Widzu, nie daj się zwieść! Część II – czwarta ściana

Annie Hall - burzenie czwartej ściany

Bohater filmu zadaje pytanie widzom (“Annie Hall”, 1977).

Czy między widzami a bohaterami filmu istnieje jakaś umowa? Czym jest czwarta ściana i jak ją zburzyć? A jaką rolę w tym ma Frank Underwood? Odpowiadamy w drugiej części cyklu, w którym odkrywamy przed wami tajemnice filmowe.

Czwarta ściana – termin wywodzący się z teatru – jest niewidoczną, wyobrażoną ścianą między sceną a widownią. Ta umowna bariera powoduje, że widzowie są tylko obserwatorami wydarzeń scenicznych. Jednak niektórzy dramatopisarze i aktorzy burzą tę konwencję, wciągając publiczność w akcję sztuki, na przykład poprzez dialog lub zaproszenie osób na scenę. Z nastaniem kina i telewizji, czwartą ścianą stał się ekran.

Jesteśmy przyzwyczajeni, że telewizyjny dziennikarz patrzy wprost w kamerę, czyli zwraca się bezpośrednio do widzów, jednak gdy zachowa się tak filmowy bohater, jest to sytuacja nietypowa. W kinie, podobnie jak w teatrze, zasada dotycząca czwartej ściany oznacza, że aktorzy ignorują fakt, że ktoś ich ogląda. Dzięki temu widz może obserwować akcję i poczuć magię kina. Jednak filmowcy lubią łamać zasady, więc czasem zdarza się, że czwartą ścianę burzą. Jednym z pierwszych tego typu działań była scena w „Napadzie na ekspres” (1903 rok), w której bandyta strzela z rewolweru w kierunku widowni.

Do kogo mówisz?!

Bohaterowie w filmach Woody’ego Allena często mówią wprost do widza, zwierzają się mu lub komentują wydarzenia na ekranie. W dziełach reżysera najczęściej zabieg ten wywołuje efekt komiczny. Na uwagę zasługuje szczególnie „Annie Hall” (1977 rok), gdzie niemal co chwilę następuje przełamywanie konwencjonalnej bariery. Ma to miejsce na przykład w scenie, w której neurotyczny protagonista Alvy Singer, czeka w kolejce do kina. Wśród czekających, jeden mężczyzna głośno wyraża swoje opinie na temat różnych dzieł kultury. Główny bohater jest zirytowany zachowaniem jegomościa, aż w końcu pyta widzów, co oni robią w takiej sytuacji. Samozwańczy krytyk natychmiast reaguje i zaczyna się tłumaczyć. Dalszy ciąg ich dyskusji odbywa się jakby poza właściwą akcją, bo inne postacie ją ignorują. Przykład ten pokazuje, że tylko niektórzy bohaterowie są świadomi obecności widzów, podczas gdy reszta pozostaje w konwencji. Widać to również w „Co nas kręci, co nas podnieca” (2009 rok), gdzie pod koniec filmu protagonista podsumowuje widzom historię, a reszta postaci jest zdziwiona, bo nie wiedzą do kogo mówi.

On wie, że tam jesteś

House of Cards - burzenie czwartej ściany

Wystarczy jedno spojrzenie Franka (“House of Cards”)

Norman Bates Psychoza - burzenie czwartej ściany

“Psychoza” (1960)

Jednak nie zawsze burzenie czwartej ściany wywołuje uśmiech na twarzy widzów, zdarza się, że filmowcy stosują ten zabieg, by wytworzyć szczególną więź między bohaterem a publicznością. W serialu „House of Cards” (od 2013) protagonista Francis Underwood nagminnie łamie umowną ekranową barierę, przez porozumiewawcze spojrzenia i komentarze. W przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej filmów Allena, w serialu sieci Netflix złamanie konwencji może powodować w widzach uczucie niepokoju lub dyskomfortu. Frank w swojej walce o władzę nie cofnie się przed niczym, a powiernikami jego perfidnych politycznych gier i spisków są właśnie widzowie. Wystarczy jedno rzucone słowo lub wymowne uniesienie brwi przez Underwooda, a oglądający wiedzą, że kłamie albo ma niecny plan. Przez ten filmowy zabieg publiczność jest związana nicią porozumienia z bohaterem, czyli jakby wmieszana w jego zbrodnie.

Powyższe przykłady pokazują różne efekty zburzenia czwartej ściany. Filmowcy lubią bawić się z widzami, wywołując u nich rozmaite emocje. Niektórzy nie przepadają za łamaniem wyobrażonej bariery, bo wyrywa ich to z fabuły, pozbawia magii kinowego seansu – obnaża to, że są tylko obserwatorami. Inni natomiast z upodobaniem odnajdują w filmie porozumiewawcze mrugnięcia okiem i uwagi rzucone wprost do kamery. Niekiedy wystarczy jedno ujęcie, które dodaje nowego znaczenia lub emocji. Któż nie pamięta końca „Psychozy” (1960 rok), gdy Norman Bates z uśmiechem patrzy w stronę widza?

W kolejnej części cyklu przyjrzymy się retrospekcji i narratorowi niewiarygodnemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jedenaście − 10 =