Półtora hektara miłości – schronisko w Dąbrówce

Są miejsca na ziemi, w których człowiek czuje się tak bezsilny, że ma ochotę rwać włosy z głowy. Szczególnie, gdy widzi setki oczu łapczywie szukających kontaktu i miłości. Rzadko zdarza się, że wychodząc z takiego miejsca, jest się jednak pocieszonym. Tak dzieje się w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Dąbrówce. Tam ludzkie okrucieństwo i nienawiść zostają jakimś cudem przemienione w dobro i ogromną dawkę miłości.

schronisko w Dąbrówce - pracownicy

Niezbędna monotonia

Dojazd z Gdańska do schroniska w Dąbrówce zajmuje niecałe półtorej godziny. Pierwsza, wygodniejsza opcja to podróż samochodem. Druga – SKM-ką do Wejherowa z przesiadką na dworcu PKS.

Jest ciepłe, marcowe przedpołudnie. Promienie słońca delikatnie muskają pyski psów i twarze pracowników przytuliska. Nie ma czasu na odpoczynek, praca trwa od 7.00 rano. Trzeba wyprowadzić, nakarmić, wyczesać psiaki. Wysprzątać boksy, chorym zwierzętom podać leki. Przyjąć, jak co dzień,  kolejnego bezdomnego, kruczoczarnego psiaka, zarośniętego tak, że wygląda jak pokryty filcem. Dredy zasłaniają mu przestraszone, przypominające guziki oczy. Nikt nie wie, ile dni samotnie błąkał się po polu, skąd zabrał go interwencyjny bus. Widać tylko, że zna komendy. Jest spokojny, jakby czuł, że tutaj nie spotka go nic gorszego. Od teraz wabi się „Fredi”. Jego zdjęcie i opis zaraz trafią na stronę internetową i facebookowy fanpage schroniska w Dąbrówce: „1 UDOSTĘPNIENIE = 1 SZANSA NA POWRÓT DO DOMU”. Udostępnia ponad 70 osób. W ogóle panuje tam duży, wirtualny ruch. Widać, że ludzie darzą sympatią Dąbrówkę. Dlaczego?

schronisko w Dąbrówce 14O tym, jak anioły przejęły piekło

Cofnijmy się 6 lat wstecz. To samo miejsce, tylko widok mrożący krew w żyłach. Zwierzęta przetrzymywane w tragicznych warunkach, nieocieplane budy postawione w gołym polu, brak dostępu do wody dla wszystkich psów (przywiązanych na łańcuchach). Brud, masa odchodów, chore, wycieńczone zwierzęta i absolutny brak organizacji.

Próby pomocy ówczesnej właścicielce, podejmowane przez Stowarzyszenie OTOZ ANIMALS, nie przynoszą skutku. Ta sama organizacja w 2008 roku przejmuje opiekę nad przytuliskiem. – Zastaliśmy wtedy na miejscu m.in. Wiktora, owczarka, który właściwie owczarka nie przypominał. Cały był w świerzbie. Wcześniej właściwie nie miał kontaktu z ludźmi, bardzo się bał. Dziś jest już w szczęśliwym domu – wspomina Pani Edyta Dawidowska, kierowniczka schroniska, która jednocześnie jest wiceprezesem stowarzyszenia OTOZ ANIMALS. To ona wspólnie z pracownikami, a przede wszystkim darczyńcami, sprawiła, że na obszarze 1,5 ha rozstawiono nowoczesne kojce, jednorazowe rozbieralne pomieszczenia, pojedyncze boksy i cztery wybiegi. Dzięki nim każdego dnia 2/3 psów przebywających w Dąbrówce może się wybiegać. Na tymże wybiegu co roku, latem, pracownicy wystawiają baseniki, w których zmęczone od słońca psiaki mogą odetchnąć.

schronisko w Dąbrówce zbilonPsy, po które nikt nie wraca

Przy schronisku w Dąbrówce działa również pogotowie dla zwierząt, które przez tydzień podejmuje 10-15 interwencji (z jednej z nich powrócił Fredi). Czym zajmują się takie pogotowia działające w Polsce z ramienia Animalsów?

