Po Zawodach #5: Debiut Darrina Dorseya w Treflu. Gdzie zagra Adrian Kordalski?

Darrin Dorsey (nr 1) | Fot. 058sport.pl (z Facebooka Trefla Sopot)

Po przerwie spowodowanej meczami reprezentacyjnymi do gry wróciła Energa Basket Liga, a wraz z nią koszykarze Asseco Arki Gdynia i Trefla Sopot. Między innymi o tym porozmawiałem z Dawidem Chęciem z „Radia Tczew” w piątej części naszego koszykarskiego cyklu Po Zawodach. Ponadto omówiliśmy niecodzienną sytuację z końcówki spotkania w Gdyni, oceniliśmy debiut Darrina Dorseya w Treflu, czy też podywagowaliśmy nad przyszłością Adriana Kordalskiego z Czarnych Słupsk.

Nasze poprzednie rozmowy możecie przeczytać, bądź odsłuchać, tutaj:

Do gry, po przerwie na mecze reprezentacyjne, wróciła Energa Basket Liga (EBL). Pierwsze spotkania mają już za sobą drużyny Asseco Arki Gdynia i Trefla Sopot. My może jednak zacznijmy od czwartkowej domowej rywalizacji gdynian z wicemistrzem Polski Zatalem, którą przegrali po walce do ostatniego gwizdka sędziego (73:83). Jednakże czegoś zabrakło do wygranej, pomimo tego, że, jak spojrzymy na statystyki, to obie te drużyny miały w większości rubryk podobne wyniki. Moim zdaniem, kluczem do zwycięstwa gości była dyspozycja duetu Nemanja Nenadić – Dragan Apić. Rozgrywający Zastalu skończył zawody z 21 punktami i 7 zbiórkami na koncie, a serbski center rzucił 17 „oczek” i dołożył do tego 7 zbiórek. Asseco nie miało pomysłu na zatrzymanie tych dwóch kluczowych graczy Zastalu. Czego, Twoim zdaniem, zabrakło Arce, by zacząć grudzień od zwycięstwa w lidze?

Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że wymieniłeś dwóch obcokrajowców, którzy znacząco pomogli Zastalowi wygrać ten mecz. Cieszy więc z kolei to, że ci nowi zawodnicy zagraniczni Asseco już wkomponowali się do drużyny, pokazują, że po prostu się do niej nadają. Choć to jednak jeszcze nie jest ten kaliber, co w drużynie Zastalu. Dobrze też, że po odblokowaniu przez Koszykarski Trybunał Arbitrażowy możliwości podpisywania kontraktów z zawodnikami spoza Polski, że te transfery zostały całkiem sprawne przeprowadzone.

Czego zabrakło do osiągnięcia zwycięstwa? Rzeczywiście było to bardzo wyrównane spotkanie. Jednak przede wszystkim drużyna Zastalu jest bardziej doświadczona, bo inaczej to wygląda, gdy przyjeżdżasz do Trójmiasta jako wicemistrz Polski i grasz z ekipą, która miała fatalny początek sezonu. Nie traktowałbym tej porażki gdynian jako czegoś strasznego, czegoś, czym należy się bardzo przejmować, bo te przegrane pojedynki w Gdyni będą się jeszcze zdarzać w trakcie tegorocznych rozgrywek. Może po prostu zabrakło takiej pewności siebie, ale myślę, że z czasem się to będzie zmieniać na korzyść Arki. Trzeba też docenić to, że Asseco już teraz zrobiło duży postęp, w porównaniu z pierwszymi miesiącami ligowego grania.

Po czwartkowym meczu głównie jednak mówiło się o jednej sytuacji z samej jego końcówki. Dla niektórych jest ona kuriozalna, zaskakująca, a dla innych skandaliczna bądź żenująca. Na 10 sekund przed końcem spotkania koszykarz Zastalu, David Brembly, położył piłkę na boisku i wszyscy zawodnicy oraz trenerzy zaczęli sobie już dziękować za mecz. Jednakże wtedy u Jacobiego Boykinsa, który chwilę wcześniej zbił piątkę z Bremblym, pojawiła się myśl, by podnieść piłkę z parkietu i zagrać jeszcze z Anthonym Durkhamem kontrę 2 na 1 i zdobyć na koniec pojedynku dodatkowe dwa punkty. Co ciekawe, na boisku pojawił się już wtedy nawet fotograf Asseco Arki, Mariusz Mazurczak. Moim zdaniem, nie powinno się robić takich akcji. Przypominam sobie też sytuację sprzed 2-3 sezonów, kiedy w półfinale 1. Ligi Czarni Słupsk – Śląsk Wrocław Aleksander Dziewa z Wrocławia, przy pewnej wygranej swojego zespołu, zdobył jeszcze dwa punkty wsadem na koniec potyczki. To też wywołało spore oburzenie. Sacha Killeya-Jones z MKS-u Dąbrowy Górniczej kiedyś zrobił podobnie, tylko że zamiast wsadzić piłkę do kosza, to nabawił się kontuzji, przez którą musiał pauzować przez kilka miesięcy. Co sądzisz o takiej sytuacji?

