(Nie)Ironicznie#6 – Erste Hilfe

Zacznę od zaspokojenia ciekawości wszystkich, którzy kliknęli ten artykuł z uwagi na niepolski tytuł: tak, to clickbait. Pozwoliłem sobie na niego z trzech powodów. Po pierwsze, zarówno (Nie)ironicznie jak i samozwańczy omnipotentny (nie mylić z impotentnym) mistrz googlowania mieli długie wolne. Po drugie, w przerwie między rokiem akademickim a wrześniowymi poprawkami, zapewne leżycie w stanie błogim i niezbyt macie ochotę przejmować się trudnymi tematami społecznymi. No i po trzecie – co mnie trochę przeraża – od tego niezbyt profesjonalnego felietonu pisanego do gazety studenckiej może zależeć czyjeś życie. I to zupełnie nieironicznie.

Dla wszystkich tych, którzy nie wiedzą i/lub są zbyt leniwi, by sprawdzić – „erste Hilfe” w języku polskim oznacza „pierwsza pomoc”. I nie chodzi tu o typową sytuację typu: rankiem, w drodze na uczelnię, widzę mężczyznę w parku leżącego na trawie, więc uznaję, że jest pijany i go olewam. Wszystkich tego typu bohaterów w śnieżnobiałych pelerynach, które nie znoszą żadnego zabrudzenia, odsyłam do artykułu 162 Kodeksu Karnego. Studenci prawa zapewne wiedzą jak to obejść, ale zwykli śmiertelnicy za nieudzielenie pomocy mogą pójść siedzieć na 3 lata…no i oczywiście będą musieli żyć ze świadomością, że przez ich głupotę/niekompetencję/lenistwo (niepotrzebne skreślić) ten mężczyzna w parku, który poszedł po bułki na śniadanie, już nigdy nie wróci do domu…

Pierwsza (nie)pomoc

– No dobra – odezwał się student kulturoznawstwa, siedząc na leżaczku w ogródku i popijając chłodną colę – To dzwonię na pogotowie i idę dalej. Udzieliłem pomocy przecież…

No tak… Zacznijmy od tego, że super, że zadzwoniłeś na pogotowie. A trochę mniej super, że pogotowie nie będzie w stanie pomóc…

– Od tego są, jak… – tu student kulturoznawstwa przemyślał swoje słownictwo – pralka od prania, żeby przyjechać i ratować! Jak zadzwonię, to już i tak zrobiłem dużo.

Problemem, jak zwykle, okazuje się nienadążająca za galopującym kapitalizmem przestarzała ludzka fizjologia. W przypadku stanu zagrażającego życiu, jakim jest nagłe zatrzymanie krążenia (NZK), po 4 minutach braku dopływu krwi w mózgu zaczynają się nieodwracalne zmiany. Od ok. 7 minuty następuje zgon.

Średni czas przyjazdu karetki w dużym mieście, np. w Gdańsku – 8 minut.

Jeżeli świadkowie nie podejmą fizycznie żadnych działań ratunkowych, te podjęte przez profesjonalistów, którym płacisz, często ograniczą się do stwierdzenia zgonu.

– To co mam niby zrobić? – oburzył się student kulturoznawstwa – nie znam się na pierwszej pomocy?

Dobrze, że to mówisz. Jak wynika z danych CBOS, w 2017 roku dwóch na trzech Polaków deklarowało, że umieliby udzielić pierwszej pomocy. To całkiem dobra statystyka. Problem ze statystyką jest jednak prozaiczny – niekiedy ma się nijak do rzeczywistości. Dla przykładu, statystycznie, z pewnością sięgającą 93 procent mogę stwierdzić, że, jako osoba w wieku od 18 do 24 lat, umiesz udzielać pierwszej pomocy – co, jak sam przyznałeś, niezbyt pokrywa się z prawdą. Pojawia się pytanie: dlaczego? Przecież niejednokrotnie mieliśmy szkolenie z „pierwszej pomocy”, prawda?

Pseudo kurs

Jak wszyscy studenci zaczynający naukę w 2020 roku, musiałem odbyć szkolenie BHP w na platformie edukacyjnej UG i, tak jak wszyscy studenci, tylko je przeklikałem, zupełnie nie sprawdzając, co tam jest. Aby odkupić winy, wszedłem tam jeszcze raz i, po skrupulatnym przestudiowaniu kursu, muszę oddać UG jedno: kurs pierwszej pomocy zrobiło lepiej niż zapisy na WF. Co wcale nie znaczy, że zrobiło go dobrze, bo poprzeczka zawieszona była dość nisko.

