Refleksje nad Lex TVN – Czy jest o co walczyć?

Ustawa nazwana publicystycznie Lex TVN została przegłosowana. Wywołało to falę protestów w obronie wolności słowa i tzw. ,,niezależnych mediów”. W momencie obrad sejmowych znajdowałem się w Warszawie i obserwowałem zarówno protesty, jak i debatę parlamentarną. Postanowiłem w felietonicznym skrócie podzielić się kilkoma przemyśleniami.

Czy istnieją ,,wolne media”?

To bardzo ważne pytanie, które musimy sobie zadać, żeby zrozumieć, czy jest w ogóle o co walczyć. Musielibyśmy najpierw zastanowić się czym wolne media w ogóle są, a odpowiedź wcale nie jest taka prosta. Gdy sam zadaję sobie to pytanie, na myśl przychodzi mi dostęp do zróżnicowanych informacji z tzw. różnych punktów siedzenia. Miejsce będące platformą do wygłaszania opinii przez osoby o różnych poglądach. Miejsce pluralizmu i niezależności oraz neutralności światopoglądowej. Pięknie to brzmi, prawda? Niestety, rzeczywistość wygląda skrajnie odmiennie. Neutralność światopoglądowa jest mitem – nie ma ludzi myślących, którzy nie konstruują własnych opinii. Mogą je oczywiście maskować, ale zawsze będą one rzutowały na ich postrzeganie rzeczywistości oraz jej przekazywanie.

Niektóre grupy medialne mają swoje manifesty, gdzie uczciwie i otwarcie ogłaszają, jakie są ich pryncypia ideowe. Spółka Ringier Axel Springer Media (przywoływana najczęściej w kontekście repolonizacji mediów, stąd i ja ją teraz przywołuję) publikuje na swojej stronie listę wartości, których broni. Oto one:

  • We stand up for freedom, the rule of law, democracy and a united Europe. [Stoimy w obronie wolności, rządów prawa, demokracji i zjednoczonej Europy.]
  • We support the Jewish people and the right of existence of the State of Israel. [Wspieramy Żydów oraz prawo do istnienia państwa Izrael.]
  • We advocate the transatlantic alliance between the United States of America and Europe. [Opowiadamy się za sojuszem transatlantyckim między Stanami Zjednoczonymi Ameryki a Europą.]
  • We uphold the principles of a free market economy and its social responsibility. [Stoimy na straży zasad gospodarki wolnorynkowej i jej społecznej odpowiedzialności.]
  • We reject political and religious extremism and all forms of racism and sexual discrimination. [Odrzucamy ekstremizm polityczny i religijny oraz wszelkie formy rasizmu i dyskryminacji seksualnej.]

Oczywiście każdy może mieć inne zdanie na temat tych wartości, ale nie to jest clou tematu. Zwracam na to uwagę, aby wskazać, że obiektywne, neutralne światopoglądowo i w pełni niezależne media są mitem. Czy portal spółki Ringier Axel Springer zachowałby obiektywizm w kontekście sporów dyplomatycznych na linii Polska-Izrael? Czy byłby obiektywny pisząc o projektach budowy alternatywnego sojuszu wobec  hegemonii Stanów Zjednoczonych? Obiektywizm biłby w wartości grupy medialnej, która w tych kwestiach z góry deklaruje pewne ukierunkowanie ideowe. Jest to praktyka powszechna, wiele mediów realizuje konkretną myśl ideową lub reprezentuje grupy interesów.

Nie dziwi więc wieloletnia debata na temat repolonizacji mediów, które są mocno zdominowane przez zagraniczny kapitał. Stwarza to zagrożenie wywierania wpływu, mającego na celu realizację cudzego interesu narodowego. Niestety alternatywa, jaką stwarza rząd PiS, oznacza w dużej mierze kumulację mediów w rękach państwowych. Pozbawia to prasę jej najważniejszego zadania, czyli pilnowania władzy. Jeśli media staną się od niej zależne, nie będą mogły jej kontrolować, to oczywiste.

