Nie dla wrażliwców, czyli „Rzeźnik” Maxa Czornyja

fot. Julita Wewiórka

Czy człowiek z natury jest zły, czy staje się takim dopiero pod wpływem życiowych doświadczeń? Tego typu pytania nasuwają nam się podczas czytania książki Maxa Czornyja. Jednak czy każdy z nas ma na tyle odwagi aby dać się wciągnąć w ten chory, przepełniony sadyzmem, bestialski świat? Jeśli ją macie możecie spokojnie czytać dalej. 

„Rzeźnik” to jedna z książek młodego pisarza oraz adwokata Maxa Czornyja, który dość szybko zyskał sporą rzeszę fanów. Jego literacki debiut miał miejsce w 2017 roku, kiedy to ukazała się powieść „Grzech”, należąca do bestsellerowego cyklu thrillerów o komisarzu Eryku Deryle. „Rzeźnik” nie jest częścią tej serii, a swą fabułą nieco odbiega klimatem od pozostałych książek. Jest to powieść kryminalna, która została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami oraz realną postacią Józefa Cyppka, znanego także pod pseudonimem „Rzeźnik z Niebuszewa”. Książka skupia się między innymi  na opowiedzeniu czytelnikowi całej historii mordercy, począwszy od momentu wybuchu I wojny światowej i aż do jego śmierci. Jednak przede wszystkim chce nam przedstawić szczegółowy portret psychologiczny, który stanowi jej sedno. Dzięki narracji pierwszoosobowej, prowadzonej z perspektywy Józefa Cyppka, możemy z łatwością wejść w jego brutalny świat.

Przy pomocy całej historii, którą serwuje nam Max Czornyj, dowiadujemy się, że życie nigdy nie oszczędzało bohatera. Już jako 20-letni mężczyzna, w wyniku działań wojennych, stracił nogę i został zmuszony do życia z protezą. Jednak wojna pozbawiła go nie tylko tego, ale też żony i dwójki dzieci. Po wojnie Cyppek żeni się ponownie, a następnie razem z małżonką wyjeżdża do Szczecina, który w tamtych czasach uważany był za wyjątkowo niebezpieczne miasto. Niedługo po przeprowadzce traci kolejną osobę – swoją świeżo poślubioną żonę. Jednak nie dosłownie, bowiem jego wybranka trafia do aresztu. Po jej zatrzymaniu mężczyzna przenosi się do mieszkania przy ulicy Wilsona 7 (obecnie ulica Niemierzyńska), na widok, którego do dziś włos jeży się na karku. Ulica ta znajdowała się w dzielnicy zwanej Niebuszewo, która mieszkańców powojennego Szczecina napawała szczególnym strachem. Mało kto miał odwagę zapuszczać się w to miejsce późną porą. Nic więc dziwnego skoro wszelkie kradzieże, napaści, gwałty były tam na porządku dziennym.

Zwrot w jego dotychczasowym życiu stanowi 11 września 1952 roku, kiedy w jego mieszkaniu odkryto zwłoki młodej sąsiadki, Ireny Jarosz. Zamordowana kobieta była jego jedyną oficjalną ofiarą. Fragment książki, który stanowi opis notatki milicyjnej, mrozi krew w żyłach:

„W pokoju na kanapie leżały zwłoki kobiety, z odciętą głową, rękami, nogami i wyciągniętymi wnętrznościami. Ręce i jedno udo przy szafie. Wnętrzności – w wiadrze pod oknem. W kuchni na zlewie, krzesłach i drzwiach czerwone plamy – część nieudolnie pościerana. Na półce przy kaflowej kuchni miska do połowy wypełniona czerwoną cieczą. Obok maszynka do mielenia mięsa ze śladami mielenia. Na talerzach serca i wątroba ludzka. Na stole, na patelni niedojedzona jajecznica z jakimś tłuszczem. Obok chleb ze smalcem, sałatka z pomidorów i kawałek surowego mięsa, chyba wołowego. Po mieszkaniu walały się butelki po piwie i wódce”.

