Karciane bogactwo: gra „Bankrut” — Kości zostały rzucone #6

„Bankrut”

fot. Maksymilian Dikti

Jakbym miał wybierać swój ulubiony typ gier, to zdecydowanie byłyby to po prostu gry skomplikowane i rozbudowane. Podoba mi się kombinowanie, duża ilość możliwości i uwielbiam zagłębiać się w instrukcję nowej planszówki, niezależnie od tego jak wiele ma stron. Dlatego też nie jestem wielkim fanem gier imprezowych. Oczywiście mogę zagrać, ale raczej nie będę do żadnej namawiał. Z grą „Bankrut” jest natomiast inaczej.

  • Liczba graczy: 3-6
  • Wiek: 8+
  • Czas rozgrywki: około 30 minut
  • Cena: około 30 zł (sprawdź!)

Co ciekawe „Bankrut” jest grą zaprojektowaną przez Reinera Knizii, który jest znany raczej z większych gier strategicznych np. „Samuraj”, „Tigris & Euphrates” czy „Ra”. Jest to jednak na tyle płodny autor, że ma na swoim koncie naprawdę wiele gier. Na „Bankruta” znalazło się więc miejsce, a właściwie na „Wheedle”, bo taka jest oryginalna nazwa tej gry. Jej wygląd zawdzięczamy Nikoli Kucharek, która zilustrowała polską wersję. Oryginał jest moim zdaniem niezbyt ładny.

Donośny głos kluczem do sukcesu

W grze „Bankrut” będziemy niczym na targu wymieniać się z innymi graczami towarami, po to, aby mieć jak najwięcej określonych kart. Zdobędziemy punkty pod koniec rundy, jeżeli będziemy mieli więcej niż połowę kart konkretnej grupy np. 4 z 7 owiec, które są dostępne w grze (co jest oznaczone liczbą 7 na karcie owcy). Nie będziemy tego jednak robić w turach, a jednocześnie. Gdy wszystkim graczom zostaną rozdane karty (używamy zawsze całej talii), zaczynamy równocześnie handlować między sobą, w celu osiągnięcia konkretnych zestawów. Nie ma tu żadnych większych zasad, możemy się przekrzykiwać, wymieniać ile tylko kart chcemy, a nawet oddawać je za darmo, jeżeli przeciwnik się na to zgodzi. W momencie, gdy ktoś osiągnie same przewagi np. 4 z 7 owiec, 5 z 5 cegieł i 3 z 5 zbóż, może krzyknąć „Stop!” i runda się kończy (rund będzie tyle, ile jest graczy). Następuje podliczenie punktów.

„Bankrut”

Gdyby runda się właśnie skończyła, otrzymałbym 10 punktów za cegły, 4 za ryby i -3 za złoto. W sumie 11.          fot. Maksymilian Dikti

Jedna karta, by wszystkimi rządzić

Osoba, która zakończyła rundę, krzycząc „Stop!”, otrzymuje 5 punktów no, chyba że popełniła błąd i nie mogła tego zrobić. W takim wypadku 5 punktów traci. Następnie wszyscy gracze sprawdzają swoje zestawy kart. Za zebranie wszystkich kart danego rodzaju, otrzymamy 2 punkty za każdy taki towar. Za towary, których mamy po prostu większość, otrzymamy po jednym punkcie za kartę. Jeżeli, więc tura się zakończy, a ja będę miał 5 z 5 cegieł, 5 z 7 świń i 4 z 9 złota, to otrzymam punktów 15. Proste, prawda?

Pojawia się jednak pewien haczyk, o którym nie wspomniałem wcześniej, a mianowicie jedna samotna karta, która leży odkryta na środku stołu. Będzie to jeden z dostępnych towarów i jeżeli chcemy, to możemy wymienić go na inny z naszej ręki. Zabieram ze środka owce, a oddaje kawę. Ważniejsze jest jednak to, co ta karta oznacza pod koniec rundy. Za towar, który posiadamy, ale jednocześnie znajduje się w centrum, otrzymamy punkty ujemne, nawet jeżeli posiadamy jego większość. Jeżeli zebrałem aż 8 z 9 złota, ale nie zdążę zdobyć ostatniego, które na końcu rundy leży na stole, zamiast 8 punktów, 8 punktów stracę.

Ten drobny zabieg powoduje, że rozgrywka jest jeszcze bardziej emocjonująca. Nie mogę skupiać się tylko i wyłącznie na wymianie z innymi graczami, ale muszę też spoglądać co jakiś czas na odkrytą kartę. Zdarzają się sytuacje, że osoba, która właśnie wymieniła towar ze środka na taki, który przyniesie mi ujemne punkty, od razu po wymianie krzyczy „Stop!”. Nic już z tym nie zrobię, podłożono mi świnię.

Planszowy przecinek

Pomiędzy tytułami bardziej skomplikowanymi, warto się nieco rozluźnić i odpocząć od intensywnego myślenia. „Bankrut” spełnia to zadanie doskonale. Szybka, pełna emocji rozgrywka, grafiki przyjemne dla oka, a pudełko na tyle małe, że nie zajmie nam wiele miejsca w plecaku czy na półce. Możliwe, że dla osób cichych, nie będzie to idealny wybór, jednak nie zawsze trzeba przekrzykiwać się, żeby wygrać. Czasem wystarczy wymieniać co chwila kartę ze środka stołu. Jeżeli lubicie gry z dużą dozą interakcji i lekkim aspektem zręcznościowym, to „Bankrut” powinien wam się spodobać. Nawet jeżeli nie jesteście tego pewni, to około 30 zł za taką grę, to naprawdę dobra cena.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

15 − 14 =