Wielki chaos – czyli jaka jest kultura jazdy w Turcji

Dzielnica Kadıköy, Stambuł, fot. Archiwum własne

Kultura jazdy w Turcji to zarazem pierwsze i jak dotąd największe zdziwienie, którego doznałam po przyjeździe do tego kraju. Jeżeli tak jak ja kiedyś, uważasz, że Polacy na co dzień nadmiernie używają klaksonu, zachęcam cię do dalszej lektury moich spostrzeżeń dotyczących tego, jak jeździ się w Turcji. 

Pierwsze zderzenie z rzeczywistością  

Nigdy nie zapomnę swoich pierwszych kilkudziesięciu minut w Stambule, kiedy po wyjściu z lotniska próbowałam znaleźć taksówkę, która zawiezie mnie z bagażem do domu. Teraz moje przyzwyczajenie do poruszania się po stambulskich ulicach sprawia, że wszystko z dnia na dzień zdumiewa mnie coraz mniej. Wtedy jednak nie potrafiłam pojąć, dlaczego żaden samochód nie przepuszcza mnie na pasach, dlaczego pojazdy z taką prędkością lawirują pomiędzy ludźmi i dlaczego zielone i czerwone światło na przejściu dla pieszych praktycznie nic nie znaczy.  

 

Dzielnica Kağıthane, Stambuł, fot. Archiwum własne

Klakson jako narodowy dźwięk Turków 

Do mojego mieszkania po raz pierwszy przyjechałam w godzinach, kiedy ulice są najbardziej zakorkowane. Z racji tego, że mieszkam w wieżowcu usytuowanym przy drodze szybkiego ruchu, codziennie w godzinach szczytu po otwarciu balkonu mam zaszczyt usłyszeć melodię, wygrywaną przez kierowców za pomocą klaksonów. Mówiąc bez cienia ironii, niejednokrotnie jest ona głośniejsza niż wezwanie do modlitwy, pobrzmiewające z jednego z ośmiu okolicznych meczetów. Ów zwyczaj ciągłego trąbienia był dla mnie szczególnie zastanawiający. Turcy bowiem są z charakteru aż nadto spokojni i opanowani. Skąd więc ta nerwowość na drogach? Otóż jak się później dowiedziałam, Turcy nie używają klaksonu tylko wtedy, kiedy wyrazić chcą zdenerwowanie. Wielokrotnie dźwięk trąbienia służy do pozdrowienia kogoś na drodze, do zakomunikowania „uwaga jadę” czy też do zwrócenia uwagi zapatrzonych w telefony ludzi na przystanku autobusowym.

Czy Turcy to dobrzy kierowcy? 

Wpierw błędnie założyłam, że tureccy kierowcy, którzy jeżdżą w tak odmienny od polskiego sposób, za nic mają sobie ludzkie życie. Jak się później przekonałam – kierujący pojazdami cechują się tutaj naprawdę wyjątkowym wyczuciem w trakcie jazdy. Dotyczy to zwłaszcza kierowców pracujących w komunikacji miejskiej. Stambuł jest metropolią, którą zamieszkuje ponad 15 milionów ludzi. W dodatku miasto jest niezwykle gęsto zabudowane. W związku z tym, większość ulic jest naprawdę wąska. Za każdym razem z podziwem obserwuję więc kierowców, którzy potrafią tak zwinnie poruszać się po tych uliczkach ogromnymi autobusami, lawirując jednocześnie wśród rzeszy pieszych, rowerzystów, kotów i oczywiście masy powszechnych tutaj skuterów.  

Dzielnica Kağıthane, Stambuł, fot. Archiwum własne.

Wieczne korki 

Kiedy zrozumiałam, że dotarcie na uczelnię zajmuje mi aż godzinę, byłam niezwykle rozczarowana. Dopiero po rozmowach z innymi studentami, którym dojazd zajmuje dokładnie dwa razy tyle, zrozumiałam, że mogło być znacznie gorzej. Stambuł to miasto, które wiecznie stoi w korkach. Środki komunikacji miejskiej są bardzo często tak przepełnione ludźmi, że wejście do tramwaju czy autobusu graniczy z cudem. Na pomoc mieszkańcom przychodzi jednak wyjątkowo sprawnie działające metro czy metrobusy, jeżdżące na specjalnie wydzielonym pasie ruchu.  

Bycie pieszym to nie lada wyzwanie  

Według moich obserwacji znacznie łatwiej być pieszym w Polsce niż w Turcji. Identyczny wniosek wysnuli również studenci stambulskiej polonistyki, którym zadałam takie pytanie. Jeden z poznanych przeze mnie kolegów z roku opowiedział mi o swoim zaskoczeniu, którego doznał podczas pierwszej wizyty w Polsce. Na początku swojego pobytu w Warszawie nie był w stanie przywyknąć do tego, że kiedy kliknie przycisk przy przejściu dla pieszych, samochody, które poruszały się przed momentem po drodze, faktycznie stają, a on może bez pośpiechu przejść przez pasy. Radość z tak oczywistego faktu wydała mi się wtedy abstrakcyjna. Im dłużej jednak mieszkam w Stambule, tym bardziej rozumiem szok, jaki wówczas musiał przeżyć. 

Jedna z moich koleżanek podzieliła się ze mną sposobem, jak wyłonić z tłumu turystę w Stambule. Każdy obcokrajowiec, według jej spostrzeżeń, na początku jako jedyny wytrwale czeka na zielone światło, aby przejść przez ulicę. Mieszkając w tak wielkim mieście jak Stambuł, trzeba przede wszystkim obserwować, jak zachowują się inni uczestnicy ruchu drogowego. Tylko poprzez analizę ich zachowań będziemy w stanie znaleźć balans, który pozwoli nam jednocześnie wpasować się w tłum i zadbać o swoje bezpieczeństwo.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

18 − 5 =