Podejmują jedną z najtrudniejszych i nierównych walk: z ludzką głupotą i okrucieństwem, a nierzadko ze zwykłym pechem zwierząt. Zdarzają się interwencje rodem z horroru. Jak wtedy, gdy inspektorzy uratowali dwa szczeniaki przywiązane do drzewa na szlaku kolejowym wraz z martwą już matką. Szczenięta cudem udało się ocalić, mama nie miała tyle szczęścia. Innym razem dają drugie życie małemu, bezbronnemu psiakowi trzymanemu w pomieszczeniu bez okien, w zupełnym mroku. Zrezygnowany, siedział na węglu, wokół własnych odchodów. Skrajnie wyczerpany, prawie wcale nie miał tkanki tłuszczowej. Wspomnienie inspektorów z tej akcji? Zmrużone, zmęczone oczy psiaka nieznającego światła, pokrytego kołtunami pełnymi pcheł, resztkami sił wychodzącego na zewnątrz. Szczęścia nie miał także Horus, kolejny podopieczny schroniska w Dąbrówce.

Inspektorat OTOZ Animals otrzymał zgłoszenie, że w Radoszewie koło Pucka, w komórce na miotły, od dwóch lat przetrzymywany jest pies. Rasa: rottweiler. Nie zapewniano mu potrzebnej do normalnego funkcjonowania ilości wody i pożywienia. Horus (tak nazwano go w Dąbrówce) miał również ogromną ranę w okolicach ogona, wiele odleżyn i problemy z poruszaniem się. Animalsi natychmiast odebrali psa właścicielce, by rozpocząć żmudny proces leczenia i rehabilitacji. Ostatecznie udało się wygrać walkę o życie Horuska. – Trafił do nas totalnie zagłodzony, mieliśmy wątpliwości, czy uda nam się go uratować. Przez kilka miesięcy pomimo leczenia w ogóle nie przytył, ale wreszcie się udało. Niestety, zaniedbania ze strony byłych właścicieli do dziś odbijają się na jego zdrowiu. Pies ma problemy z trzustką i do końca życia musi zażywać leki oraz spożywać specjalistyczną karmę  –  tłumaczy pani Edyta.

Horus jest dziś wykurowanym, pogodnym psiakiem i uwielbia się bawić. Wystarczy dobrze mu się przyjrzeć, by na pysku zauważyć uśmiech, a w oczach ogromną mądrość. – Najcudowniejsze w tych psach jest to, że mimo ogromnego bólu i okrucieństwa, jakiego doświadczyły ze strony ludzi, nadal łakną ich miłości, ufają im – zgodnie przyznają pracownicy. Historie psów można opowiadać godzinami.

schronisko w Dąbrówce - Horus

Horus – przed i po pobycie w schronisku

Jest też np. Zora, która trafiła do schroniska po 6 tygodniach po wypadku (prawdopodobnie została potrącona przez samochód). Właściciele zbagatelizowali jej obrażenia – dwie poważnie uszkodzone łapy. Teraz, po interwencji pracowników dąbrówkowego schroniska, obie łapy są po operacji. Na tylną łapkę Zora już staje, z przednią jest jeszcze problem. Podczas mojej rozmowy z pracownikami, suczka wciska mi nos w dłonie, jakby koniecznie chciała coś powiedzieć. Być może to, że znalazła wreszcie kochającą rodzinę. Za kilka dni trafi do nowego domu.

Twain napisał kiedyś: „Zarozumiałością oraz bezczelnością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego że są nieme dla jego tępej percepcji”. Nie wszystkie psiaki mają takie szczęście jak Zora. Na dom cały czas czeka jeszcze prawie 200 psów ze schroniska, w tym Pituś – absolutny mistrz psiego tańca i absorbowania ludzkiej uwagi. Bardzo (za bardzo?) łaknie kontaktu z człowiekiem. Nie wie, że podskakując tak wysoko, zniechęca potencjalnych przyszłych opiekunów, którzy boją się, że Pitusia nie da się okiełznać.