„Szkolenie w zakresie bezpieczeństwa i higieny kształcenia dla studentów lub doktorantów I roku (wersja podstawowa)”, bo tak to coś się zowie, jest przeładowane wiedzą, której nie zapamiętasz. Do większości opisów działań brakuje również ilustracji, które są kluczowe, by zobrazować omawiane manewry laikowi.

Co więcej, w przypadku zakrztuszenia, przy RKO, autorzy kursu proponują enigmatyczne „sztuczne oddychanie przez nos”, co mi kojarzy się jedynie z procedurą przyrządowego udrażniania dróg oddechowych, której nie wykonasz, bo zapewne nie masz kwalifikacji i rurki nosowo-gardłowej o odpowiedniej długości w tylnej kieszeni spodni.

Dalej autorzy marnują czas studenta na wykłady o prądzie, jakbyśmy studiowali na Politechnice Gdańskiej, a nie uniwerku, podczas gdy z pięciu poświęconych na to „rozdziałów” interesuje nas tylko ten zatytułowany „postępowanie”, który – nawiasem mówiąc – jest bardzo dobry.

I oczywiście, że znalazłbym inne błędy i głupoty w kursie „Szkolenie w zakresie bezpieczeństwa i higieny kształcenia dla studentów lub doktorantów I roku (wersja podstawowa)”, ale, jak mam być szczery, lepsze to niż nic. I co ważne, nawet na tym pseudo kursie podkreślana jest waga podjęcia czynności ratunkowych przed upływem tych magicznych 4 minut, o których wspominałem wcześniej.

Jeżeli bardzo Wam się nie chce przeglądać całości, zobaczcie chociaż rozdział (activity) „pierwsza pomoc”. Są to podstawy podstaw, ale opisane w sposób niezwykle przejrzysty (w porównaniu do reszty kursu).

W tym całym pseudo kursie jest jedna rzecz, za którą mogę UG pochwalić, i to zupełnie szczerze. Nazywa się to „Rycina 1. Mapa Kampusu Uniwersytetu Gdańskiego z lokalizacjami apteczek, AED i punktów zbornych.” i jest dokładnie tym, co sugeruje tytuł.

– Nie rozumiem – student kulturoznawstwa obracał mapę, starając się ją zorientować. – Co to to AED?

„Kiedy serducho zatrzyma się, biegnij, studencie, po AED”

Ten słaby wierszyk w śródtytule jest słaby celowo, aby poziom cringe’u wywaliło poza skalę, przez co na całe życie skojarzycie sobie NZK z AED i RKO. A rozwijając te skróty, AED to defibrylator automatyczny – taka skrzynka, która ratuje życie i mówi ci, co masz robić. Pamiętasz, jak mówiłem o nagłym zatrzymaniu krążenia? Wczesne użycie defibrylatora AED w połączeniu z resuscytacją krążeniowo-oddechową (RKO) znacznie zwiększa szanse osób z nagłym zatrzymaniem krążenia (NZK) na przeżycie. Szacunek dla UG za umieszczenie na kampusie 10 AED.

Jeżeli jakimś cudem ten felieton czyta ktoś z Rektoratu, proszę o kontakt. W zamian za nierelegowanie z Uczelni oferuję mój następujący pomysł: szkolenie na żywo dla WSZYSTKICH studentów, doktorantów, profesorów, asystentów, pań z dziekanatu i innych pracowników z użycia takiego AED.

Dlaczego? Bo, jak mówi stare kirgiskie przysłowie, wypadki się zdarzają.

Czy to teraz, kiedy zapewne jeździcie po Polsce i Świecie, czy w październiku, kiedy (może) wrócimy na studia, możecie natrafić na osobę, która będzie potrzebowała Waszej pomocy. Naprawdę warto się dowiedzieć,  jak uratować czyjeś życie – nawet na pseudo kursie BHP, który serwuje nasza kochana Alma Mater.

KPP

Natomiast, jeżeli już coś wiecie i chcecie poszerzyć swoją wiedzę, proponuję Wam kurs Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy. Poza tytułem „Ratownika”którym możecie szpanować podczas rekrutacji do szpitala covidowego na AMBEREXPO, uzyskacie ogrom wiedzy o ratowaniu ludzkiego życia i uprawnienia do używania takiego sprzętu, jak chociażby wspomniana wyżej, rurka nosowo-gardłowa.

Osobiście mogę polecić ten kurs. Wiedza i sposób jej przekazywania przez instruktorów sprawi, że po tym kursie poczujecie się pewni siebie i przygotowani do ratowania życia w każdej sytuacji.

I nie, Centrum Ratownictwa nie zapłaciło mi za reklamę. A szkoda…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 × jeden =