Pod tym filmikiem z ostatnią akcją meczu z Gdyni, zrobiłem to, co lubięczyli sprawdziłem sekcję komentarzy. W większości były krytyczne, co mnie nie  nie dziwi Uważam, że jest to po prostu niesportowe zachowanie, szczególnie, że Boykins zbił jeszcze chwilę wcześniej piątkę z Bremblym. Wszyscy zaczęli już sobie dziękować za mecz, kibice powoli się szykowali do opuszczenia hali, a te ostatnie punkty były dosyć zaskakujące dla wszystkich. Jest to na pewno sytuacja kuriozalna. Zobaczyłem też jednak jedną taką wypowiedź, która podkreślała, że w sumie zawsze gra się do końca.

Zresztą sam trener Arki, Milos Mitrović, przyznał na pomeczowej konferencji prasowej, że jego zawodnicy może zbyt mocno wzięli do siebie jego słowa, że walczymy do końca o korzystny wynik…

Możliwe. Wiesz, jeszcze bardziej kuriozalne będzie, jeśli Asseco będzie miało taki sam bilans wygranych i porażek, co na przykład drużyna z ósmego miejsca (Arka będzie na dziewiątej pozycji) na koniec sezonu zasadniczego i się okaże, że dzięki tym punktom z końcówki spotkania z Zastalem, gdynianie zagrają w fazie play – off. Zastanawiam się, jakie będą wówczas opinie kibiców Asseco i fanów z całej koszykarskiej Polski (śmiech). Bo wtedy dojdzie do tego, że może dla innych Boykins i Durkham będą tymi czarnymi charakterami, a dla swojej drużyny bohaterami. Oczywiście nikłe są szanse, że do takiej sytuacji dojdzie, ale może z takim właśnie podejściem koszykarze z Trójmiasta rozegrali tą akcję w końcówce starcia z Zastalem.

Przejdźmy teraz do tematu Trefla Sopot. W innym zestawieniu personalnym, niż przed przerwą na kadrę, z lepiej wyglądającą grą, a przede wszystkim, z drugim ligowym zwycięstwem z rzędu – tym razem w pokonanym polu pozostali zawodnicy MKS-u Dąbrowy Górniczej (86:70). Cieszy na pewno powrót do gry Deandre Davisa, który rzucił 14 punktów, a z nim na boisku drużyna była lepsza od rywali o 22 punkty. Optymistyczną wiadomością jest również udany debiut Darrina Dorseya. Jakby spojrzeć na całokształt tego spotkania, to atak sopocian wyglądał rozsądniej i efektywniej niż w ostatnim czasie. Co Ty z kolei sądzisz o tym piątkowym starciu w Ergo Arenie?

Sam transfer Darrina Dorseya to była bardzo dobra decyzja. Mówiliśmy już, że każdy nowy zawodnik Treflowi się bardzo przyda i tak też się stało z Amerykaninem. Gra sopocian co prawda była rozsądniejsza i rozważniejsza, ale trzeba też pamiętać, z kim Trefl grał w piątek. Dąbrowa Górnicza nie spisuje się zbyt dobrze w tym sezonie, ma spore wahania formy. Myślę, że z dogłębniejszymi analizami gry, dotyczącymi nowego zawodnika i powrotu Davisa będzie rozsądniej poczekać do momentu, w którym podopieczni Marcina Stefańskiego zmierzą się z kimś z górnej ligowej, bądź europejskiej, półki. Niemniej jednak cieszy zwycięstwo, oraz fakt, że ta rotacja jest coraz szersza, w związku z czym sztab szkoleniowy ma większe pole manewru w trakcie meczu. To może być bardzo pomocne w dalszej fazie sezonu. Zwłaszcza, że drużyna z Trójmiasta wciąż musi nadrobić stratę do czołowej ósemki ligi.

