Archiwum Dźwięków. Rok 1980

Lata 80. to jedna z muzycznych dekad, w których niemało się wydarzyło i których bogactwo jest naprawdę imponujące. Niektóre utwory zostają z nami na dłużej, łamiąc czasowe ograniczenia, a inne warto sobie przypomnieć lub… poznać. W pierwszym Archiwum Dźwięków wybierzemy się w podróż do roku 1980. 

Powracanie do przeszłości i konfrontowanie z nią ówcześnie otaczających nas realiów nie jest niczym nowym. Twórczość umieszczana jest nierzadko w sieci kontekstów i aluzji, będącej nieocenionym urozmaiceniem w procesie poznawania muzyki. Mimo wielokrotnego przedefiniowania pojęcia rozrywki, nie sposób nie zauważyć wpływów minionych lat na dzisiejszy świat popkultury. Nie wyklucza to jednak faktu, że duchowe przeniesienie się w czasie może nam zapewnić tylko doświadczenie w pełni zmysłowe. Czymże innym jest założenie słuchawek i całkowite oddanie się płynącym z nich, niekiedy zapomnianym już, dźwiękom? 

1980 to takie przeboje, jak „Back in Black”, „Celebration”, czy „The Tide Is High”, a do grona debiutów tego roku należą m.in. albumy Def Leppard, INXS, Iron Maiden, Bauhaus, Ultravox czy Visage. Próbkę tego, co dobrego działo się wówczas w muzyce zacznijmy więc od kilku krążków, które same były dobrymi początkami karier.

1. Killing Joke

Już parę lat wcześniej pojawiły się zespoły, które balansowały między post punkiem a indie rockiem. Killing Joke wnieśli jednak do tych gatunków powiew elektryzującej świeżości. Zaczęli już w lutym 1980, kiedy zachwycili fanów Joy Division, występując w Londynie jako support zespołu. Krążek o takim samym tytule, jak nazwa grupy, nie zawiódł także fanów klasycznego punku. Był jednocześnie udogodnieniem dla wybrednych słuchaczy i powodem do sporu między fanatykami konkretnych gatunków. Ikoniczna okładka albumu stała się często wybieranym wzorem na kurtki i koszulki. Wykorzystano na niej fotografię tłumu uciekinierów z chmury gazu uwolnionego przez brytyjskie wojska w 1971 roku w Irlandii Północnej.

Do moich faworytów należy pierwszy utwór na płycie, czyli klimatyczne „Requiem”.

 

2. Orchestral Manoeuvres in the Dark

OMD, czyli Orchestral Manoeuvres in the Dark, to niewątpliwie prekursorzy nowej fali, charakterystycznego dla lat 80. muzycznego nurtu. Grupa chłopaków, zainspirowanych twórczością Kraftwerk i Briana Eno oraz elektronicznymi eksperymentami muzycznymi, wydała swoje pierwsze dwa albumy (OMD i Organisation) dwa lata po założeniu zespołu. 1980 to rok takich przebojów, jak „Electricity” czy „Enola Gay” – utwór o dość ciekawej genezie. Jego tytuł nawiązywał do przydomka nadanemu bombowcowi, który zrzucił pocisk na Hiroszimę. Piosenka była swego rodzaju protestem przeciwko zimnowojennej polityce Margaret Thatcher. Mimo poważnego tematu i mało poważnego brzmienia tego singla, Andy McCluskey, lider bandu, potrafił świetnie dopasować słowa to charakteru muzyki. Posłuchaj, jak śpiewa o szeroko rozumianym napięciu.

 

3. Blizzard of Ozz

Chociaż Ozzy Osbourne nie był czarnoksiężnikiem z Oz, to jego muzyka potrafiła zaczarować. W 1980 roku zaczęto się także obawiać, czy za jej pośrednictwem nie rzucał on uroku. Właśnie wtedy ukazał się debiutancki album solowy wokalisty, na którym znalazł się kontrowersyjny utwór „Suicide Solution”. Piosenka była uważana za główny powód odebrania sobie życia przez czternastoletniego fana Osbourne’a, a jej charakter określano jako destruktywny i nieodpowiedni dla młodych słuchaczy. W rzeczywistości tekst o wyniszczającym zatapianiu smutków w alkoholu nawiązywał do przedwczesnej śmierci Bona Scotta, wokalisty grupy AC/DC.

