„Jak poślubić milionera” – kolejna nudna komedia romantyczna?

Śluby, rozwody i poszukiwanie miłości. Najnowsza polska komedia romantyczna, w której możemy zobaczyć wielu znanych aktorów, trafiła do kin. Jej reklamy już od kilku tygodni krążą w telewizji, a od dnia premiery widujemy je co raz częściej. Jednak czy warto wybrać się na film „Jak poślubić milionera”?

Alicja (Małgorzata Socha) jest samotną matką, której życie kładzie kłody pod nogi. Były mąż zapomina o obozie syna, samochód bohaterki się psuje, a do tego ona sama traci pracę w pubie. Pozostaje jej jedynie praca pokojówki w hotelu, a pieniądze nie wystarczają, aby zapłacić za prąd, czy zrobić zakupy. Jednak przypadkiem w hotelu, w którym pracuje główna bohaterka, odbywa się spotkanie z autorką książki „Jak poślubić milionera”, Sonią (Małgorzata Foremniak). Pisarka organizuje kurs dla kilku osób, po którym mają one znaleźć bogatego partnera. Znany dziennikarz, Maciej (Mikołaj Roznerski), nie wierzy w skuteczność kursu, więc Sonia zakłada się z nim, że ze sprzątaczki zrobi kobietę, która podbije serca milionerów.

Znany motyw?

Od razu widać powszechny już motyw kopciuszka, o którym nawet wspomniano w filmie. Za to pierwszym filmem, o którym ja pomyślałam, była komedia romantyczna z Jennifer Lopez – „Pokojówka na Manhattanie”. Przecież tam też mieliśmy samotną matkę, która pracowała jako pokojówka i zakochała się w bogatym mężczyźnie. Jednak na szczęście te filmy nie są do siebie podobne.

Choć fabuła jest dość przewidywalna, bo Alicja zakochuje się w Adamie (Michał Malinowski) – piłkarzu, który ma już narzeczoną (Justyna Steczkowska), co uniemożliwia głównej bohaterce bycie z mężczyzną. Na szczęście w filmie można znaleźć też sceny, które zaskakują widza. Jednak muszę poruszyć wątek, który był według mnie zupełnie niepotrzebny w tym filmie, czyli rolę Mikołaja Roznerskiego, a może nie jego rolę, a programu, który prowadził jego bohater. Rozumiem, że działania postaci miały spowodować, że Sonia zaprosi Alicję na swój kurs. Jednak nie rozumiem idei programu prowadzonego przez mężczyznę, czegoś na wzór programu Kuby Wojewódzkiego. Scena, w której Maciej prowadził program, a jego gościem została postać grana przez Justynę Steczkowską, była według mnie zupełnie niepotrzebna i nieudana. Nie wiem, może miało to pokazać, jak wielką pozycję ma mężczyzna, jako dziennikarz, że jego opinia na temat książki „Jak poślubić milionera” jest istotna dla ludzi. Niestety ta scena była tak przesadnie ironiczna i tak nieprzyjemna dla mnie w odbiorze, że wolałabym, aby jej nie było.

Stereotypowo pokazanie kobiet – czy na pewno?

Koncepcja filmu na początku nie do końca mi się podobała. Jako kobieta pomyślałam, że zobaczę kolejny film, który pokazuje stereotypowo kobietę, jako taką, której zależy tylko na pieniądzach. Szczególnie kiedy słyszałam kwestie wypowiadane przez Sonię, to nie podobał mi się punkt widzenia reżysera. Jednak potem zrozumiałam, że była to swego rodzaju ironia, która wyśmiewała takie poglądy. Trzeba przyznać, że jak dla mnie było trochę za dużo tej ironii i wyolbrzymiania. Jednak ostatecznie myśląc o całej produkcji, muszę przyznać, że przyjemnie się ją oglądało i na szczęście ironia nie zniszczyła mi seansu.

Uważam, że docenienia wymaga obsada. Można w niej znaleźć tak naprawdę aktorów z różnych pokoleń m.in.: Piotra Polka, Anitę Sokołowską, Julie Wieniawę i oczywiście Małgorzatę Sochę. Grę aktorską ostatniej przywołanej przeze mnie osoby trzeba szczególnie docenić. Idealnie sprawdziła się  w roli samotnej matki, ale także kobiety, która chce się podobać mężczyznom. Była niewinna, spokojna, ale także seksowna. Małgorzata Socha pokazała, że potrafi przekazać wiele emocji i zagrać różnorodne postaci.

Czy warto obejrzeć ten film?

Warto. Może jest to kolejna komedia romantyczna, w której wiemy, jakie będzie zakończenie, ale jest to jednocześnie coś, czego jeszcze nie grano. Chociaż według mnie było za mało wspólnych scen Alicji i Adama. Nie wiem kiedy oni zdążyli się w sobie zakochać. Ich miłość nie była głównym wątkiem filmu, ale może to i dobrze, chociaż dzięki temu nie było sztucznego romantyzmu. Na spędzenie miło wieczoru, szczególnie z kimś bliskim jak najbardziej polecam tę produkcję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

9 + dwadzieścia =