Motion capture. Komputerowa magia na ekranie
4 min readJak powstał Gollum? Kto kryje się za postacią King Konga? Niesamowity rozwój technologii pozwolił twórcom kina tworzyć całkowicie nowy świat i bohaterów. Technika motion capture podbija serca filmowców i to nie bez powodu.
Każdy kolejny krok w kierunku nowoczesnych technik komputerowych powodował ciarki na plecach niejednego zatwardziałego konserwatysty. Teraz technologia podbija już nie tylko kinowe ekrany, ale śmiało zadomowiła się w serialach. Jak działają czary motion capture?
Cuda techniki
Z motion capture jest jak ze słynnym obrazkiem pokazującym jak latają samoloty. Wszędzie działa nic innego jak czysta magia. Ale żeby nie zostawiać was z niczym… Aktor/aktorka zakładają na siebie czarny kostium, często z neonowymi wstawkami, które łatwiej później mapować w komputerze. Na kostium nakładane są natomiast specjalne markery, dzięki którym możliwe jest przechwycenie ruchu bezpośrednio przez rozstawione w studiu kamery. Markery wydzielają wiązkę światła, ta trafia do kamery i stamtąd prosto do komputera.
Dziś możliwe jest już wykorzystanie motion capture w czasie rzeczywistym. Aktor odgrywa swoją scenę (oczywiście uzbrojony po zęby w markery na kostiumie), a w komputerze nakładana jest w tym samym czasie grafika przyszłej postaci. Motion capture ciągle ewoluuje. To, co znamy dziś, jutro jest już przestarzałe.
Komputerowa Śnieżka i jej krasnale
Sama technika, choć brzmi jak wynalazek sprzed raptem kilku lat, była wykorzystywana już wcześniej. Jednym z pierwszych filmów, gdzie aktorzy służyli jako pierwowzór późniejszej animacji była „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”. Wtedy też aktorzy zagrali swoje role, a sprawne ręce rysowników odtworzyły ich ruchy z nagrania.
Pierwszym długometrażowym filmem, gdzie w pełni wykorzystano motion capture był „Sinbad: Beyond the Veil of Mists”. Ta amerykańsko-indyjska produkcja wykorzystała do efektów specjalnych kilkuset aktorów. Jedni odgrywali główne role, innych wykorzystano wyłącznie do przechwycenia wyrazów twarzy. Produkcja animacji rozbita była pomiędzy Madras a Los Angeles – mimo takiego rozmachu film z 2000 roku nie przebił się na rynku. Dostrzegli go tylko pierwsi fani nowej technologii. Miano pierwszego, wyświetlanego na całym świecie filmu motion capture przypadło jednak „Final Fantasy” – podobnie jak z indyjską produkcją, stał się wyłącznie smaczkiem komputerowych zapaleńców.
Od Golluma do Hulka
Rozkwit motion capture ozłocił wręcz Petera Jacksona. Reżyser stworzył tolkienowskie Śródziemie niemal w całości dzięki efektom specjalnym, a fantastyczne postaci dzięki przechwytywaniu ruchów.
„Władca Pierścieni: Dwie wieże” były pierwszą produkcją, gdzie wykorzystano wspomniane wcześniej motion capture czasu rzeczywistego. Niezapomniany Andy Serkis grał Golluma, a komputer nakładał na niego nową skórę. Potem wszystko potoczyło się jak kostki domina. Coraz więcej filmowców zaczęło swój romans z tą technologią. „Happy Feet”, „Ekspress Polarny” (4 postaci Toma Hanksa), „Piraci z Karaibów” (komputerowy Davy Johnes), „Avatar”, czy wszystkie części „Hobbita” (nie zapomnijmy o Smaugu) – bezbłędne użycie motion capture przełożyło się na sukces finansowy wszystkich tych produkcji, a to nikły ich procent na całym rynku.
Fani Hulka mogli podziwiać prawdziwego Marka Ruffalo w „Avengersach”. To on dał postaci swoje ruchy i mimikę – w przeciwieństwie do wcześniejszych ekranowych wcieleń Hulka, kiedy bohater był w całości wykreowany przez animatorów i CGI. Mark Ruffalo jako pierwszy zagrał oba wcielenia Bruce’a Bannera – tę ludzką i tę nieco zieloną. Teraz tak naprawdę możemy mówić o performansie i to, co mogę zrobić jako Hulk, to dla mnie nowy teren. Mamy większe możliwości niż przy pierwszej wersji Hulka. Gram właściwie dwie role w jednym filmie i to tak bardzo się od siebie różniące – mówił Ruffalo portalowi IndieWire.com.
Serkis rewolucjonista
Bez względu na wszystko, królem tej technologii stał się Andy Serkis. Jego Gollum stanowi wzór mistrzowskiej gry aktorskiej, w praktycznie nie swojej skórze. Technologia stała się bardziej przejrzysta. Oglądając film nie zdajesz sobie sprawy, że ona tam jest. Animatorzy tworzą jedynie komputerowy make-up. Aktor robi najważniejszą pracę – mówił Serkis w jednym z wywiadów.
Współpraca z Peterem Jacksonem przeniosła się też na plan remake’u „King Konga”. Tam za mimikę i ruchy wielkiej małpy odpowiadał właśnie aktor. Kolejne filmy prosto ze Śródziemia przynosiły powracające dyskusje o nagrodzeniu Serkisa Oscarem.
Nie tylko Gollum podbił serca krytyków. Bank z nominacjami ponownie rozbić miała „Ewolucja planety małp”, a konkretniej – postać Caesara. I tak Serkis miał po raz kolejny okazję wcielić się w małpę. Aktor, i od niedawna reżyser, w 2011 roku założył Imaginarium Studios. Razem z producentem Jonathanem Cavendishem zajmują się właśnie mo-cap dla filmów, telewizji i gier wideo. Teraz aktora możemy wypatrywać w nadchodzącej finałowej części przygód Hobbita.
Motion capture przeniosło filmowców na nowy, twórczy poziom robienia filmów. Animacje wzbogacane są o prawdziwych aktorów z krwi i kości. Nawet fantastyka ma w sobie coś z prawdziwego świata. Nawet jeśli jest to tylko mimika postaci. Efekty specjalne to już nie tylko spontaniczne wybuchy w tle, ale zadbanie o każdy szczegół filmowego świata.