Protest w obronie wolnych mediów, Zakopane, 10 sierpnia 2021 r. (źródło: Twitter)

W związku z prawem, mającym na celu ograniczyć medialne wpływy kapitału spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego, rozpętała się ogromna burza polityczna. Opozycja podniosła alarm, że przepisy są wymierzone w główną telewizję opozycyjną, czyli amerykański TVN. To prawdopodobne, zważywszy na fakt, że TVN wciąż pozostaje bardzo wpływowy i bardzo krytyczny wobec PiS. Nie oznacza to, wbrew powszechnym opiniom, końca TVN. Najprawdopodobniej grupa Discovery, czyli aktualny właściciel, po prostu sprzeda stację firmie zarejestrowanej w Europie. Sam fakt stał się jednak zapalnikiem do debaty na temat wolności mediów oraz do organizacji protestów opozycyjnych względem rządów Prawa i Sprawiedliwości. Co ciekawe, podobne protesty odbywały się całkiem niedawno, gdy rządzili aktualnie protestujący politycy Platformy Obywatelskiej…

Polityczne déjà vu, czyli demokraci ,,nie pamiętajo”

,,Ludzie mają krótką pamięć. To ich najlepsza i najgorsza cecha jednocześnie” – mówiła jedna z bohaterek w ostatnim odcinku serialu ,,BoJack Horseman”. Gdy to usłyszałem, od razu przed oczami miałem mnóstwo sytuacji z polskiego życia publicznego. cytat ten przypomniał mi się również podczas pisania niniejszego felietonu, a dokładnie jednego tematu, który chciałem w nim poruszyć. Mamy rok 2012; ,,obrońcy demokracji” nie protestują jeszcze na ulicach, natomiast trzymają teki ministerialne w rządzie PO-PSL. Nie było jeszcze KODu, ani Strajku Kobiet, a na ulicy zaczynały dominować grupy narodowej prawicy, której oburzenie społeczne, wywołane rządami Donalda Tuska, przełożyło się na ogromne sukcesy frekwencyjne Marszów Niepodległości. Opozycja wobec liberalnego rządu stopniowo się umacniała. W tamtej chwili prawica nie posiadała wielu silnych środków medialnego przekazu. Młodsi prawicowcy, sympatyzujący z ONR, Młodzieżą Wszechpolską lub Kongresem Nowej Prawicy, tworzyli oddolne środki komunikacji w internecie, w którym panowała wówczas znacznie większa wolność niż dzisiaj. Starsi, sympatyzujący z PiS i Solidarną Polską, gromadzili się wokół Telewizji Trwam oraz Radia Maryja. Nie istniała jeszcze nawet Telewizja Republika. I właśnie w 2012 r. ci, którzy dziś nazywają PiS partią niszczącą wolność słowa, zamykającą usta opozycji, itd. robili coś bardzo podobnego.

Marsz w obronie Telewizji Trwam, Gorzów Wielkopolski, 15 września 2012 (źródło: Wikipedia)

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji za rządów PO-PSL nie udzieliła Telewizji Trwam, czyli de facto głównej telewizji opozycyjnej, koncesji do nadawania na pierwszym multipleksie Naziemnej Telewizji Cyfrowej. KRRiT odbierała zatem TV Trwam możliwość nadawania do kilkunastu milionów odbiorców. Przez Polskę przetoczyły się wówczas masowe protesty, jak np. Ogólnopolski Marsz w Obronie Wolnych Mediów organizowany przez Jarosława Kaczyńskiego. Nie, nie opisuję teraz alternatywnej rzeczywistości. Takie wydarzenia miały miejsce niecałą dekadę temu. Co więcej, w wyżej wspomnianych marszach zwolenników TV Trwam brało udział, według różnych szacunków, 180-50 tys. osób, w zależności od tego, kto informację podawał, więc uznajmy kompromisowo, że prawda leżała gdzieś pośrodku. Wciąż były to protesty bardzo liczne, odbywające się zarówno w dużych miastach (wspomniany wyżej kilkudziesięciotysięczny marsz na ulicach Warszawy), jak i w miejscowościach powiatowych. 

