Czy Barcelona wraca na właściwe tory?

fot. Jose Jordan/GettyImages

Czwartkowa porażka w Lidze Europy była dla fanów Barcelony ogromnym zawodem. Drużyna pod wodzą Xaviego spisywała się przecież świetnie. Piękna gra, seria meczów bez porażki w La Lidze, a także wielkie zwycięstwo na Bernabeu z Realem Madryt. Co zatem wydarzyło się kilka dni temu na Camp Nou? Czy jest to początek końca trenera Barcelony? A może po prostu zwykły wypadek przy pracy?

Mecz, w którym nic nie wychodziło

Porażka z 9. zespołem Bundesligi to kolejny mecz, który dołączy do listy europejskich upokorzeń Blaugrany (znajdują się tam między innymi słynne dwumecze z AS Romą czy Liverpoolem). Klub z Katalonii wydawał się pewniakiem do zgarnięcia tytułu za rozgrywki Ligi Europy. Wiele kibiców twierdziło nawet, że poradziłby sobie na spokojnie w Champions League. Marzenia ściętej głowy szybko zweryfikował Eintracht Frankfurt, który na Camp Nou zafundował piłkarzom i władzom klubu zimny prysznic. Mecz obnażył wszystkie słabości Blaugrany. Dodatkowym ciosem jest też kontuzja Pedriegozłotego chłopca Barcelony, który w tym sezonie już raczej nie zagra. Nie sposób pominąć także przedziwnej sytuacji na trybunach gdzie przeważali… niemieccy kibice. Wszystko za sprawą sprzedaży biletów przez karnetowiczów. Szacuje się, że na Camp Nou było aż 30 tysięcy sympatyków Eintrachtu. Można powiedzieć, że to kolejna wizerunkowa porażka Blaugrany. Podsumowując jednym słowem. Katastrofa!

Dobrze, że przegrali

Paradoksalnie mówiąc dobrze, że Barcelona przegrała ten mecz. Uprzedzając pytania, nie jestem kibicem Realu, a wręcz przeciwnie, kibicuje już ponad dziesięć lat Blaugranie. Dlaczego więc cieszę się z kolejnej kompromitacji tego klubu? Ponieważ uważam, że od pewnego czasu panował entuzjazm, który nie tylko był niepotrzebny, ale co najgorsze przykrywał ogromne problemy Dumy Katalonii. Drużyna gra naprawdę pięknie i dobrze, jednak głównie przez media zapomniano np. o miliardzie euro długu, które spoczywa na klubie. Kilkanaście dobrych meczów zamaskowało także największą udrękę na poziomie sportowym, czyli blok defensywny. Potrafi grać solidnie, co pokazywał ostatnio, ale potrafi także zupełnie się rozsypać i szybko przywrócić wspomnienia choćby ze słynnego 2-8 z Bayernem Monachium.

Nagle w obliczu dość niespodziewanej porażki okazuje się, że problemy w magiczny sposób znów wróciły. Natomiast zawodnicy, którzy jeszcze niedawno noszeni byli na rękach, teraz powinni wynosić się z klubu.

Atakują magika

fot. Joan Monfort/AP Photo

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przeglądając różne facebookowe strony skupiające fanów Blaugrany znalazłem kilkudziesięciu niezbyt mądrych kibiców, którzy już domagają się zwolnienia Xaviego. Chyba każdy o zdrowych zmysłach zdaje sobie sprawę z tego, ile dobrego dla klubu w ostatnim czasie zrobił hiszpański trener. Przypomnę tylko, że gdy obejmował Barcelonę, to Dumę Katalonii nie można było nazwać drużyną, a raczej zlepkiem piłkarzy. Ostatnie chwile kadencji Ronalda Koemana to czas przepełniony frustracją, ale i bezradnością. – Spójrzcie na listę powołanych. Co można z nimi zrobić? Grać tiki-takę? – mówił Koeman po remisie z Granadą. Holenderski szkoleniowiec nie miał pomysłu jak podnieść drużynę po utracie lidera zespołu – Leo Messiego. Jednak z jego postawy wywnioskować można, że problemem był potencjał piłkarzy, a nie on sam. Dziwnym trafem praktycznie tym samym składem Xavi potrafił odmienić obliczę gry Dumy Katalonii. Natomiast po dokonaniu dwóch roszad w składzie (transfer Aubameyanga i Ferrana Torresa) zdemolować Atletico i Real Madryt. Hernandezowi dosyć szybko udało się postawić drużynę na nogi, a także wdrożyć swoją filozofię gry. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wydobył z każdego zawodnika to, co najlepsze. Stworzył prawdziwą drużynę, w której każdy piłkarz czuje się ważny. Hiszpański trener przemówił nawet do samego Ousmane Dembele, który jest teraz jednym z najlepszych graczy Barcelony. Na pewno każdy pamięta jakie problemy sprawiał Blaugranie Przez pewien okres ciężko było go nawet nazwać piłkarzem. Na szczęście u Xaviego każdy zaczynał z czystą kartą. Dembele został odbudowany mentalnie, ale co najważniejsze także fizycznie. W końcu nie jest już tzw. szklanką i nie łapie co chwilę kontuzji.

Czas, cierpliwość i wiara

Xavi już zachwycił cały świat. Jednak uważam, że może być jeszcze lepiej. Nie chciałbym zostać źle odebrany. Radość po wygranych meczach to nic złego. Jednak pamiętajmy, że drużyna cały czas jest w budowie i takie wypadki przy pracy to część wkalkulowana w dojście na szczyt. Hernandez to trener na lata, który wraz z Joanem Laportą ma zbudować nową potężną Barcelonę. Dajmy im w spokoju pracować. Niełatwo jest przecież posprzątać bałagan po przestępcy, który omal nie zakończył żywota jednego z największych klubów na świecie. Mimo wszystko jestem pewien, że Barcelona pod wodzą Xaviego może grać jeszcze lepiej, niż miało to miejsce np. w ostatnim El Clasico. Potrzeba na to czasu i cierpliwości, a przede wszystkim wiary w to, że wielka Duma Katalonii  jeszcze powróci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

cztery + 9 =