Naznaczeni straszą… nudą

naznaczeniPo czterech częściach formuła filmu „Paranormal Acitvity” mocno się wysłużyła. Naznaczeni” mieli być zaskakującą odmianą. Niestety, film zaskoczył tym, że do miana dobrego horroru mu daleko.

Seria „Paranormal Activity” wprowadziła pewną świeżość do realizacji horrorów. Technika found footage, czyli tworzenia filmów z istniejących już materiałów, ma w sobie sporo atutów, z czego najważniejszym jest uwiarygodnienie opowieści. Dodatkowo, obserwowanie wydarzeń z perspektywy kamery prowadzonej przez bohatera, przyprawiało o ciarki na plecach. Widz mógł mieć wrażenie, że jego może spotkać to samo. Spin-off miał powtórzyć jej sukces, tymczasem dzięki zastosowanej technice stał się własną karykaturą.

Tym razem opowieść dotyczy 18-letniego chłopca, Jessego (Adrew Jacobs) i jego przyjaciół – Hectora (Jorge Diaz) i Marisol (Gabrielle Walsh). Czas upływa im zazwyczaj na rejestrowaniu wygłupów gadżeciarską kamerką GoPro.  Radosny okres wakacji mąci zdziwaczała sąsiadka Jessego – Ana (Gloria Sandoval). Podejrzanym zachowaniem wzbudza ciekawość nastolatków. Okazuje się, że Ana, para się czarną magią i odprawia rytuały na ciężarnych kobietach. Kiedy zostaje zamordowana, chłopcy postanawiają przeszukać jej mieszkanie. Jak przystało na mało wymagający horror – znajdują tam mnóstwo przedmiotów związanych z okultyzmem oraz księgę pełną rycin i opisów rytuałów, co potwierdza ich najgorsze przypuszczenia.

Od tamtej pory sypie się lawina paranormalnych zjawisk. Jesse zyskuje nadprzyrodzone zdolności, które bawią go, ale do czasu. Odkrywa na swoim ramieniu ślad po ugryzieniu i zauważa, że jego ciało się zmienia, a jego znajomego, Oskara, dręczą podobne dolegliwości. Rodzina i przyjaciele Jessego dowiadują się, że został opętany. Docierają do Ali Rey (z „Paranormal Activity 2”), która twierdzi, że dla chłopaka nie ma już odwrotu. Jesse’mu nie pomagają nawet babcine próby odprawienia egzorcyzmów… jajkami.

Fabuła filmu mogłaby sugerować, że tym razem historia będzie ciekawa i skutecznie odbiegnie od oklepanej formy poprzednich części. Akcja w końcu nie ogranicza się, jak  poprzednio, do jednego pomieszczenia. Reżyser, Christoper Landon, nie dba jednak ani o logikę filmu, częstując widza absurdalnymi scenami, ani – co najważniejsze – o budowanie grozy. Film momentami bawi, ale w przytłaczającej większości po prostu nudzi. Nie pomagają złowieszcza muzyka, drżąca kamera, ani mozolnie budowane napięcie, bo gdy opętany wkracza do akcji, wywołuje tylko grymas politowania, a nie dreszcz przerażenia.

paranormalTrzeba przyznać, że pomysły na sianie grozy sypią się jak z rękawa. Szkoda tylko, że są tak wyświechtane. Nie brakuje tu wspomnianych opętanych, zabawki, z którą można porozumieć się ze złym duchem, złowrogich przedmiotów, wiedźm budujących armię, próbującej je zgładzić latynoskiej mafii, drzwi-portalu prowadzących nie wiadomo dokąd, krzyczących bez opamiętania ludzi, a nawet pojawiającego się przez chwilę czegoś na kształt zombie. Za dużo, jak na jeden film. Zamiast skupić się na jednym motywie, wszystkie potraktowano po łebkach.

Równie miałka jest gra aktorska, choć jeśli przyjąć konwencję amatorskiej realizacji, to pierwszoplanowi aktorzy: Jacobs, Diaz i Walsh się sprawdzili. Nie pomogło jednak nawiązywanie do poprzednich części serii. Twórcy skończyli z niskobudżetowym wyrobem horroropodobnym.

Mimo niezłego pomysłu na historię, „Naznaczeni” polegli w realizacji. Brak jakiegokolwiek sensu w filmie i najważniejszego elementu – grozy, można wybaczyć produkcjom takim jak “Straszny film”, które rzeczywiście bawią. Jeśli jednak film robiony jest na poważnie, nie powinien parodiować samego siebie. Sukcesem „Paranormal Activity” była wiarygodność uzyskana niskim kosztem.  W najnowszym spin-offie zabrakło tego, co najistotniejsze – autentyczności. Film nie kończy się, a w zasadzie urywa, co sugeruje kontynuację w następnej części. Jeśli ona też ma iść tym tropem, to trzeba byłoby się zastanowić, czy warto na nią czekać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

10 − pięć =