Sprawie nieprzyznania koncesji największemu medium opozycyjnemu przyjrzała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, a ZG Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich pisał: ,,eliminowanie Telewizji Trwam z grona nadawców naziemnej telewizji cyfrowej jest zaprzeczeniem fundamentalnych zasad państwa demokratycznego – wolności słowa, pluralizmu poglądów, swobody ich głoszenia i równego dla wszystkich podmiotów dostępu do środków technicznych zapewniających możliwość prezentowania tych poglądów społeczeństwu’’. Sprawę, na korzyść protestujących, komentował nawet papież Benedykt XVI.

Dopiero rok później, w 2013 r. TV Trwam otrzymała możliwość nieskrępowanego nadawania poprzez Naziemną Telewizję Cyfrową. Nie był to jednak koniec walki na linii rząd – opozycyjne media. W 2014 r. KRRiT nałożyła na TV Trwam wysoką karę finansową za transmitowanie na żywo największej w ówczesnej historii III RP manifestacji antyrządowej, czyli Marszu Niepodległości. Tak, największa opozycyjna telewizja musiała płacić kary za relacjonowanie marszu. KRRiT uznała, że relacjonowanie aktów takich, jak np. podpalenie tęczy na Placu Zbawiciela nie powinno mieć miejsca w telewizji. Wyobraźmy sobie teraz sytuację, w której obecne instytucje rządowe ograniczają media relacjonujące np. Strajk Kobiet, ponieważ w materiale, dajmy na to TVN, słychać wulgarne hasło ,,Wypier***” i widać mazanie piorunów na murach. Zapewne ,,obrońcy demokracji” stwierdziliby, że jest to celowe uciszanie opozycji i mieliby rację, gdyby nie to, że sami robili dokładnie to samo.

Gdzie dwóch się bije, tam… dwoje korzysta?

Historia walki z TV Trwam zestawiona ze współczesną historią Lex TVN wydaje się być niemal tą samą historią, przedstawioną w krzywym zwierciadle. Ci, którzy bili tamtych, teraz sami są przez tamtych bici, chciałoby się powiedzieć. Burzy to, tworzoną przez demoliberałów, fałszywą dychotomię ,,dobrych obrońców wolności słowa” i ,,złych totalitarystów”, a pokazuje, jak realnie wygląda polityka, zgodnie ze schmittowskimi teoriami polityczności. Oczywiście strona rządowa ma sobie również wiele do zarzucenia. Reasumpcja głosowania, czyli głosowanie ,,do skutku, aż wygramy” jest pogwałceniem zasad parlamentaryzmu – nikt, poza dziennikarzami tworzącymi siermiężną rządową propagandę, ukazującą się w TVP i satelickich mediach, nie jest w stanie temu zaprzeczyć. ,,Kupienie” Pawła Kukiza też jest raczej faktem. Spodziewam się, że wkrótce członkowie Kukiz’15 dostaną stanowiska rządowe. Choć oczywiście hejt, jaki wylał się na byłego rockmana ze strony miłośników tolerancji, jest co najmniej hipokryzją. Zwieńczeniem tego festiwalu nienawiści była wypowiedź Radosława Sikorskiego, nazywającego Kukiza ,,szmatą”, w programie na żywo, bez jakiejkolwiek reakcji prowadzącej, Moniki Olejnik.

