Kiedy nastroje antyimigranckie zmieniły się w antyukraińskie? Relacja z debaty w Instytucie Kultury Miejskiej
4 min read
Fot. Natalia Maziakowska
28 października w Instytucie Kultury Miejskiej odbyło się pierwsze spotkanie z nowego cyklu „Druga strona wszystkiego”. Temat debaty brzmiał: „Od solidarności do nienawiści, czyli o tym, dlaczego nie lubimy obcych” i skupiał się głównie wokół mniejszości ukraińskiej w Polsce.
Debatę prowadziła socjolożka Ludwika Włodek, na co dzień badająca dynamikę społeczną i relacje międzykulturowe. Jej gościniami były:
- Olena Babakova – dziennikarka, historyczka, aktywistka ukraińska. Działa na rzecz praw mniejszości i integracji społecznej.
- Magda Szpecht – dziennikarka i reżyserka, znana z krytycznego spojrzenia na współczesne społeczeństwo i kulturę.
Słoneczniki i…
Punktem wyjścia do debaty okazała się ostatnia afera z udziałem ministra energii Miłosza Motyki, a właściwie jego żony – Julii Wizlińskiej.
Julia pochodzi z Ukrainy, ale już od 11 lat mieszka w Polsce. W młodości brała udział w ukraińskiej edycji programu X Factor. Dwa dni temu Marcin Dobski, dziennikarz TV Republika, poinformował na swoim koncie na X o filmiku, który osiem lat temu trafił na YouTube Julii. Widać na nim ją i jej siostrę, a w tle planszę ze słonecznikami i flagę Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA).
Wczorajszy dzień pokazał, że pożyteczni idioci i medialni wolontariusze Kremla w Polsce mają się świetnie. Zero faktów. Zero sensu. Tylko emocje, klikbajty i gotowa nagonka na rodzinę. Ale spokojnie – polska energetyka nie będzie tańczyć do ruskich melodii. Te czasy się…
— Miłosz Motyka (@motykamilosz) October 27, 2025
Motyka ostro zareagował na nagonkę, która dotknęła jego rodzinę. Zaczął się tłumaczyć. Prowadząca, Ludwika Włodek, zapytała: dlaczego Motyka nie powiedział po prostu „A co was to obchodzi?”
Jakie mamy nastawienie do Ukraińców?
Motyka tłumaczy się, bo nie chce być kojarzony z banderowcami ani w ogóle z Ukraińcami. Nie jest jednak antyukraiński, próbuje jedynie zneutralizować temat. W Polsce już od pewnego czasu hasło „Ukraina” nie kojarzy się dobrze. Coraz częściej można usłyszeć opinię, że Ukraińcy są „pracowici, ale roszczeniowi”.
Według statystyk CBOS-u, nastawienie Polaków do Ukraińców rzeczywiście się pogorszyło – głównie w kontekście migracji. Krótko mówiąc: Polacy chcą pomagać Ukraińcom militarnie, ale niekoniecznie chcą ich gościć w swoim kraju. Zdaniem prelegentek, Oleny Babakovej i Magdy Szpecht, w Polsce nastroje antyimigranckie przekształciły się w nastroje antyukraińskie, rozumiane jako „zdroworozsądkowa” niechęć wobec narodu ukraińskiego.
Sprzeciw wobec migracji pojawiał się już wcześniej, ale dotyczył głównie muzułmanów. W 2022 roku asymetria była widoczna gołym okiem. Ukraina była ofiarą, a my, jako silniejsze państwo, mogliśmy jej pomóc. Jednak imigracja ukraińska okazała się inna, niż myśleliśmy. Bo imigrowała głównie klasa średnia.
Złamał się więc polski stereotyp uchodźcy w łachmanach i bez grosza przy duszy. Teraz uchodźcy mieli być ekonomicznie użyteczni.
Hejt nie tylko w Internecie
Musieliśmy znaleźć sobie kozła ofiarnego – i padło na Ukraińców. Bo zaczęli „zabierać” pracę, pieniądze, mieszkania, miejsca w szkołach. Można by tak wymieniać bez końca. Najczęściej widzimy to w mediach społecznościowych. Hejt i nienawiść wylewają się z ekranów. Jednak w pewnym momencie ta nienawiść weszła na forum polityczne, i to politycy zaczęli wyznaczać granicę tego, co można powiedzieć, a z czym trzeba jeszcze poczekać.
Tym samym hejt stał się realny, wszedł do życia codziennego. Wyzwiska i bójki to tylko niektóre przypadki. Dokładnych danych – jak mówi Olena Babakova – wciąż nie znamy.
Sytuację ukraińską jeszcze bardziej zaognił niedawny koncert białoruskiego artysty Maxa Korzha. Policja była zmuszona do interwencji – nałożono 25 mandatów, a sześć osób zatrzymano za posiadanie narkotyków. Jednak nie to wzbudziło największe emocje w mediach społecznościowych. Internauci na nagraniach zauważyli osobę wymachującą flagą banderowców. I to było najgorsze.
Rosyjska dezinformacja
Nie można zapominać o rosyjskiej dezinformacji w internecie, na którą – jak mówi Magda Szpecht – polskie media wciąż nie są przygotowane. Przy niektórych postach o Ukrainie można się spodziewać napływu trolli. Jednak polskie redakcje nigdy się tego nie spodziewają i rzadko wyłączają komentarze, pozwalając, by hejt się rozlewał.
Dodatkowo – Polacy są z natury kłótliwi – wdają się w dyskusje z botami, tym samym jeszcze bardziej rozsiewając nieprawdę. Przypomnijmy sobie choćby 10 września – rosyjskie drony nad Polską. Wszyscy wiedzieli, skąd lecą, a mimo to pojawiły się głosy spekulujące, że może to jednak Ukraina „robi nas w konia” i nasyła drony. W tym wszystkim rozmywa się rosyjska odpowiedzialność.
Co dalej?
Co robić? Jak zintegrować Polaków i Ukraińców? Ważnym krokiem są lekcje języka. Można dyskutować o ich skuteczności i o tym, czy ludzie rzeczywiście się na nie zapisują. Ale – jak mówi Olena Babakova – one jednak coś dają. Choćby namiastkę integracji.
Pojawia się też coraz więcej fundacji, które chcą pomóc w integracji polsko-ukraińskiej. Fundacja „Nasz Wybór”, Fundacja Nowej Wspólnoty… Jednak, żeby to wszystko miało sens, musimy pozwolić im działać. Wpuszczać je do szkół. I rozmawiać – z szacunkiem i empatią. Tak, jak ma to w założeniu robić cykl „Druga strona wszystkiego” w IKM-ie.
