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, jednak po dwóch latach zmieniła uczelnię na Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej. Jednym z powodów było poczucie wyobcowania i braku akceptacji, których doświadczyła na pierwszej uczelni. Opowiada mi, że rówieśnicy mieli ją za „dziwaka”. Uważa, że powodem mógł być jej specyficzny sposób bycia i ubierania się. Przez te doświadczenia nauka zdalna była dla niej wytchnieniem.
Zupełnie inaczej opisuje atmosferę panującą na SWPS.
– Gdy poszłam na SWPS, moja rozmowa z pierwszą osobą, z którą się przywitałam, była o tym, jakie leki psychiatryczne bierzemy. Jest różnica, nie? Wiesz, będąc psychologiem nie powinno się uznawać zaburzeń za tabu.
Weronika zaznacza, że lubi zajęcia stacjonarne na obecnej uczelni – ma to związek ze środowiskiem, które jest otwarte i akceptujące.
Dopytuję ją, jakie widzi zalety nauki zdalnej. Porusza wątek swojego introwertyzmu. Mówi, że kontakt z ludźmi czasami przerasta jej możliwości i że zajęcia online pozwalają jej odpocząć. Nie są tak przytłaczające. Czuje się też bardziej komfortowo, kiedy nie widać jej na kamerce w całości. Ostatnio mocno przytyła i większość ubrań ma do wymiany, przez co czasami nie ma czego założyć. Powoduje to poczucie dyskomfortu, które jednak niwelowane jest przez możliwość wyłączenia kamerki.
Kasia również wspomina o komforcie, który wynika z fizycznego oddalenia od wykładowców. W jakiś sposób bariera w postaci dzielącego ich ekranu sprawia, że mniej się stresuje. Nie trzeba także podchodzić do tablicy, z czym wiążą się obawy przed kompromitacją. Kasia zauważa, że nie zawsze na zajęciach istnieje przestrzeń na popełnianie błędów.
Kiedy pytam ją o doświadczenia z lat szkolnych, opowiada, że koledzy z klasy śmiali się z jej prób rysowania mangi. Nauczyciele przymykali na to oko. Kasia do dzisiaj źle wspomina ten etap edukacji. Nauczanie zdalne dało jej możliwość rozwinięcia swoich twórczych zainteresowań i zadbania o zdrowie psychiczne.
Jak możemy się wspierać
Na sam koniec rozmowy pytam Michała, Kasię i Weronikę, co ich zdaniem można zrobić, by uczynić środowisko szkolne lub akademickie bardziej przyjaznym.
Michał zwraca uwagę na systemowość problemu. Na samopoczucie ucznia czy studenta mają wpływ różne grupy. Jeśli którykolwiek z obszarów będzie dysfunkcyjny, system się zapada. Jego zdaniem najważniejsze jest reagowanie na krzywdę. Uważa, że brak reakcji oznacza przyzwolenie.
Weronice podoba się, że wykładowcy na SWPS uczestniczą w kursach, na których uczą się używać jak najmniej nacechowanych płciowo zwrotów. To szczególnie istotne dla tożsamości osób niebinarnych. Mówi, że na wielu zajęciach mogli wpisać na listę imię, którego chcą używać, a także swoje zaimki. Pamięta, że prowadzący zajęcia ze statystyki miał na tapecie laptopa tęczę z flagą osób transpłciowych oraz symbolem ruchu Black Lives Matter.
– Od razu czujesz się dzięki temu bezpieczniej, nie czujesz się jakimś wyrzutkiem ze względu na swoją tożsamość.
Kasia mówi o konieczności wzajemnego zrozumienia.
– Wszyscy jesteśmy ludźmi. Możemy mieć gorsze dni i tego prawa nie należy nikomu odbierać.
Na zakończenie
Nauka zdalna jest dla współczesnych uczniów i studentów przeżyciem pokoleniowym. Próżno szukać w historii najnowszej podobnego wydarzenia. Niepewność w zderzeniu się z czymś nieznanym to naturalny odruch. Potwierdzają to nie tylko świadectwa moich rozmówców, ale także liczne głosy uczniów pozostające w podobnym tonie. Obawa przed nauczaniem zdalnym nie wynikała oczywiście z samej formy, a przynajmniej nie tylko z niej. Istotny czynnik był powód zorganizowania nauki w ten sposób, a więc pandemia koronawirusa. Oswojenie się z sytuacją wymagało czasu – i dopiero wtedy możliwy był jaśniejszy ogląd sytuacji.
W trakcie moich rozmów o stosunku do różnych form nauczania, prędzej czy później, padały słowa „to zależy”. Taka jest istota poruszonego zagadnienia. Nie da się w sposób obiektywny ocenić, która forma jest lepsza lub gorsza. Składa się na to zbyt wiele różnorodnych i przede wszystkim indywidualnych czynników – osobistych, zdrowotnych, ekonomicznych. To, co dla jednych będzie zaletą – jak chociażby możliwość izolacji – inni będą postrzegać jako wadę.
Jedno nie ulega wątpliwości. Doświadczenie pandemii i nauki zdalnej było (i w dużym stopniu wciąż jest) wydarzeniem, które odcisnęło na nas pewne piętno. To zjawisko, którego skutki będziemy poznawać jeszcze długi czas, i któremu ciekawie będzie się przyjrzeć z perspektywy lat.