Na krążku mamy okazję posłuchać także świetną gitarę Randy’ego Rhoadsa, który zmarł tragicznie w 1982.

 

Dramatyczne okoliczności często powodują, że ze sceny znikają niezwykle wartościowi wykonawcy. Nie inaczej było w 1980. W tym właśnie roku świat pożegnał m.in. Johnna Lennona i Iana Curtisa, niedługo po nagraniu płyt, które odcisnęły ślad w historii muzyki.

4. Double Fantasy

W 1970 roku nastąpił oficjalny rozpad kultowego The Beatles. O rozstanie się muzyków z Liverpoolu oskarżano wielu ludzi i wiele czynników. Oficjalna wersja to śmierć menadżera zespołu, nazywanego piątym Beatlesem Briana Epsteina. Związek Yoko Ono i Johna Lennona był natomiast zaliczany do listy powodów powszechnie nieuznawanych, ale domniemanych przez fanów. Sam Lennon mówił, że rozpad wynikał z utraty radości czerpanej z gry razem. Ponadto twierdził, że sytuacja ta sprzyjała indywidualnemu rozwojowi członków bandu. Pięć lat po urodzeniu się Seana, syna Ono i Lennona, para wydała na świat kolejny owoc swojej miłości, czyli płytę Double Fantasy. Sekwencja utworów przywodzi na myśl rozmowę między kochankami. Lennon często nawiązuje też do relacji rodzinnych. Mimo że krążek ma niezwykle osobisty charakter, to i tak udało mu się zdobyć nagrodę Grammy w kategorii Album of The Year.

John Lennon został zamordowany 8 grudnia 1980 roku. To był tragiczny dzień dla muzycznego świata. Kontekst, jaki nadała utworom śmierć artysty, pogłębia wzruszenie przy ich odsłuchiwaniu. 

W tym samym dniu ukazała się płyta Flash Gordon zespołu Queen. Freddie Mercury – jako wielki fan Lennona – oddał zmarłemu cześć podczas trasy koncertowej, wykonując ,,Imagine”.

 

5. Closer

W sierpniu został wydany drugi i ostatni zarazem krążek Joy Division, które przestało istnieć po samobójstwie wokalisty Iana Curtisa. Artysta borykał się z problemami psychicznymi, jednak zawsze mówił, że oddziela muzykę od swoich osobistych przeżyć i pisane przez niego teksty są uniwersalnym rodzajem obserwacji świata. Bernard Sumner przyznał, że członkowie Joy Division nigdy nie analizowali muzyki i słów. Po prostu, gdy kończyły się im banalne tematy do rozmowy, chwytali instrumenty i zaczynali grać. Mimo takich oświadczeń, zawartość Closer wydaje się cechować głębokimi treściami, a na pewno nie można jej odmówić nieco mrocznego stylu i dźwięków oddziałujących na emocje. Na okładce albumu widnieje fotografia grobowca włoskiej rodziny Appiani, która – ubrana w kontekst tragicznej śmierci Curtisa – dopełnia smutnego obrazu tego dzieła.

https://www.youtube.com/watch?v=VnM9X0IgUmg

 

O sukcesie muzycznym często przeważa wprowadzenie zmian. Tak też było w przypadku kolejnych dwóch albumów.

6. Seventeen Seconds

Zbyt ozdobne linie basowe – tak Robert Smith tłumaczył odejście Michaela Dempseya z zespołu The Cure i zastąpienie go przez Simona Gallupa. Faktycznie, krążek z 1980 roku odwołuje się do paru minimalistycznych technik, jak proste linie melodyczne i pogłosowy śpiew. Muzyka ta nabiera swoistej powagi i po raz pierwszy ze wszystkich dotychczasowych albumów pozwala na poznanie mrocznej odsłony zespołu. Lider zespołu pojawia się na teledyskach bez charakterystycznego makijażu. Niektórzy krytycy nazywali wydanie płyty momentem dojrzewania stylu The Cure. Teza okazała się błędna, biorąc pod uwagę różnorodność charakteru i image’u zespołu w późniejszych latach. Płyta została nagrana z natchnieniem i bardzo szybko, jak mówi Smith. Efekt jest jednak hipnotyzujący i echo utworów zostaje ze słuchaczem na długo.
Album znalazł się na liście 100 Najlepszych Brytyjskich Albumów wszech czasów magazynu Q.

