Hiszpania gromi Kostarykę!

fot. twitter.com/sefutbol

Od efektownego zwycięstwa mundial rozpoczęła reprezentacja Hiszpanii, pokonała Kostarykę aż 7:0. Wynik dobrze odzwierciedla przebieg całego spotkania, w którym Los Tricos nie istnieli przez cały mecz. Gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości, wystarczy spojrzeć na statystyki. Posiadanie piłki: 82 do 18 procent. Uwzględniając te liczby i rezultat końcowy, dalej już szukać nie trzeba. Reprezentacja Kostaryki może i ma światowej klasy bramkarza i kilku naprawdę dobrych zawodników, ale to nie wystarczyło, aby powalczyć jak równy z równym przeciwko faworyzowanej Hiszpanii.

 

Patrząc przed meczem na dotychczasowe spotkania mundialu, można było mieć nadzieję na niespodziankę i świetne widowisko. Argentyna, Dania i Niemcy to faworyci, którzy już zaliczyli falstart. Uwzględniając występ Kostaryki na mistrzostwach świata w 2014 roku, mogliśmy mieć nadzieję na kolejną wpadkę teoretycznie lepszego zespołu. Jednak, jak brzmi stare polskie przysłowie: „nadzieja matką głupich”. Zamiast zaciętego meczu dostaliśmy tzw. “lanie” w wykonaniu podopiecznych Luisa Enrique. Inaczej tego nazwać się nie da. Kostaryka od 1. do 90. minuty nie istniała. Natomiast La Furia Roja już od początku narzuciła swój styl gry, czego efektem była szybko strzelona bramka. Już w 11. minucie piłkę do siatki wpakował piłkarz RB Lipsk – Dani Olmo. Następnie drugi gol w wykonaniu Hiszpanów autorstwa Marco Asensio i na koniec rzut karny skutecznie wykonany przez Ferrana Torresa. Do przerwy 3:0.

Druga połowa to cztery kolejne gole reprezentacji Hiszpanii autorstwa Ferrana Torresa, Gaviego, Carlosa Solera i Alvaro Moraty, a także słynna już zabawa pod tytułem „wygrywamy mecz jak najmniejszym nakładem sił”. Mimo to podopiecznym Luisa Enrique udało się strzelić więcej bramek niż w pierwszej połowie. Warto jednak zaznaczyć, że dwie z nich padły w doliczonym czasie gry, kolokwialnie dobili leżącego. Rzecz jasna po takim meczu należy pochwalić cały zespół za pewne zwycięstwo. Natomiast na osobne wyróżnienie zasługuje bez wątpienia Gavi. Świetny występ okraszony przepiękną bramką, dzięki której stał się trzecim najmłodszym zawodnikiem z golem na mistrzostwach świata (18 lat i 110 dni). Młodziutki pomocnik Barcelony ma dopiero 14 występów w trykocie Hiszpanii, a już jest kluczową postacią. Jednak w kadrze Lucho nie liczy się to, kto ile ma występów w reprezentacji, a to jak gra. Enrique pokazywał to już niejednokrotnie rzucając na głęboką wodę debiutantów. Podobnie było i wczoraj, gdy swój pierwszy mecz w barwach La Furia Roja rozegrał 19-letni piłkarz Barcelony – Alejandro Balde.

Mimo tak wysokiego zwycięstwa Hiszpania nie jest i nigdy nie będzie faworytem tegorocznych mistrzostw świata. Dlaczego? To drużyna niedoświadczona, dla wielu zawodników jest to pierwszy wielki turniej, nie wspominając już o tym, że to ich pierwszy mundial. Do Kataru w większości pojechali piłkarze, którzy mają po kilkanaście występów w kadrze. Kolejna ciekawostka – tylko czterej zawodnicy zagrali dla Hiszpanii ponad 40 razy! Ponadto La Furia Roja to trzecia najmłodsza drużyna całych mistrzostw (ex aequo z Ekwadorem ze średnią 25,6). Natomiast najprościej mówiąc, nie bawiąc się już w statystyki – są silniejsze reprezentacje. Francja, Brazylia, Anglia czy też Holandia mają lepszych piłkarzy, a także bardziej doświadczonych, co czyni z nich większych faworytów. A jakie zatem szanse ma Hiszpania? Myślę, że ćwierćfinał to obowiązek, jednak gdy uda im się dojść dalej, trzeba będzie uznać to za wielki sukces.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 + jedenaście =