„Berek”, teraz ty gonisz!

Każdy z nas grał kiedyś w berka. Ile trwała rozgrywka? Godzinę, dwie, trzy? A teraz wyobraźmy sobie grę, która trwa cały miesiąc i wcale nie ogranicza się tylko do jednego osiedlowego podwórka!

Nigdy nie wiesz, kiedy klepnę!

Piątka przyjaciół: Hogan Malloy (Ed Helms), Randy Cilliano (Jake Johnson), Kevin Sable (Hannibal  Buress), Bob Callahan (Jon Hamm) oraz Jerry Pierce (Jeremy Renner) każdego maja wracają do dzieciństwa, wytężają zmysły i bawią się w tytułowego berka. Gra z biegiem lat stała się trudniejsza i ciekawsza, a każdy z uczestników zmienił miejsce zamieszkania i podjął pracę. Nikt z nich nie wie, w którym momencie kumpel wyskoczy zza rogu, klepiąc w ramię i krzycząc na całe gardło „Berek”! Może to być w biurze, w domu, podczas porodu, na pogrzebie albo… na ślubie. To tam czworo przyjaciół planuje zaskoczyć niezwyciężonego Jerry’ego. Nie był on berkiem od samego początku, zawsze udawało mu się uciec, a za dorosłego życia stał się on nieuchwytny. Koledzy poznają datę jego ślubu i postanawiają raz na dobre skończyć wieloletnią passę zwycięstw. Czy im się to uda?

Chaos czy artystyczny nieład?

Według mnie komedia jest niezwykle udana, występuje w niej idealna ilość dowcipów. Widz podczas seansu nie czuje się przeciążony żartami, ale jednocześnie nie czuje niedosytu. Smaczku dodaje także fakt, że cała historia oparta jest na faktach, więc gdzieś w Ameryce naprawdę istnieje grupka 40-latków grających w grę teoretycznie dla dzieci. Aktorzy świetnie odgrywają swoje role i zdecydowanie można odnieść wrażenie, że są odpowiednio dobrani. Za filmowy humor odpowiadają także postacie drugoplanowe. Przykładowo niezwykle zaangażowana, momentami agresywna i nadpobudliwa żona Hogana, Anna Malloy (Isla Fisher), która również nie raz wywołała rozbawienie na sali kinowej. W scenach akcji dobrze pasują efekty slow motion, wplecione w kulminacyjne momenty. Słyszalna w tle narracja, dziejąca się w głowie Jerrego, przypomina lubiane chyba przez wszystkich filmy o Sherlocku Holmesie. Całość może dawać wrażenie pomieszania wielu różnych efektów, jednak moim zdaniem jest to w pełni kontrolowany, artystyczny nieład. Nie można pominąć muzyki, która pełni dużą i ważną rolę w tej produkcji. Możemy usłyszeć nie tylko nowe hity, ale głównie te stare, wzbudzające sentyment. „Sound of Da Police” KRS-One czy „Crazy Train” Ozzy’ego Osbourne’a to tylko dwie z wielu takich perełek.

Powrót do dzieciństwa

Reżyser Jeff Tomsic, wraz ze scenarzystami Robem McKittrickiem oraz Markiem Steilenem stworzyli komedię idealną na wieczorny wypad do kina ze znajomymi. Wywołuje ona niejednokrotnie szeroki uśmiech na twarzy widza. Po filmie ma się ochotę nie wyjść, a wybiec z kina, klepiąc w ramię któregoś ze znajomych. Wtedy można sobie przypomnieć, jak to kiedyś grało się w berka.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *