„Jesteśmy w tej chwili w zbiorowej, europejskiej traumie…” – rozmowa z doktorem Adamem Jagiełło-Rusiłowskim

dr Adam Jagiełło-Rusiłowski
zdj. Ania Brykała

Zapraszam na drugą część rozmowy z doktorem Adamem Jagiełło-Rusiłowskim, w której pytam m.in.: o rolę dramy w obecnym kryzysie migracyjnym, projekty społeczne na Uniwersytecie Gdańskim i całkiem nowy fakultet za punkty ECTS.

Wspomniał Pan o imigrantach: dwa lata temu prowadził Pan z dr Pauliną Pawlicką z Instytutu Psychologii UG projekt na temat empatii i kulturowej inteligencji badanych a ich stosunku do uchodźców z Syrii. Czy zajęcia z dramy – bo do dramy staram się wracać – są w stanie wpłynąć na poziom inteligencji kulturowej  Polaków? Czy drama mogłaby być takim remedium, może nie na obecną sytuację, którą obserwujemy na granicy polsko-białoruskiej, ale takim rozwiązaniem na przyszłość?

Tak, mówimy nawet o niedalekiej przyszłości, bo to kolejna inicjatywa, w którą się angażuję. Nazywa się GETTING UNSTUCK i jest to projekt, który – jako organizacja stowarzyszona – Uniwersytet Gdański realizuje lokalnie z Teatrem Korkoro, a finansuje go program unijny Kreatywna Europa. GETTING UNSTUCK za cel obrał uświadomienie grupom większościowym we Francji, Niemczech, Polsce i Finlandii tego, że utknęliśmy…wszyscy.

Co ma Pan na myśli?

Spójrzmy na obecną sytuację na granicy: Polacy płaczą, widząc tragedię tych ludzi i nie bardzo wiedząc, jak mogą im pomóc. Tak samo jest z Francuzami – nie mają pomysłu, jak pomóc migrantom, którzy, w drodze do Anglii, wbrew swojej woli utknęli we Francji. W odpowiedzi, Krzysztof Gojtowski jako Teatr Korkoro, stworzył grupę, w której są młodzi imigranci, ale zdecydowaną większość stanowią Polacy. Ci ostatni dopiero podczas takich zajęć zdają sobie sprawę, że problem emigrantów dotyczy ich osobiście – jeżeli wyznają pewne wartości, to muszą zająć jakieś stanowisko. Są tam również studenci UG, grupa jest ciągle otwarta, więc serdecznie zapraszam wszystkich chętnych Czytelników do dołączenia! Spotkania odbywają się w Gdyni w formie warsztatów teatralnych, prowadzonych z wykorzystaniem tekstów Szekspira. Chcemy, żeby ich uczestnicy zrozumieli, że kwestia imigrantów stała się polityczna – nie tylko w Polsce, lecz także we Francji, gdzie istnieje specjalna policja złożona z funkcjonariuszy ubranych na czarno, których zadaniem jest rozpędzanie imigrantów, jeżeli próbują stworzyć gdzieś dzikie obozowisko. Jest to pewien absurd: tajna policja w demokratycznym państwie, no ale podobnie bywa u nas. Została stworzona strefa, w której Pan – jako dziennikarz – nie może sprawdzać, co naprawdę się dzieje.

Funkcjonujemy w rzeczywistości wymieszanej z fake newsami i manipulacją polityczną. W każdym państwie to trochę inaczej wygląda, ale sens jest ten sam: narzuca się pewne role do odegrania, na przykład rolę obojętności czy rolę „tych uprzywilejowanych”. I w tym miejscu wraca drama, czyli refleksja oparta na interakcji w fikcyjnych rolach, która tu niezwykle pomaga, jak wynika z pierwszych zajęć Teatru Korkoro. Młodzi ludzie potrzebują sztuki, bo sztuka ogólnie – a zwłaszcza teatr – okazuje się rzeczywistością bardzo neutralną. W dramie mamy takie pojęcie: „pole bezkarne” – tak jak w futbolu jest pole karne, gdzie nie można określonych rzeczy zrobić, tak w dramie możemy bez negatywnych konsekwencji pewne zjawiska badać, eksplorować, eksperymentować, bo to tylko fikcja. Już starożytni mieli świadomość, że widząc coś na scenie, wiemy, że to nie rzeczywistość, że to konstrukt, dzięki któremu przerabiamy to, co dla nas ważne.

Jesteśmy w tej chwili w zbiorowej europejskiej traumie spowodowanej tym, że nie wiemy, co zrobić w kwestii migrantów. To nas obciąża. Nie możemy już być takimi hipokrytami i mówić, że żyjemy w demokratycznych społecznościach, jednocześnie nie robiąc w kwestiach czysto ludzkich nic! Drama to taka przestrzeń, w której uwalniamy się od presji politycznej i porozmawiać o kryzysie, używając konstruktów otwarcie fikcyjnych, gdzie nic nie może być fejkiem – bo sztuka po prostu nie jest fejkiem. Bardzo się cieszę, że robimy to jako Uniwersytet, bo wbijamy się w ważną potrzebę, którą Państwo – jako studenci – nam sygnalizują już od lat, że choć czytanie i studiowanie tekstów jest ważne, to bez oparcia w refleksji dotyczącej tego, co się dzieje wokół nas, uczelnia staje się jakąś wieżą z kości słoniowej, odrealnioną i nikomu niepotrzebną.