Inaczej o uwagę zabiega Jose – prawie niewidomy, starszy poczciwy psiak, który, gdy tylko wyczuje obecność człowieka obok kojca, gorączkowo poszukuje dłoni wkładanej przez kratki. Delikatnie ją muska, dokładnie wącha,  pokazując ogromny szacunek dla człowieka. Nie liczy już na nic więcej niż kilka ciepłych gestów. Podobnie Odys, który najdłużej zagrzewa miejsca w schroniskowym boksie, rok w rok przegrywając walkę o dom z młodszymi, bardziej energicznymi psami. – Starsze psy najpilniej potrzebują adopcji. Po prostu giną nam w schronisku. Kiedy trafiają nowe psiaki, te starsze wędrują do dalszych kojców. Staramy się ciągle promować je na nowo w Internecie, niestety wciąż brakuje chętnych do adopcji staruszków. A największym ciosem jest właśnie oddawanie takich seniorów do schroniska, np. 16-letniego psiaka, który spędził całe życie w domu, kochając swoich właścicieli – mówi Krystian Konkol, pracownik Dąbrówki. W historii schroniska jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby właściciel oddanego psa po niego wrócił.

schronisko w Dąbrówce - Ola i Krystian

Ola i Krystian – pracownicy schroniska

Silna psychika, miękkie serce

Można wyróżnić cechy charakterystyczne dla pracowników tego miejsca: zaangażowanie, pasja, silna psychika i optymizm. Obecnie schronisko zatrudnia 9 osób, w tym Aleksandrę Zaborowską, która swoją pracę rozpoczęła od wolontariatu. – Niemal codziennie przyjmujemy nowego psa do schroniska. Staramy się zapewnić im jak najlepszy byt i dużo ciepła, jednak przykro nam, że co roku latem dzieją się te same psie tragedie. Zwierzęta  traktowane jak kula u nogi, oddawane przed wyjazdem na wakacje, przywiązywane na polach kempingowych, w lasach, na plaży – opowiada dziewczyna.

Pracownicy schroniska nie rozwodzą się jednak długo nad motywami ludzkich zachowań. Przechodzą do działania. Ola zwraca szczególną uwagę na naukę socjalizacji zwierząt w Dąbrówce i innych schroniskach. Tłumaczy, że kluczowe jest przekazanie psom ciepła, nauczenie współżycia z człowiekiem – tak, by w przyszłości mogły być jedynie radością dla swoich nowych właścicieli. – W schronisku traktujemy psy inaczej niż w pseudohodowlach, gdzie zwierzęta stają się tylko maszynką do zarabiania pieniędzy. Nasze kundelki różnią się od rasowych psów tylko nazwą – dodaje Aleksandra.

Krystian wtóruje współpracowniczce, tłumacząc, że zwierzęta w schronisku są wytrwalsze, silniejsze i jeszcze bardziej wdzięczne. Zapytany o najmilsze i najgorsze wspomnienie związane z pracą odpowiada: –Najmilszym zaskoczeniem był dla mnie Morus wycofany pies typu jamnika, który nie dopuszczał nikogo do siebie i zdawało się, że nie ma szans na adopcję. Po podjęciu współpracy z psimi behawiorystkami i poświęceniu czasu, znalazł szczęśliwy dom. Najbardziej przykra była dla mnie śmierć Charlie’ego ohydnie brzydkiego, ale niesamowicie kochającego psa, do którego ogromnie się przywiązałem. Zmarł nagle, nie otrzymując szansy na nowy dom, na który wyjątkowo zasługiwał. Wszyscy pracownicy schroniska zgodnie przyznają, że najtrudniejszymi okresami dla nich i ich podopiecznych są lato i zima. Wtedy trzeba ochronić psy przed mrozem lub słońcem, co nie zawsze jest w 100% możliwe. W takich sytuacjach wybawieniem są tzw. domy tymczasowe. Każdy, kto ma odrobinę dobrej woli, czasu i sympatii dla zwierząt,  może stworzyć taki dom. Najczęściej jest to zapewnienie schronienia w najtrudniejszych okresach dla psiaków, ale również przystanek pomiędzy pierwotnym domem (np. po śmierci właściciela) a podróżą do kolejnej rodziny.

Mimo że zapewniamy psom jak najlepsze warunki, zależy nam na tym, żeby psy, które nie znają schroniska, nie musiały przeżywać takiego szoku. Uwielbiamy sytuacje, kiedy psiak może trafić z domu do domu, a to dzieje się coraz częściej – tłumaczy pani Ewa Gebert. Nieocenioną pomocą są również wolontariusze, którzy mimo trudnego dojazdu do schroniska nie boją się podjąć wyzwania. Obecnie na ich czele stoją Monika Krzemińska (autorka zdjęć do reportażu) oraz Patrycja Szerla – stała wolontariuszka Dąbrówki, która aktywnie działa na rzecz bezdomnych psiaków. Ważną postacią dla Animalsów jest także  Maria Antoniewicz, która wraz z rodziną systematycznie odwiedza schronisko, angażując do tego także swoich uczniów. Czym zajmuje się wolontariusz? Głównie tym, o czym wspominała Ola, czyli socjalizacją psów. –Zależy nam tylko na tym, żeby pospacerować z psem, wyczesać go i przytulić. Każdy z nich zasługuje na trochę miłości – dodaje pani Ewa. Dzięki wolontariuszom, pracownicy mogą np. poświęcić więcej czasu na tzw. biurokrację oraz płynne prowadzenie adopcji internetowych, systematyczne odświeżanie informacji o psach na stronie i Facebook’u. Chwile spędzone przed komputerem upływają przyjemniej dzięki Mileczce – przepięknej, kolorowej kotce, która już na dobre zadomowiła się w schroniskowym biurze.

schronisko w Dąbrówce - zdazyc do domu

Pomóż!

Przytulisko w Dąbrówce nie jest schroniskiem miejskim ani gminnym, przez co nie otrzymuje żadnych dotacji z gminy, jak np. gdyńskie Ciapkowo. Jest to placówka, która utrzymuje się tylko i wyłącznie ze środków, które uda się pozyskać z darowizn finansowych i rzeczowych.

Najpotrzebniejsze są koce, ręczniki, dywany (są wymieniane codziennie tam, gdzie przebywają psy po zabiegach), smycze, obroże i specjalistyczna karma. Podopiecznym Dąbrówki można przekazać również swój 1% podatku: KRS 0000069730 z dopiskiem – „Schronisko w Dąbrówce k. Wejherowa”. Pieniądze nie są jednak jedyną formą pomocy. Zgodnie ze wskazówkami Oli, wystarczy raz na jakiś czas zabrać psy ze schroniska na długi spacer, aby dać im odrobinę radości. Pomóc można nawet słowem, namawiając znajomych do adopcji psów, zamiast ich kupna. Zalety takich decyzji przedstawia pani Ewa – Sama mam zwierzęta ze schroniska i jestem przekonana, że są to najwierniejsi przyjaciele. Zachęcam zwłaszcza do adopcji psów dorosłych, które bardziej pamiętają schronisko i samotność, naprawdę brakuje im domu. Kiedy już go znajdują, potrafią odwdzięczyć się jak nikt. Gwarantuję, że taki pies nie opuści was na krok, a ten nawet najmniejszy będzie najbardziej obronnym.

 

Więcej o Dąbrówce przeczytacie tutaj:  http://schroniskodabrowka.pl/

Autorką zdjęć do reportażu jest Monika Krzemińska, która zajmuje się artystyczną fotografią zwierząt. Pod tym adresem znajdziecie jej prace: http://monikakrzeminska.tumblr.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 × jeden =