Lekarz, który dokonywał sekcji zwłok, w wydanej przez siebie opinii stwierdził: „Sposób poćwiartowania zwłok – jednorazowe cięcia, bez powtórzeń, równo w stawach i wydobycie narządów wewnętrznych świadczą o pewnej fachowości sprawcy, wprawnej technice”. W mieszkaniu oskarżonego znaleziono również podręcznik anatomii. Morderca został skazany na karę śmierci, a jego mieszkanie przez wiele lat wzbudzało lęk pomieszany z obrzydzeniem. Obecnie znajduje się tam Wirtualne Biuro. Po jego śmierci zaczęły pojawiać się różnego rodzaju domysły oraz legendy, według których miał on być seryjnym mordercą przerabiającym ludzkie mięso na bigos. Swoje wyroby rzekomo przekazywał znajomym handlującym na pobliskich targach.

W książce autor odnosi się do powyższych historii snutych przez mieszkańców dawnego Szczecina, jakoby wydarzyły się one naprawdę. Dzięki wspomnianej już przeze mnie na początku narracji pierwszoosobowej, którą posłużył się Czornyj, czytelnik z łatwością wchodzi w umysł szalonego mordercy-kanibala. Każda zbrodnia opisana jest w sposób szczegółowy oraz drastyczny, co daje nam w efekcie niezwykle realistyczne sceny zbrodni. Skrupulatnie prowadzony monolog, który rozgrywa się w głowie Józefa Cyppka, wyjaśnia nam, dlaczego mordował tak brutalnie. W jego głowie ciągle odzywały się głosy przypominające mu o jego przeszłości. To sprawiło, że stał się sfrustrowanym, okrutnym mordercą, który ze szczególną niechęcią patrzył na kobiety i dzieci. Na samym początku, kiedy Cyppek jawi nam się jako inwalida wojenny, któremu zostało zabrane dosłownie wszystko, wzbudza on w nas uczucie litości. Jednak wraz z dalszą lekturą przekonujemy się, jaki był naprawdę. Szybko więc przestajemy go żałować i myśleć o nim jako ofierze. Ból, którego doświadczyliśmy w życiu, nie jest bowiem usprawiedliwieniem dla cierpienia, które zadajemy później innym.

Max Czornyj doskonale połączył w swej książce fakty z krążącymi legendami. Pokazuje to czytelnikowi w bardzo realistyczny sposób, jak mogło być, jeśli wszelkie domysły okazałyby się prawdziwe. Nie szczędzi nam również makabrycznych opisów, które wprawiają czytelnika w osłupienie. Każda myśl oraz czyn Józefa Cyppka, jaki został opisany w książce, został przez autora doskonale przemyślany.  Nie jest bowiem łatwo wczuć się w rolę mordercy, wejść w jego umysł tak dogłębnie, a nawet w każdą część ciała, aż do szpiku kości. Wszystko to sprawia, że im bardziej przerażeni jesteśmy, czytając tę książkę, tym bardziej ona nas wciąga. Nie jest to typowy kryminał, w którym krok po kroku odkrywamy, kto był mordercą. Książka przypomina bardziej profil psychologiczny sprawcy. Nie zmienia to jednak faktu, że nie jesteśmy ciekawi, co będzie dalej. Jedynym minusem całej fabuły jest według mnie brak chronologii, co może nieco wybijać z rytmu. Nie przeszkadza to jednak na tyle, aby nie móc chłonąć tej lektury jak gąbka. Podsumowując, drogi autorze – chapeau bas!

Jeśli lubicie tego typu tematykę, a przede wszystkim nie jesteście wrażliwcami o słabych nerwach i delikatnych żołądkach, szczerze zachęcam do przeczytania tej książki. Ja jestem zdecydowanie na TAK!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzy × 4 =