UFC: Jan Błachowicz zremisował z Ankalaevem

Foto: Polsat Sport

A więc bezkrólewie w wadze półciężkiej największej organizacji MMA na świecie trwa! Podczas gali UFC 282 w pojedynku o pas Jan Błachowicz zremisował z Magomedem Ankalaevem niejednogłośną decyzją sędziów. Walka, delikatnie mówiąc, nie była zbyt widowiskowa, ale werdykt jest kontrowersyjny.

Pas na szali

Niesamowite są okoliczności tej walki, a zwłaszcza jej stawka. Pas od czerwca 2022 roku należał do Jiriego Prohazki. Czech na UFC 275 wówczas sensacyjnie poddał broniącego tytułu Glovera Teixeire.

Panowie umówili się na rewanż, który został zaplanowany na gali UFC 282. Starcie miało być walką wieczoru. Walka Błachowicza z Ankalaevem miała być tylko wyłonieniem następnego pretendenta do pasa. 23 listopada wydarzyło się coś, co odmieniło losy tej kategorii. Jiri Prohazka poinformował, że wypada z gali z powodu kontuzji barku. Dodał, iż wakuje pas mistrzowski, aby nie zatrzymywać kategorii. To było niezwykle honorowe zachowanie Czecha.

Wobec tego starcie Błachowicz vs. Ankalaev stało się main eventem gali oraz starciem o tytuł! Co ciekawe, Błachowicz o wszystkim dowiedział się dopiero po kilkunastu godzinach. Wcześniej leciał na galę do Las Vegas, na której, jak sądził, stoczy walkę bez takiej stawki.

Underdog

Faworytem walki był Dagestańczyk. Ankalaev przystępował do starcia opromieniony dziewięcioma (!) zwycięstwami z rzędu. W UFC przegrywał tylko raz — w debiucie. W największej federacji na świecie walczy od 2018 roku.

Z kolei ostatnie losy Błachowicza w UFC są słodko-gorzkie. W organizacji ogólnie walczy od 2014 roku. Przez dłuższy czas wiodło mu się średnio, był nawet bliski zwolnienia. Wygrał jednak kilka następnych walk, a w końcu w znakomitym stylu zdobył pas mistrzowski nokautując Dominica Reyesa na UFC 253. Cieszynianin w pierwszej obronie wygrał z Israelem Adesanyą. Potem nadeszła kolejna walka, w której, jak się wydawało, jest faworytem. Jego rywalem był rutynowany Glover Teixeira. Brazylijczyk niestety poddał 39-latka w drugiej rundzie. W ostatniej walce Polak wcale nie miał łatwiej. Aleksandar Rakić poddał walkę przez kontuzję nogi, wcześniej mocno obijaną przez Błachowicza.

Do tego, Błachowicz miał jeszcze jeden problem. Jego trener, Anzor Ażijew nie dostał wizy. Czeczen, pomimo mieszkania od przeszło dekady w Polsce, dalej legitymuje się tylko paszportem Rosji. Co ciekawe, rywal Błachowicza oraz jego trener, z tego samej kraju, nie mieli takiego problemu i bez problemu przylecieli do Las Vegas.

Nie zapowiadało się na jakieś wielkie widowisko. Obaj panowie nigdy tak nie walczyli. Przeważnie rozbijali przeciwnika, wykorzystując jego słabe strony.

Walka

Planem Błachowicza na walkę było obijać nogę wykroczną rywala. Ankalaev od początku pokazywał niebywałą wręcz szybkość, którą imponował na tle swoich rywali. W pierwszej rundzie jednak nie zaryzykowali. Runda delikatnie na korzyść Polaka. Podczas przerwy narożnik Rosjanina zasugerował mu, aby doskakiwał do Polaka i wyprowadzał krótkie kombinacje. Żadnej walki na blisko. Rosjanin był delikatnie stremowany i było to widać.

Początek drugiej rundy to… walka na blisko. Zaczęło dziać się więcej. Obaj wymieniali się uderzeniami. Błachowicz dalej kopał go po nogach, przyjmując jednocześnie ciosy na korpus. Wydawało się, że zwycięstwo jest blisko, kiedy pod Rosjaninem ugięły się nogi! Z uwagi na obitą już kończynę, musiał zmienić pozycję. Próbował zejść do parteru, ale Polak dobrze bronił się przed obaleniami. Druga runda dla Błachowicza.

Kolejna runda i dalsze dobre realizowanie planu przez Błachowicza. Jego rywal zaczął walczyć agresywniej, Janek coraz częściej się odsłaniał i przyjmował ciosy. Walczył mocno pasywnie, ale udało mu się wyeliminować druga nogę rywala! Ankalaev przez chwilę musiał skakać jak królik. Znowu próbował sprowadzić 39-latka do parteru i znowu nieskutecznie. Zaczął więc wchodzić w klincze, aby unikać ciosów w nogi. Pod koniec rundy przypadkiem kopnął Polaka w krocze. Po przerwie doszło do pierwszego obalenia. Runda na styku, ale moim zdaniem ze wskazaniem na Ankalaeva.

Walka była na styk. Przed ostatnimi dwoma rundami obaj panowie realnie mogli myśleć o zwycięstwie, choć to Błachowicz miał lekki handicap z powodu obitych nóg Dagestańczyka.

Ankalaev już na dobre zmienił swój plan — zamiast defensywy, mocna ofensywa. Wchodził często w klincz, choć dalej walczył z odwrotnej, gorszej dla siebie pozycji. Jednak to on przyciskał Błachowicza do siatki, zadawał więcej ciosów. Niestety, znowu udało mu się obalić. Kontrolował parter, obijał rywala. Polak wydawał się coraz bardziej zmęczony. Runda dla Dagestańczyka.

Ostatnia runda miała zadecydować o zwycięstwie. Niestety, Polak znowu dał się obalić i to w dość głupi sposób. Stracił gdzieś równowagę i upadł na matę. Zwiastowało to porażkę Błachowicza. Ankalaev całą rundę przeleżał na rywalu, oddał też sporo ciosów. Polak nie miał siły wstać spod rywala. Mógł liczyć tylko na cud…

Który nie nadszedł. Nie wyglądało to dobrze. Ciekawe, że Błachowicz dobrze zrealizował połowę swojego planu (obicie nóg przeciwnikowi), ale kiedy miał to wykończyć, miał już problem z decyzyjnością. Okazał się też gorszy kondycyjnie od niego. Runda numer pięć zdecydowanie dla Ankalaeva.

Werdykt był jasny. Wiadomo było kto wygrał. Sędziowie byli jednak innego zdania. Remis! Cała hala była skonsternowana.

źródło: https://twitter.com/ufc | Karty sędziowskie

Jeden z sędziów wskazał na zwycięstwo Błachowicza, drugi na Ankalaeva a trzeci na remis. Niejednogłośny. Werdykt zaskoczył zawodników.

Nie czułem, żebym wygrał walkę. Na pewno jej nie wygrałem. Możemy dać rewanż – mówił po walce ewidentnie zdziwiony Błachowicz.

Dajcie mi mój pas! Wygrałem tą walkę. Nie wiem czy jeszcze kiedyś wyjdę do klatki w UFC, kim są ci sędziowie? – stwierdził po walce wściekły Ankalaev.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwa × jeden =