Darrin Dorsey w meczu z MKS-em zadebiutował w barwach Trefla – 30 minut na boisku, występ w pierwszej piątce, 13 punktów, 7 asyst, 3 przechwyty i 3/4 w rzutach za trzy punkty. Oglądając ten mecz było widać, że Amerykanin kipi energią na boisku, że dobrze się zgrywa z kolegami z drużyny. Jakie są Twoje spostrzeżenia po jego piątkowym debiucie?

Ja bardzo lubię zawodników dynamicznych, pełnych energii. Mam nadzieję, że będzie ona rozłożona w czasie, na cały sezon, że do samego końca będzie wnosił tę świeżość do gry Trefla, bo jej sopocianie potrzebowali najbardziej w ostatnich spotkaniach. Dorsey jest również bardzo dobrym strzelcem, a to przydaje się dzisiaj w każdej drużynie, na każdym poziomie rozgrywkowym. Uważam, że Amerykanin niedługo rozkręci się jeszcze bardziej i nie będziemy mówili już o 13, tylko na przykład o 23 zdobytych punktach w meczu. Sądzę, że stać go na osiąganie takich statystyk, zwłaszcza gdy się wstrzeli, udanie wejdzie w poszczególną rywalizację. Dodatkowo, myślę, że możemy się spodziewać po nim wielu zasłon i udanych penetracji pod kosz.

Zadam Ci takie proste pytanie – czy wyobrażasz sobie, żeby Darrin Dorsey był w stanie współpracować na boisku z Brandonem Youngiem?

To już jest zależne od trenera Stefańskiego i od tego, jak to wszystko poukłada. Nie powinno się stawiać takich pytań, czy dany zawodnik będzie w stanie dobrze współpracować ze swoim kolegą z drużyny na parkiecie. Przyszli grać do Trefla, by robić jak najlepsze wyniki całego zespołu. W drużynie nie trzeba się kochać, ale powinno się szanować i współpracować na korzystny rezultat całej ekipy. Jeśli komuś w klubie uda się do tego doprowadzić (choć nie można zapominać, że to obowiązek zawodników, by była ta współpraca), to sopocianie mogą mieć z tego tytułu dużo korzyści w przyszłości. Mecze ekipy z Trójmiasta zaczną też być wtedy bardzo efektowne.

Maurice Watson | Fot. Andrzej Romański – PLK

Mówimy o Dorseyu, który jest najnowszym transferem Trefla. Przypominają mi się teraz też słowa trenera Kinga Szczecin, Arkadiusza Miłoszewskiego, po meczu właśnie z sopocianami (21 listopada – przyp. red.) na konferencji prasowej, gdzie powiedział, że „cała Europa będzie zmieniać składy podczas okienka reprezentacyjnego”. Roszady w składach nie ominęły też drużyn EBL. Co, Twoim zdaniem, powoduje taką ilość transferów w ostatnich tygodniach? Czy to jest efekt tego, że skauting źle zadział w danych klubach i trenerzy są zmuszeni robić roszady już teraz? Czy może jest wręcz odwrotnie, że to innym nie idzie, a EBL, w której jest wielu bardzo dobrze spisujących się koszykarzy, jest taką trampoliną do lepszej, europejskiej drużyny?

Na pewno EBL jest trampoliną do lepszego klubu w Europie. Myślę, że wszystko, o czym przed chwilą powiedziałeś, się w jakimś stopniu łączy. Były takie przypadki, że zawodnik na tyle się wyróżniał w polskiej lidze, że trafiał do lepszej ekipy, ale zdarzały się również sytuacje, gdzie skauting w danym zespole nie zadziałał właściwie. Kluby mają teraz też więcej pieniędzy, chociażby z przychodów z biletów, bo kibice przecież wrócili na trybuny, więc sytuacja finansowa tych drużyn nie wygląda już tak źle, jak jeszcze na przykład rok temu. Dlatego jest też aż taki ruch na rynku transferowym. Wiele klubów gra poniżej oczekiwań. Ile razy mówiliśmy o Treflu, co podkreślali sami fani i eksperci koszykarscy, że w porównaniu z innymi drużynami, w tym momencie, grając jednocześnie w europejskich pucharach, powinien być przynajmniej w TOP 4 polskiej ligi?

