„Chrust” – debiutancka, solowa płyta Igora Herbuta

Fot. Jacek Poremba, kolaż: Magda Górska

„Chrust” to  pierwszy solowy album Igora Herbuta wydany w kwietniu 2020 roku. Niedawno otrzymał nominację do „Fryderyków 2021” w kategorii „Album Roku Muzyka Poetycka”, a cover piosenki „Krakowski spleen”, obecny na tejże płycie, został nominowany w kategorii „Najlepsze Nowe Wykonanie”. Uzyskane nominacje nie są niczym dziwnym czy zaskakującym. Płyta jest bowiem dopracowana pod każdym względem: aranżu, wokalu, warstwy tekstowej, a nawet kolejności występujących po sobie utworów.

Kto kojarzy Igora Herbuta wyłącznie z utworami typu „Napraw”, „Będę z tobą” czy „Papier”, może być lekko zdezorientowany po zetknięciu z jego solowym albumem. „Chrust” odsłania przed słuchaczami artystę w  bardziej stonowanej, a raczej – dojrzalszej wersji. Igora, śpiewającego o miłości, której nigdy prędzej nie odczuwał: o miłości do swojego synka Kaia. Jednak „Chrust” to nie tylko intymna opowieść o miłości rodzicielskiej, ale i o dawnych błędach, życiowych zawirowaniach i niepewnościach. Próżno szukać tu jednak przesadzonej egzaltacji czy sztucznych emocji. Zamiast tego słuchacz otrzymuje płytę pełną pięknych dźwięków, szczerych uczuć oraz osobistych doświadczeń artysty.

Początkowo płyta miała być wyłącznie instrumentalna, co z jednej strony może dziwić, a z drugiej jest zupełnie zrozumiałe. Niektóre utwory, jak np. „Wdzięczność” lub „Nie” są skomponowane w taki sposób, że, nie znając warstwy tekstowej, można intuicyjnie poczuć o czym opowiada dana kompozycja muzyczna. Poszczególne instrumenty mają określoną rolę do spełnienia, nic nie zostaje wprowadzone do utworów bez powodu – każdy dźwięk coś znaczy. Nie inaczej sprawa wygląda w przypadku słów piosenek, które niemal w całości zostały napisane przez Igora Herbuta (oprócz utworu „Los” – wiersza Leopolda Staffa oraz „Krakowskiego spleenu”). Muszę przyznać, że miałabym ogromny problem, by wskazać innego artystę, który posiadałby tak ogromny szacunek do słowa i umiejętność przekazywania tego słowa w sposób  na wskroś autentyczny i przejmujący. Teksty utworów stanowią połączenie języka mówionego z poetyckim, co czyni je jednocześnie artystycznymi, ale i przystępnymi oraz zrozumiałymi dla dość szerokiego grona odbiorców. Zarówno warstwa muzyczna, jak i tekstowa, świetnie wpasowują się w definicję słowa „chrust”, stworzoną przez samego artystę:

Chrust – wydawać by się mogło, że to liche, suche, połamane przez wiatr gałęzie, nikomu do niczego niepotrzebne, ale to one najlepiej rozpalają ogień i dają ciepło.

 

Jeśli chodzi o sam śpiew Herbuta, to naprawdę trudno jest cokolwiek mu zarzucić. Profesjonalizm, dbałość o szczegóły oraz charyzma w głosie, wraz z charakterystycznie wyśpiewywaną literą „r”, umożliwiają nawet najbardziej wprawnemu uchu odpocząć i bezkarnie delektować się muzyką. Muszę jednak przyznać, że chwilami brakowało mi specyficznej chrypy w głosie artysty i długich, wyraźnie zaakcentowanych dźwięków. Aczkolwiek, wraz ze zwiększającą się liczbą odsłuchanych ponownie utworów, zrozumiałam, że nie jest to potrzebne. Na płycie prym nad wokalem wiedzie warstwa instrumentalna, a sam Igor pokornie pozwala prowadzić się poszczególnym dźwiękom, co jest imponujące. Ale to nie znaczy, że wokal w ogóle nie zaistniał. Wystarczy wspomnieć chociażby o hipnotyzujących, jakby improwizowanych, wokalizach na końcu utworu „Miłość i mleko”. Zapewniam – wszelkie wątpliwości, związane z niedostatecznym eksponowaniem talentu wokalnego, miną bezpowrotnie po odsłuchaniu fragmentu tego utworu.

Fot. Instagram (aigorek)

Kolejność występujących na płycie piosenek ma znaczenie. „Chrust” rozpoczyna się więc od opisu sytuacji, które miały miejsce na początku roku 2020, by stopniowo wspominać minione już zdarzenia. Patrząc od końca: utwór „Krakowski spleen” wiąże się z osobistym poznaniem Kory w czasie trwania programu „Must Be the Music. Tylko muzyka”, dzięki któremu Igor i zespół LemON zdobyli popularność. „Nie”, „Amnezja i amnestia”, „Los” można odczytywać w kontekście powolnego i żmudnego budowania relacji miłosnej opartej na szczerości oraz zaufaniu. „Kroki”, „Corda” i „Ro” to z kolei zapis życiowych zawirowań, upadków, problemów, ciążącej sławy. Tracą one jednak na sile w zderzeniu z obecnością i wsparciem najbliższych. „Ro” postrzegam również jako tzw. utwór przejściowy między dawnym, a teraźniejszym życiem artysty. Wszystko przed Tobą/Było tylko próbą generalną – śpiewa Igor, a my – jako odbiorcy – możemy w pełni poczuć, jak wiele znaczyły dla niego narodziny synka Kaia. „Wdzięczność”, „Miłość i mleko” oraz „Tańczmy” to pełna optymizmu, radości i wdzięczności opowieść o cudownościach nowego, acz dość prozaicznego, życia z nowym członkiem rodziny. Pozostałe utwory, a więc „Jasny” i „Latające słonie” są zapisem radosnego stanu oczekiwania na Kaia oraz tego, jak jeden mały człowiek może rozjaśnić dotychczasową egzystencję. Nie należy jednak sztywno trzymać się sporządzonych przeze mnie podziałów. Igor Herbut podarował słuchaczom dużo przestrzeni w interpretacji poszczególnych utworów. Można zatem odbierać „Chrust” jako intymny pamiętnik samego twórcy, ale i uniwersalny zapis stanów emocjonalnych, towarzyszących człowiekowi na danym etapie życia.

„Chrust” należy odkrywać powoli, w spokoju, wytężając wszystkie zmysły lub po prostu dając się ponieść poszczególnym aranżacjom. Jedno jest pewne: warto wyruszyć w tę muzyczną podróż i pozwolić zaistnieć własnej wrażliwości, często tłumionej w chaosie dnia codziennego. Igor Herbut udowadnia, że czasem trzeba się zatrzymać, wziąć głębszy wdech, by zachwycić się tym, co zwykłe – wpisane w codzienność.

Źródła:

https://fryderyki.pl/fryderyk-2021/

http://wydawnictwoagora.pl/igor-herbut-chrust/

https://rytmy.pl/wywiad-z-igorem-herbutem/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 × cztery =