 

7. The Birthday Party

1980 to także rokw którym Nick Cave, Mick Harvey, Rowland S. Howard, Tracy Pew i Phil Calvert zdecydowali się na zmianę nazwy swojego punkowego zespołu z The Boys Next Door na The Birthday Party. Kolejne trzy lata okazały się nową erą tworzonej przez nich muzyki. Nadszedł czas muzycznego chaosu i szaleństwa. Wydany wówczas krążek charakteryzował się odważnymi, charakterystycznymi dla Cave’a, tekstami i psychodelicznymi brzmieniami. Nieocenioną rolę odegrała gitara Howarda. Długość albumu to nieco ponad pół godziny, jednak tylko odważni czują potrzebę przesłuchania go kilka razy z rzędu… A Ty, dasz radę?

Z czym kojarzą się lata 80.? Fryzury, przebrania, ale przede wszystkim właśnie charakterystyczna muzyka, oparta na rocku i nowej fali. Kolejne dwie płyty są kwintesencją stylu tej dekady.

8. The Game

Każda płyta Queen zawiera przeboje, które większość z nas potrafi zanucić. Z wydaną 30 czerwca The Game nie było inaczej. Tego samego dnia rozpoczęło się ogromne, ale wyczerpujące dla zespołu tournee. Fanów zafascynował kolejny nietypowy utwór w dorobku kultowej grupy, napisany przez Johna Deacona „Another One Bites The Dust”. Wykonania sceniczne budziły wiele kontrowersji, lecz przywróciły Mercury’emu status symbolu seksu. Na krążku znajduje się też utwór o podobnej genezie i linii melodycznej do hitu „We Will Rock You”. „Dragon Attack” powstało podczas sesji improwizacyjnej, a tekst wymyślił Brian May, który przyznał, że członkowie zespołu byli wówczas kompletnie pijani. The Game to też pierwszy album bandu, na którym – co prawda oszczędnie – użyto syntezatorów.

9.

9. Never for Ever

Początki twórczości Kate Bush stały pod komercyjnym znakiem zapytania. Oniryczna, wręcz bajkowa postać, do tego niezwykle delikatny głos oraz eksperymenty z brzmieniem i teledyskami. Dodatkowo piosenkarka uznawana była za perfekcjonistkę, co wiązało się z potrzebą czasu na dopracowywanie utworów. Wpływy literatury i kinematografii były charakterystyczną cechą jej muzyki. Never for Ever to jedyny album (do czasu Director’s Cut z 2011), który nie zawierał utworu tytułowego. Według Bush, nazwa, jak i zawartość albumu, nawiązywała do sprzecznych emocji w duszy człowieka, z którymi człowiek musi się pogodzić, bo nic nie jest na zawsze. Największy przebój płyty, czyli „Babooshka” traktuje o pożądaniu lojalności małżeńskiej. Piosenkarka przyznała po czasie, że w trakcie nagrywania nie znała genezy tego słowa, które w języku rosyjskim oznacza babcię. Ekscentryczny teledysk i tekst opatrzone są bogatą warstwą symboliczną.

 

10. Diana

Czas świetności disco trwa. Coraz popularniejszy robią się także funkowe brzmienia. I właśnie na ich rzecz Diana Ross zrezygnowała w 1980 z soulowo-popowego stylu. W osiągnięciu sukcesu pomogła płycie współpraca piosenkarki z gitarzystą i producentem Nilem Rodgersem (który na swoim koncie ma wkład w krążki Bowiego, Madonny, Jaggera czy Depeche Mode) i Bernardem Edwardsem. Muzycy podeszli do tego wyzwania bardzo poważnie i potraktowali Ross bardziej osobiście niż gwiazdy, z którymi dotychczas pracowali.
Czuliśmy, że ona chce, żeby ktoś się nią przejmował, ale to dla nas był splendor. Była pierwszą wielką gwiazdą, z którą pracowaliśmy – mówili w wywiadzie dla Twenty First Century Music.
We wrześniu 1980, singiel „Upside Down” doczekał się pierwszej pozycji na prestiżowej liście przebojów
Billboard Hot 100. Do tej pory jest uważany za największy hit piosenkarki i jedną z najbardziej tanecznych piosenek swojej dekady.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewiętnaście − 10 =