Pomówmy jeszcze chwilę o transferach. Sporo nowych zawodników będziemy mieć w EBL, ale trochę też jednak opuściło polską ligę. Który ruch transferowy do polskiego klubu jest najbardziej warty uwagi?

Za chwilę mecz grają Czarni Słupsk z Twardymi Piernikami Toruń i swój debiut w Hali Gryfia będzie miał Anthony Marcus Lewis (rozmowa nagrywana w sobotę – przyp. red.). Jeśli działacze Czarnych do tak dobrze grającej drużyny dokładają jeszcze piątego zawodnika zagranicznego, to naprawdę zaczynam się zastanawiać, czy Czarnych przypadkiem nie stać na walkę o medal w tym sezonie EBL. A przypomnijmy, że jest to przecież beniaminek w tegorocznych rozgrywkach. Jak Lewis wniesie jeszcze coś pozytywnego do ekipy ze Słupska, to ta drużyna może się na stałe zapisać na kartach historii polskiej ligi, jeśli skończy sezon na podium. To coś niespotykanego. To, że dołożono jeszcze tam kolejnego zagranicznego koszykarza, który może być wartością dodaną dla drużyny, to już jest bardzo duży sukces. Warto też docenić ruch Trefla z Darrinem Dorseyem, choć wyżej i tak oceniam transfer Czarnych. Są już na ligowym szczycie, a z Lewisem mogą być jeszcze lepsi.

Kavel Bigby-Williams | Fot. Andrzej Romański – PLK

Uważam, że warty uwagi jest też transfer centra Zigi Dimeca do Anwilu Włocławek, który wygrał ze Słowenią EuroBasket w 2017 roku. Ziga najprawdopodobniej zastąpi tam Brytyjczyka Kavela Bigbiego-Williamsa, którym interesowała się jeszcze niedawno PGE Spójnia Stargard. Przejdźmy jednak teraz też do tych ubytków, bo jakby nie patrzeć, w niektórych zespołach będą one niedługo bardzo widoczne. Najbardziej może to dotknąć ekipę z Torunia, skąd odszedł rozgrywający Maurice Watson, który przewyższał tę ligę poziomem swojej gry, oraz center Trevor Thompson, który też pokazał się z jak najlepszej strony w tegorocznych rozgrywkach. Watson zagra w Izraelu, Thompson w Chorwacji. W ich miejsce pojawili się Roko Rogić i Daniel Amigo. Jak, Twoim zdaniem, wpłynie to na grę Twardych Pierników? Czy torunianie dalej będą utrzymywali się w ligowej czołówce?

Z Torunia odeszli bardzo dobrzy zawodnicy, jak na tę ligę. Torunianie w tym momencie mają taki sam bilans jak Anwil czy Czarni, czyli ich ligowi rywale z samej czołówki ligi. Więc jest to jednak niezrozumiała decyzja. Twarde Pierniki mogły też zrobić dużą niespodziankę i po cichu pomyśleć nawet o zdobyciu medalu w tym sezonie. Czy tak będzie po transferach? Tutaj teraz jest trudno wyrokować, bo to sytuacja o tyle niezrozumiała, że ci byli zawodnicy już się ze sobą zgrali. Aktualnie przychodzą nowi koszykarze i to, czy torunianie utrzymają się w czołówce, zależy od tego, jak Amigo i Rogić wkomponują się w system gry trenera Skelina oraz od tego, jak chorwacki szkoleniowiec to wszystko poukłada.

W kontrakcie Maurice Watsona po meczu z Anwilem Włocławek uaktywniła się klauzula buy-outu (wykupu kontraktu – przyp. red.). Działacze Twardych Pierników od razu zaczęli z nim negocjacje w sprawie nowej umowy. Kontrakt był już praktycznie dogadany, ale jak pisał niedawno na Twitterze Joachim Przybył z „Gazety Pomorskiej”, Amerykanin dostał ofertę z Izraela, która finansowo praktycznie trzykrotnie przebijała tę z Torunia, więc może to jest przyczyna odejścia amerykańskiego playmakera z polskiej ligi?

Pieniądze to jeszcze przez jakiś czas będzie problem dla polskich drużyn, bo one w tych czołowych ligach europejskich, też tych bardziej dla nas egzotycznych, są mimo wszystko trochę większe. Trudno w tej sytuacji winić zawodnika za to, że wybrał tę ofertę z Izraela. Myślę, że gdyby to była różnica 5 tysięcy dolarów w skali całego sezonu, to Watson zostałby w Toruniu. Kto by jednak nie przyjął propozycji kontraktu trzykrotnie lepiej opłacanego? No nie oszukujmy się – Izrael to słońce, cieplejszy klimat, lepsza liga i też możliwość zdobycia większego rozgłosu niż w Polsce oraz dotarcia na jeszcze wyższy szczebel w europejskim baskecie. Nie miałbym pretensji ani do Amerykanina, ani do klubu, gdyż wiemy, jak kończy się nierozważne wydawanie pieniędzy na przeolbrzymie umowy, na które ekip tak naprawdę po prostu później nie stać.

Już bardzo obszernie omówiliśmy temat EBL, to może zejdźmy teraz o jeden szczebel rozgrywkowy niżej. Porozmawiajmy zwłaszcza o ekipach z Pomorza, które występują w Suzuki 1. Lidze. Zacznijmy od Decki Pelplin. To zespół, który niestety nie gra za każdym razem w pełnym zestawieniu. Na przykład kapitan drużyny, Damian Janiak, doznał kontuzji wykluczającej go z gry na dłuższy czas (możliwe nawet, że na cały sezon), coraz większą rolę odgrywa tam też Mateusz Kaszowski. Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale największym problemem tej drużyny jest brak stabilnej formy. Bo mamy mecz w Krakowie, gdzie Decka gra słabo, a chwilę później do Pelplina przyjeżdża czołowy klub 1. Ligi – WKK Wrocław i pelplinianie nie dają im żadnych szans na odniesienie zwycięstwa po świetnym spotkaniu w ich wykonaniu. Co o tym sądzisz?

Jeśli się nie mylę, to jest to drugi sezon Decki w 1. Lidze. Niedawno rozmawiałem na antenie „Radia Tczew”, oraz też prywatnie, z trenerem Marcinem Radomskim i rzecznikiem klubu z Pelplina. Jestem dobrej myśli, jeśli mówimy o przyszłości tej drużyny. Cieszy mnie również to, że ten zespół się tak rozwija, po to, żeby stać się w najbliższym czasie jedną z czołowych drużyn pierwszoligowych. Tak naprawdę, przy obecnej sytuacji (może poza PGE Turowem Zgorzelec), nie ma słabych ekip na tym szczeblu rozgrywek. Patrząc na tabelę, to jest to bardzo wyrównana liga, w której każdy może wygrać z każdym. Pelplin tak naprawdę robi wynik ponad stan, bo pamiętajmy, że w jednym meczu stracili z powodu kontuzji dwóch zawodników, którzy mieli być kluczowymi postaciami w przeciągu całych rozgrywek. Jeżeli nawet przy tak nierównej formie zdarzy się seria 2-3 porażek z rzędu, to myślę, że mają i tak szanse, aby zagrać w play-off. Patrząc przykładowo na Starogard Gdański, który spadł ostatnio z ekstraklasy, wydaje mi się, że pieniądze tam są większe, a zawodnicy będą bardziej skłonni podpisać kontrakt z Kociewskimi Diabłami. Chociażby ze względu na to, że w Starogardzie przez ostatnie lata była drużyna na najwyższym poziomie ligowym w Polsce. Plany i głosy przed tegorocznymi rozgrywkami były takie, że Kociewskie Diabły w ciągu roku mają wrócić do EBL. Jednak teraz Decka i Starogard Gdański są blisko siebie w tabeli, więc na razie tego nie widać.

W Starogardzie Gdańskim to prawda, że były zapowiedzi, iż to może być drużyna, która będzie walczyć o awans do EBL. Wskazywały na to m.in. transfery Witalija Kowalenki z Trefla Sopot, Szymona Ryżka ze Stali Ostrów Wielkopolski czy Filipa Stryjewskiego z GKS-u Tychy. Ponadto ściągnięto też solidnych zawodników z 1. Ligi, takich jak Bartłomiej Karolak, czy wyciągnięto trzech koszykarzy właśnie z Decki Pelplin. Mam na myśli Bartłomieja Pietrasa, Kacpra Burczyka i Tymona Szymańskiego. Tylko że, moim zdaniem, największy aktualnie problem zespołu Bartosza Sarzały to spora ilość kontuzji. Na mecz do Wałbrzycha niedawno pojechało zaledwie dziewięciu koszykarzy. Pojawili się też ostatnio w związku z tym nowi gracze – Szymon Ćwikliński i Paweł Śpica. Jakbyś skomentował sytuację aktualnie panującą w starogardzkim obozie?