(źródło: Twitter)

Te wszystkie obrzydliwe zachowania jednej i drugiej strony nie są bezcelowe i składają się na obrazek polskiej liberalnej demokracji, opierającej się na zaognianiu sporów politycznych. Budowanie polityki na niechęci (choć dziś lepszym słowem byłaby nienawiść) wobec strony przeciwnej jest widoczne zarówno po stronie mediów rządowych, jak i po stronie liberalnej opozycji. Politycy i architekci opinii publicznej wiedzą, że najłatwiej budować na strachu i nienawiści, dlatego z lwiej części PiSowskiego przekazu medialnego wylewa się treść: ,,głosujcie na nas, bo wrócą prześladowania patriotów, złodzieje, ruch LGBT zdominuje Polskę itd.”, a z kolei Koalicja Obywatelska mówi o ,,autorytaryzmie”, ,,ograniczaniu swobód obywatelskich” i ,,propagandzie nienawiści”. Przekaz pozytywny nie pobudza elektoratu tak, jak przekaz negatywny. Zyskują na tym po równo rządzący i główna koalicja opozycyjna, a choć może to zabrzmi patetycznie, traci na tym Polska. Traci naród, który został podzielony na ,,potomków UBeków, warszawskie kawiorowe elyty i Julki” oraz na ,,stare mochery, katoli i faszystów”. To przykry wniosek, ale aktualna sytuacja społeczno-polityczna i krótkowzroczność Polaków nie napawa optymizmem. Do tego fakt, że zaognianie sporu narodowego leży w interesie obu wiodących partii, nie daje nadziei, że cokolwiek może ulec zmianie.

Światełko w tunelu

Atak na posła Dobromira Sośnierza podczas demonstracji w obronie wolnych mediów pod Sejmem RP, Warszawa, 11 sierpnia 2021 r.  (źródło: Twitter)

Języczkiem u wagi w trakcie głosowań stała się partia narodowców i konserwatywnych liberałów, czyli Konfederacja. Komentatorzy zastanawiali się długo, jaką decyzję podejmie ugrupowanie. Ich głos był bardzo istotny, zwłaszcza po odejściu z rządu Zjednoczonej Prawicy frakcji Jarosława Gowina. Ostatecznie Konfederaci wstrzymali się od głosu. Za tę decyzję oberwało im się z obu stron sceny politycznej. PiS ogłosił, że Konfederacja stchórzyła i to oni są jedyną prawdziwą prawicą, a opozycyjni komentatorzy stwierdzili, że to zagranie było wsparciem PiSu. Oberwało im się nawet dosłownie. Poseł Dobromir Sośnierz, wychodząc z sejmu i idąc przez zebraną na Wiejskiej demonstrację, został zaatakowany i opluty przez protestujących w obronie wolnych mediów.

Nie to jest jednak światełkiem w tunelu. Ową pozytywną drobnostką jest poprawka wprowadzona do ustawy przez wspomnianą partię. Poprawka ta w sprytny sposób de facto odbiera rządowi władzę nad TVP. Oznacza ona bowiem, że za rok władze mediów publicznych będą wybierane pośrednio przez Senat, Sejm i Prezydenta RP. Zarząd TVP zostanie odpartyjniony jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się w 2023 r. Poprawka Konfederacji przeszła, więc jeśli PiS uchwali Lex TVN, to odbierze sobie również hegemonię nad publiczną telewizją, co z pewnością wpłynie pozytywnie na pluralizm w polskiej przestrzeni publicznej.

Posłowie

Jak można było zapewne wyczuć, czytając mój felieton, nie utożsamiam się ani z ,,dobrą zmianą”, ani z ,,obrońcami demokracji”. Tekst jest luźnym zbiorem kilku przemyśleń, jakie naszły mnie podczas obserwowania tego, co działo się w stolicy i jest on raczej pesymistyczny, z racji na to, że wydarzenia, które miały tam miejsce, nie napawają mnie optymizmem. Realnie wiele się nie zmieni, a Polacy wciąż będą okopywać się w bunkrach własnych uprzedzeń i zacietrzewienia ideowego, ku uciesze polityków. Kończąc lekko żartobliwie, można by ubolewać, jaka szkoda, że jakości debaty publicznej nie da się zmienić jedną poprawką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *