Media, które mają milczeć

autor-Alexander Zemlianichenko

Tym, czego dyktatura obawia się najbardziej, jest strażnik demokracji i swobody, czyli wolne media. Echo Moskwy, ceniona rozgłośnia radiowa, postanowiła nazwać rzeczy po imieniu i sytuację w Ukrainie opisywać adekwatnymi słowami: „wojna” oraz „inwazja”. Wstręt Kremla do tych wyrażeń sprowokował decyzję Prokuratora Generalnego o zamknięciu rozgłośni, a nowa ustawa mająca wejść w życie w Rosji może spowodować kolejną falę represji i prewencyjnej cenzury.

W ostatnich dniach podobną ingerencję w niezależność odczuły media takie jak: “Nowaja Gazieta”, której nakazano usunąć artykuły dotyczące wojny w Ukrainie, a także niezależna stacja telewizyjna Dożd – zmuszona do natychmiastowego zawieszenia działalności, co więcej, według doniesień jej redaktor naczelny wyjechał z kraju. Kiedy milkną ostatnie bastiony wolności słowa i oporu wobec cenzury, w społeczeństwie zanika świadomość i sprzeciw. Rada dyrektorów Echa musiała podjąć decyzję o zakończenia działalności radia, o czym poinformował redaktor naczelny Aleksiej Wieniediktow. 

Echo Moskwy to radio, które postanowiło brutalną wojnę nazwać brutalną wojną, a nie „specjalną operacją wojskową”. Jak nigdy wcześniej świat potrzebuje przepływu rzetelnych i prawdziwych informacji, ponieważ musimy pamiętać, że konflikt odbywa się także w sferze medialnej. Radio, na które położono taki nacisk, zostało posądzone o rozpowszechnianie informacji nakłaniających do ekstremistycznej działalności i przekazywania nieprawdy. 

Echo powstało w 1990 roku jako radio o charakterze informacyjno-publicystycznym i przekazywało wiadomości o upadku komunizmu. Inicjator licznych akcji społecznych, a także kulturalnych, któremu dzisiaj zamknięto usta. Mimo że większość akcji radia należy do medialnej części rosyjskiego przedsiębiorstwa Gazprom, to z reguły cieszyło się ono swobodą, a jego postawę oceniano jako krytyczną i liberalną. Echo zapraszało do swych programów opozycjonistów oraz członków administracji Putina, było więc miejscem swobodnej debaty, aczkolwiek aktualne wydarzenia pokazują, że dla Kremla miarka się przebrała. 

 

Od 5 do 10 lat pozbawienia wolności za fałszywe informacje o wojnie w Ukrainie – to projekt ustawy, który będzie rozpatrywany w rosyjskiej Dumie. 15 lat, tyle można odsiedzieć, jeśli rozpowszechnienie „fake newsów” zostanie uznane za szkodliwe społecznie. Jest to dla Kremla klucz do stworzenia własnej wersji historii, manipulacji i odseparowania obywateli od jakichkolwiek prawdziwych informacji. 

 

Dziennikarze w Rosji od wielu lat muszą mierzyć się z ryzykiem utraty pracy lub zdrowia, a co pokazują liczne przypadki, nawet życia. Na przestrzeni ostatnich lat w kraju tym dochodziło do przypadków otrucia bądź zastrzelenia pracowników mediów. Wspomniana „Nowaja Gazieta”, której redaktorem naczelnym jest laureat Nagrody Nobla – Dmitrij Muratow, zatrudniała m.in. Annę Politkowską. To dziennikarka, której ciało odnaleziono w windzie jej bloku, wraz z łuskami i porzuconą bronią. Politkowska była przeciwniczką Putina i wielokrotnie poddawała krytyce jego działania, a szczególnie przeciwstawiała się wojnie w Czeczenii. 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 + piętnaście =