Kontuzje to element każdego zawodowego sportu, nieraz się zdarzają. Tak jak powiedziałem wcześniej, w Pelplinie te urazy poszczególnych zawodników też były. To nie jest jednak tak, że gra Starogardu mi się nie podoba, chociaż umówmy się, że jedną z kluczowych postaci został tam Tymon Szymański, po którym raczej byśmy się tego nie spodziewali. Oczywiście jego solidnej gry jak najbardziej, ale on wyrasta na jednego z liderów drużyny. Nas to jak najbardziej cieszy, ale jest to także fenomen, bo to zawodnik, który zaistniał na pierwszoligowym poziomie dopiero w tym roku kalendarzowym. Trochę to też pokazuje nie najlepszą sytuację, jaka aktualnie panuje w Starogardzie Gdańskim. Broniąc również tej nierównej dyspozycji Pelplina, to zauważę, że jest to zespół rozsądniej budowany. Jakby poznać te kluby od środka, to w tym momencie czuję się spokojniejszy o przyszłość teamu z Pelplina. Oni nie będą się bić teraz o awans do EBL, ale raduje mnie fakt, że kolejna pomorska ekipa zaistniała na tym poziomie rozgrywkowym. Może za 3-4 lata uda się zbudować drużynę, która awansuje do ekstraklasy? Byłby to kolejny fenomen, gdyż w EBL mielibyśmy klub z 8-tysięcznego miasta.

To, mówiąc o Decce, wspomnijmy jeszcze może o Mateuszu Kaszowskim, który staje się czołową postacią 1. Ligi, jednym z kluczowych graczy zespołu z Pelplina. 20-latek w rywalizacji z Żakiem Koszalin (73:81) rzuca 33 punkty w meczu i dodaje do tego 5 zbiórek i asyst. Takie występy na pewno cieszą, choć to nie jest jedyny dobry mecz w wykonaniu Kaszowskiego w Pelplinie. Jak Ty widzisz przyszłość „Kaszy” w tym zespole?

Niesamowity przeskok. Jestem wielkim fanem talentu „Kaszy”, bo to, co podkreślił jego trener, że przy jego nie do końca dobrych warunkach fizycznych (głównie chodzi mi o wzrost), to on mając zaledwie 20 lat zostaje z marszu liderem drużyny. To coś niecodziennego. Kaszowski jest również bardzo skuteczny – 45% w rzutach za 3 punkty to naprawdę świetny wynik, którego nie powstydziliby się czołowi strzelcy z dystansu w Energa Basket Lidze. Dodatkowo 60% w próbach za 2 punkty tak młodego i obwodowego koszykarza to kolejny rezultat naprawdę godny uznania. Sprawia też, że z marszu zawodnicy grający obok niego na parkiecie stają się lepsi, pewniejsi siebie, więc to na pewno złoty strzał Decki. Uważam, że to również najlepszy transfer w 1. Lidze. Bo, tak jak mówiliśmy, na tym poziomie rozgrywkowym niełatwo znaleźć dobrych, wartościowych zawodników, a Pelplin takiego zgarnął. Może to będzie nawet jeden z najlepszych rozgrywających w następnych latach w EBL?

Jaka będzie jego przyszłość? Chciałbym, aby został on na jeszcze jeden sezon w Pelplinie, bo ma tam okazję do niesamowitego rozwoju. Potem na jego miejscu poszedłbym do Ekstraklasy. Za parę lat mam nadzieję, że zagra w jakimś czołowym europejskim zespole. Będę trzymał kciuki, żeby tak się stało.

