„Father”, reż. Florian Zeller — recenzja

źródło – Filmweb

Życie z osobą nieuleczalnie chorą jest bardzo dotkliwym przeżyciem. Obserwujemy jak bliscy powoli gasną w naszych oczach, a my nie możemy zahamować tego procesu. Mimowolnie jesteśmy bierni, choć tak dużo robimy. Twórcy bardzo często czerpią inspiracje z tej tematyki i wykorzystują motyw choroby w swoich produkcjach.

Takie filmy cieszą się zwykle dużą popularnością. Głównie z tego względu, iż są bliskie widzom. Słynne „Gwiazd naszych wina” czy „Trzy kroki od siebie” to prawdziwe wyciskacze łez, które przypominają oglądającym o kruchości życia, jego ułomności i bólu, jaki sprawia. Co więcej —  tego typu filmy prawdopodobnie nigdy się nie znudzą. Ich temat stanowi inspirację na wieki, gdyż wciąż świat kina nie wykorzystał go na wszelkie możliwe sposoby. Kolejną perspektywę prezentuje nam Florian Zeller w filmie „Father”. Czy ten pretendent do Oscara za Najlepszy Film i jednocześnie zdobywca nagrody za Najlepszy Scenariusz, zasługuje na uwagę widzów?

Alzheimer od wewnątrz

Podczas oglądania można bardzo szybko zwariować. Początkowo wszystko jest logiczne i ułożone, ale niewiele czasu upływa, gdy na twarzy widza pojawia się grymas i pytanie: Ale o co tu chodzi? Te niedorzeczności sprawiają, że nie można nawet na chwilę zbłądzić myślami gdzieś indziej. Nawet mrugnięcie może sprawić, iż coś pominiemy. Śledzimy wydarzenia skrupulatnie, doszukując się w tym wszystkim jakiejś tajemnicy, zagadki. Jej jednak nie ma. To po prostu rzeczywistość osoby chorej na Alzheimera, która nie potrafi odróżnić prawdy od fikcji. Wszystko się plącze, wymija i tworzy niesamowity galimatias. Oglądający przez półtorej godziny może zamieszkać w głowie chorego. Zdecydowanie nie jest to przyjazne lokum, w którym można się rozgościć i chcieć zabawić na dłużej. Odczuwamy przerażenie pomieszane z litością. A chory? Całe morze sprzecznych uczuć, bezlitośnie niszczące pozostałości wspomnień.

Mistrzowska gra

źródło: Filmweb

Jedyną osobą, która bez skrupułów, z przekonaniem i niezaprzeczalnym talentem mogła zagrać tę rolę, jest Anthony Hopkins. Nie dziwi więc decyzja o przyznaniu mu za nią Oscara. To już druga taka nagroda w jego karierze filmowej. Pierwszą otrzymał trzydzieści lat temu za „Milczenie owiec”. Oznacza to jedynie, że pomimo swojego wieku (83 lata), wciąż jest niezawodnym aktorem. Nowe wyzwania tylko pogłębiają jego talent i wydobywają z niego wszystko, co najlepsze. Fantastycznie zagrał tytułowego ojca, tracącego kontrolę nad własnym życiem i niezdającego sobie sprawy z krzywd, jakie wyrządza rodzinie. Widzowie współodczuwają jego lęk, złość i powolne zatracanie się w samoświadomości. Ponadto obecność Olivii Colman, jako postaci drugoplanowej, wyważa całą fabułę i nadaje jej realizmu. Dzięki niej możemy dostrzec dużo więcej. Niestety aktorka nie otrzymała Oscara pomimo nominacji.

Po prostu życie

Z Alzheimerem w kinematografii można spotkać się także w wyciskaczu łez Cassavetesa „Pamiętnik” na podstawie powieści Sparksa. Z tym że tutaj nie ma ani nuty romantyzmu. Całość skupia się na chorobie, przeżyciach głównych bohaterów, nierównej walce i przede wszystkim perspektywie. To ona podkreśla wartość estetyczną filmu oraz pozwala poczuć się inaczej niż podczas codziennych seansów. Twórcy pokazali prawdziwe życie, a raczej jego mroczniejszą stronę. Nasuwa się wiele pytań: Jak poradzić sobie z tym wszystkim? Czy jest jakieś rozwiązanie i happy end? Odpowiedzi można znaleźć tylko podczas oglądania.

„Father” to zdecydowanie bardzo oryginalna i przejmująca produkcja filmowa. Zabiera widzów we wstrząsającą podróż, która uczy i ostrzega. Zdecydowanie warto zaserwować sobie taki seans, nie tylko ze względu na walory edukacyjne, ale i emocje. Będzie ich wiele, obiecuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 × cztery =