Dwugłos Trójmiejski #6 – Lechia wciąż na czele, Arka bez punktów

Lechia wciąż na fotelu lidera, Arka szuka zagubionej formy| fot. sportsbetting.com

Ekstraklasa wróciła po niespełna dwóch miesiącach przerwy. W Trójmieście nastroje wyglądają podobnie jak przed zakończeniem ubiegłej rundy – w Gdańsku radość z wygodnego fotelu lidera, w Gdyni zdenerwowanie. Lechia w dotychczasowych dwóch lutowych kolejkach zdobyła cztery punkty i powiększyła przewagę nad drugą Legią. Arka dwukrotnie przegrała w słabym stylu, w tym z „czerwoną latarnią” ligi – Zagłębiem Sosnowiec. Maciek Golec i Mateusz Hawrot zapraszają na Dwugłos Trójmiejski.

Maciek:

Pierwsze spotkania po przerwie zimowej miały być dla Lechii Gdańsk poważnym sprawdzianem i weryfikacją przygotowań do rundy wiosennej – tym bardziej, że przyszło jej grać z nie byle jakimi rywalami. Zarówno Pogoń Szczecin, jak i Korona Kielce, miały za sobą bardzo dobry okres, co mogło wywoływać niepokój wśród kibiców biało-zielonych. Obawy potwierdziły się już w pierwszym meczu. „Portowcy” zaprezentowali ciekawy, ładny dla oka, lecz nieskuteczny futbol. Mimo przewagi oraz pozostawionego lepszego wrażenia, przegrali z liderem 1:2.

W Kielcach sytuacja boiskowa wyglądało zgoła inaczej. To gdańszczanie przez cały mecz atakowali, stwarzali sobie sytuacje i naprawdę dobrze wyglądali pod względem motorycznym. Jednak tym razem nieskuteczność m.in. Flavio Paixao, który nie wykorzystał rzutu karnego oraz kapitalna dyspozycja bramkarza Korony sprawiły, że bramek w tamtym meczu nie oglądaliśmy.Wychodzi więc na to, że piękna gra nie zawsze daje wymierne korzyści. Jeśli jednak dyspozycja zostanie utrzymana, to fani mogą być spokojni o najbliższe spotkania.

W starciu z Pogonią słabiej zaprezentował się 17-letni Mateusz Żukowski. Junior wdawał się w niepotrzebne dryblingi i był chaotyczny w swoich poczynaniach. W jego grze można było dostrzec mało pozytywów, ten mecz ewidentnie go przerósł. Jego zmiennik – Konrad Michalak wypadł korzystniej. W Kielcach robił dużo wiatru na prawym skrzydle i był wiodącą postacią wśród lechistów. Piotra Stokowca cieszyć może również fakt, że wreszcie widać poprawę w grze Artura Sobiecha. Napastnik angażuje się w rozgrywanie, jest widoczny i, co najważniejsze, dochodzi do sytuacji strzeleckich. Powinien jeszcze popracować nad ich lepszym wykańczaniem. Jeśli mu się uda, to w Gdańsku będą mieli z niego jeszcze pociechę.

Mimo straty punktów w Kielcach, Lechia umocniła się na pozycji lidera Ekstraklasy dzięki porażce Legii z Cracovią. A po następnej kolejce przewaga ta może jeszcze wzrosnąć, bowiem podopieczni Ricardo Sa Pinto udadzą się w weekend na hitowe starcie do Poznania, gdzie oba zespoły będą potrzebowały trzech punktów jak tlenu. Gdańszczanie natomiast podejmą na własnym boisku Wisłę Kraków. „Biała Gwiazda” uda się nad morze bez kilku piłkarzy, m.in. Łukasza Burligi i Sławomira Peszki, co w połączeniu ze świetną passą biało-zielonych u siebie (w tym sezonie jeszcze nie przegrali) sprawia, że to gospodarze będą w tym meczu faworytem.

Lechia Gdańsk – Pogoń Szczecin 2:1 (F. Mladenović 8’, F. Paixao 75’; K. Drygas 55’ k.)

Korona Kielce – Lechia Gdańsk 0:0

Mateusz:

Pomimo kiepskiej formy Arki w grudniu, kibice mogli liczyć, że drużyna nieźle wystartuje w lutym. Sprzyjał temu przyzwoity na papierze terminarz – najpierw domowa potyczka z Koroną Kielce, a później wyjazd do Sosnowca. W przerwie zimowej gdyński klub dokonał jednego znaczącego transferu. Na prośbę trenera Smółki, do zespołu trafił jego były podopieczny ze Stali Mielec – skrzydłowy Maksymilian Banaszewski. Ze względu na poważną kontuzję rewelacyjnie się zapowiadającego Mateusza Młyńskiego, który granie wiosną ma wstępnie „z głowy”, można rzec, że doszło do wyrównania sił w składzie. Wyniki styczniowych sparingów mogły napawać optymizmem. Rzeczywistość jednak brutalnie zweryfikowała siłę Arki. Zero punktów zarówno z Koroną, jak i Zagłębiem, to bardzo niepokojący sygnał dla wszystkich wokół klubu.

Spotkanie z kielczanami arkowcy przegrali w pierwszej połowie. Jak to zwykle bywało jesienią, stracili gola po stałym fragmencie gry. Dochodziły głosy, że podczas przygotowań do rundy bardzo wiele poświęcano zachowaniu przy dośrodkowaniach z rzutów wolnych i rożnych. Nadzieja na poprawę szybko minęła. Do tego doszedł głupi faul w polu karnym i do przerwy było 0:2. Kontaktowy gol Rafała Siemaszki – wygranego przerwy zimowej – na nic się nie zdał.

Problemy po stałych fragmentach nie ustały w Sosnowcu. Arka dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, ale oprócz tego prezentowała się w sposób praktycznie niedopuszczalny dla drużyny rzekomo walczącej o grupę mistrzowską. Zagłębie poczuło i wykorzystało swoją szansę, momentami wręcz ośmieszając źle dysponowanych gdynian. Dla ostatniej drużyny w tabeli było to dopiero trzecie zwycięstwo w sezonie. Arkowców nie usprawiedliwia brak dwóch kluczowych piłkarzy, czyli Michała Janoty i Adama Dei. O ile z przodu dało się momentami dostrzec pozytywne aspekty w grze, to postawa defensywna zespołu wołała o pomstę do nieba.

Cierpliwość gdyńskich kibiców znów jest wystawiana na najwyższą próbę. Po raz kolejny drużyna fatalnie wystartowała wiosną. Górna ósemka oddaliła się na osiem punktów, a strefa spadkowa przybliżyła na pięć. Jeśli w grze Arki nie dojdzie do diametralnej poprawy, może być bardzo gorąco. A spadku na 90-lecie klubu nikt w Gdyni nie planował i nie planuje. Okazja do odkupienia win pojawi się w najbliższym domowym starciu z świetnie grającym Piastem Gliwice. Późniejszy terminarz nie zapowiada się dla żółto-niebieskich najlepiej. A punkty są potrzebne jak tlen.

Arka Gdynia – Korona Kielce 1:2 (R. Siemaszko 74’; F.B. Forbes 28’, A. Kovacevic 45’k.)

Zagłębie Sosnowiec – Arka Gdynia 3:2 (Z. Udovicic 38’, S. Pawłowski 60’ 85’; D. Zbozień 9’ 45’k.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 + 4 =