Ja również wierzę, że „Kasza” zagra w czołowym europejskim klubie w przyszłości. Ma do tego warunki i wszelkie predyspozycje. Na nasz rocznik jest to najlepszy zawodnik. Wspomniałeś z kolei o tym, że w 1. Lidze nie ma zbyt dużo wolnych i jakościowych zawodników. Już niedługo, jeśli się potwierdzi, to o czym niedawno pisał na Twitterze Karol Wasiek z „WP Sportowe Fakty”, to na rynku transferowym będzie dostępny koszykarz, który jeszcze nie tak dawno był czołową postacią 1. Ligi. W poprzednim sezonie był jednym z architektów awansu Czarnych Słupsk do EBL. Teraz jednak świetnie na rozegraniu spisuje się tam Marek Klassen i po prostu trudno zabierać Kanadyjczykowi minuty na boisku, gdy zespół osiąga świetne wyniki. Mowa o Adrianie Kordalskim. W spekulacjach mówi się o nim w niemalże co drugim pierwszoligowym klubie. Podkreśla się też, że wzmocnienie składu Kordalskim może znacznie powiększyć szansę danej drużyny na awans do ekstraklasy w tegorocznych rozgrywkach. Walczą o niego Koszalin i Turów Zgorzelec. Chodziły też plotki o Starogardzie Gdańskim i Kotwicy Kołobrzeg, choć w tym drugim zespole zdementowano od razu tę informację. Ty mówisz też, że do gry może włączyć się Decka Pelplin. W takim razie  gdzie, Twoim zdaniem, zagra Adrian Kordalski?

Gdzie trafi? Myślę jednak, że trafi ostatecznie do zespołu, który aktualnie jest w czołówce 1. Ligi. Zaskakuje mnie też jednak to, że nie jest w stanie pokazać swoich sporych koszykarskich umiejętności w ekstraklasie. To koszykarz, bez którego nie byłoby awansu Czarnych do EBL w ubiegłym sezonie. Kordalski został wybrany najlepszym rozgrywającym ligi w poprzednich rozgrywkach. Jest to więc też chyba jedno z największych rozczarowań Energa Basket Ligi w tym sezonie. Jakby nie patrzeć, kluby 1. Ligi są świadome tego, że jest to gracz, o którego będą się musieli niewiarygodnie licytować. Teraz pytanie, co on wybierze. Czy duże pieniądze w kontrakcie, czy miejsce, w którym będzie miał kolejną możliwość walki o awans? A może przyjście do ciut słabszego zespołu, w którym będzie liderem?  Z czasem ta ekipa może znaleźć się wtedy w czołówce 1. Ligi.

Też myślę, że Kordalski wybierze jednak klub z czołówki 1. Ligi, bo nie możemy zapominać, że jest to bardzo wszechstronny zawodnik. Nieraz jego statystyki były zbliżone do poziomu triple-double w Suzuki 1. Lidze. Rozegrał parę dobrych sezonów w Zniczu Pruszków, w którym sobie wyrobił silną pozycję na pierwszoligowym rynku. Ja nie chciałbym, żeby jednak trafił do Koszalina, bo to nie jest klub, tak jak myślałem jeszcze niedawno, który jest w środku tabeli w 1. Lidze. To zespół, który bije się o utrzymanie i moim zdaniem, szkoda marnować tam umiejętności Kordalskiego.

Wiesz, też ze Słupska do Koszalina przechodzić trochę nie wypada (śmiech). Trener Decki powiedział mi z kolei na przykład, że pieniądze na transfery w Pelplinie są, ale po prostu nie ma kogo ściągnąć. Nie mam niestety informacji o tym, czy Kordalski jest w zasięgu finansowym klubu z Pelplina, ale mimo wszystko, marzy mi się zobaczenie Adriana Kordalskiego i Mateusza Kaszowskiego w jednej piątce na boisku. Wtedy wydaje mi się nawet, że Decka byłaby czarnym koniem tych rozgrywek.

Też mi się tak wydaje. Zwłaszcza, jak jeszcze dorzucisz do tego Mariusza Konopatzkiego, który też jest solidnym pierwszoligowym zawodnikiem. W dodatku bardzo wszechstronnym, gdyż już nie raz osiągał zdobycze na poziomie triple-double. Decka, jakby tam trafił Kordalski, to byłaby nawet faworytem do awansu do ekstraklasy, w mojej opinii.

Jeśli do następnego meczu Decki, na który się wybiorę, nie rozwiąże się sytuacja Kordalskiego, to postaram się dopytać, czy jest w ogóle ten temat w klubie z Pelplina.

 

W najbliższych dniach na łamach CDN-u ukaże się moja kolejna rozmowa z Dawidem, w której omówimy sytuację w drużynie Trefla Sopot i Asseco Arki Gdynia przed sobotnimi 38. derbami Trójmiasta!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

10 + siedem =