Wspomniane refleksje potwierdzają obserwacje z Pana artykułu z 2017 roku, gdzie w konkluzjach czytamy, że dla studentów drama była niczym terapia, a nie forma nauki. Czy ta forma dydaktyczna przyjmie się na naszym Uniwersytecie i czy będziemy mogli uczestniczyć w efektach Pańskiej pracy tu, na sali teatralnej?

zdj. Ania Brykała

Projekt z Teatrem Szekspirowskim pokazuje ogromną potrzebę i gotowość wykładowców do uzupełniania swoich kompetencji o te miękkie działania z użyciem sztuki. Mam nadzieję na powrót w sferę estetyki, z której wyszliśmy, nie nadążając za technologiami, bo po prostu były atrakcyjniejsze niż zajęcia z ludźmi. Ja widzę ten efekt kaskadowy w większych kompetencjach nauczycieli, którzy wchodzą w tego typu projekty, co przekłada się na lepsze doświadczenia samych studentów. Państwo dają nam informację zwrotną, że zajęcia im się podobają.

Widzę, że Pan zrobił świetny research o tym, co ja robię, bardzo mi miło, ale jeszcze dorzucę do tego, że obecnie koordynuję proces naszej akredytacji jako Uniwersytetu w ramach Ashoka – to jedna z pięciu organizacji, które odgrywają największy wpływ społeczny na świecie. Z przyjemnością mogę ogłosić, że 10 listopada oficjalnie otrzymamy tytuł „Changemakers Campus”, czyli pierwszej w Polsce publicznej uczelni, która angażuje studentów zmiany społecznej. Ashoka uznała, że mamy potencjał, ale wynika to z wielu projektów i programów, które równolegle są realizowane na Uniwersytecie Gdańskim, również przy wsparciu innych instytucji. W projekcie „Otherness – Togetherness – Aesthetics” mocno pomagają nam eksperci z Norwegii. Współpracujemy również z Uniwersytetem Jagiellońskim, Warszawskim i Poznańskim. Jako przykład innej inicjatywy realizowanej równolegle na UG może służyć Centrum Doskonalenia Dydaktycznego i Tutoringu. To jest bardzo ciekawa instytucja, która również chce korzystać z dobrodziejstw edukacji estetycznej, o której mówimy.

Moją funkcję w tej sieci projektów określiłbym jako takiego łącznika. Pracuję nad każdą z inicjatyw – oczywiście nie sam. Jestem jedynie osobą, która pomaga innym połączyć te kropeczki, żebyśmy funkcjonowali jako większy system, który będzie służył studentom. Finalnie przecież to wszystko ma być dla Państwa i spełniać Państwa oczekiwania. Rolą Uniwersytetu jest przygotować studenta nie tylko do dobrego intelektualnego funkcjonowania, ale także do życia w społeczeństwie, gdzie pojawiają się sytuacje, w których nie wiemy, co robić i jakie wyzwania jeszcze będziemy musieli podjąć.

Na jakim etapie, według Pana, obecnie jesteśmy jako Uniwersytet w realizacji tej wizji, jaką jest poszerzanie kompetencji studentów? Ma Pan jakiś wyznaczony cel, po którego osiągnięciu nie będzie już nic więcej do zrobienia dla społeczności akademickiej?

Mówimy o tak zwanym tipping point [punkt zwrotny – przyp. red]. W tym przypadku to będzie sytuacja, gdy ludzie, którzy nie boją się zmian i są chętni stawić czoła niepewności, staną się przywódcami. To będzie ten moment – nie potrafię go „owskaźnikować” dokładnie. Musimy sobie zdawać sprawę, że Polacy funkcjonują w kulturze unikania niepewności. Jeżeli tę kulturę uda się nam zmienić chociażby w połowie na Uniwersytecie, to osiągniemy ten cel. Wtedy uznam, że teraz odpoczywam i już nic nie robię (śmiech).

Jeżeli natomiast będziemy szli w tę kulturę unikania niepewności – którą się brzydko nazywa „kulturą dupochronów” – cały czas odkładając decyzje, które mogą nas potem narazić na jakieś nieprzyjemności, to de facto zaszkodzimy studentom!

Czy będzie można podziwiać efekty projektu „Otherness – Togetherness – Aesthetics” na naszym Uniwersytecie? A jeśli tak, to kiedy?

„Podziwiać” to złe słowo…

Uczestniczyć?

Tak, uczestniczyć na pewno. Na przełomie roku pokażemy sylabus i zaprosimy studentów do udziału w nowym przedmiocie – za punkty ECTS, oczywiście. Jak uda nam się to połączyć z pracą Teatru Korkoro, zaprosimy również na spektakl na podstawie tekstu Szekspira. W tym sensie to „uczestniczenie” jest lepsze od „podziwiania”, które zakłada pewną bierność i dystans. Tutaj chodzi rzeczywiście o zaangażowanie studentów.

Pozostaje mi tylko życzyć, abyśmy mogli jak najszybciej podziwiać efekty pracy Pana i całego zespołu. Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *