Coma w gdyńskim Pokładzie na fali – relacja z koncertu

coma-zespolComa podczas niedzielnego koncertu promującego nowy krążek zespołu o nazwie „2005 YU55” w gdyńskim Pokładzie udowodniła, że pomimo długiej nieobecności na scenie muzycznej nie zapomnieli jak grać dobrą, mocną muzykę. Na taki powrót warto było czekać.

Mija już 18 lat od debiutu łódzkiego zespołu. Ich muzyka inspirowana jest dokonaniami takich twórców jak Illusion, Pearl Jam czy Led Zeppelin. Jednak nie można odmówić im własnego, wypracowanego przez lata stylu. Oryginalny wokal frontmana, „dopieszczone”, mocne riffy gitarowe, perfekcyjnie dobrana perkusja i na deser gitara basowa oraz dodatkowe instrumenty występujące w niektórych utworach, na których umiejętnością grania może się pochwalić Piotr Rogucki.

Czy zdarza wam się wyjść z koncertu zażenowanym, bo czujecie się jakbyście jedynie odsłuchali dokładnie to, co było na płycie albo i gorzej? W przypadku Comy nie ma mowy o nudzie. Występy live są zdecydowanie bardziej żywiołowe i donośniejsze w przekazie i doznaniach niż przesłuchanie ich płyty.

Wszystko co działo się w Pokładzie składało się w całość. Zaczynając od klimatu lokalu, zabawę światłem, dobre nagłośnienie i organizacje, po liczną publiczność, oraz show jakie dała Coma. Należy wspomnieć o samej postaci lidera zespołu – Piotrze Roguckim, który zaskoczył mnie umiejętnościami wokalnymi, perfekcyjną dykcją, która w przypadku kawałków z najnowszej płyty, będącej swego rodzajem „rockowym audiobookiem” okazała się czołową umiejętnością. Na uwagę zasługuje również jego wizerunek sceniczny, który składa się m.in. z  ruchu scenicznego i mimiki twarzy. Wszystko to powodowało, że koncert dostarczył publiczności porządnej dawki energii na nadchodzący tydzień, czego właśnie pod koniec koncertu życzył wokalista. Warto również wspomnieć, że zespół grał bez supportu, koncert trwał prawie 2 godziny, a publiczność „wyprosiła” aż dwa bisy.

Oprócz kawałków z nowej płyty można było usłyszeć klasyki Comy, które na stałe wpisały się już w kanon polskiej muzyki rockowej. Przy tych starszych kawałkach tj. „Zbyszek”, „Feel the music over”, „Długa droga do domu”, „Los, cebula i krokodyle łzy” oraz „Spadam”, którym zespół ostatecznie zakończył koncert, fani śpiewali każde słowo. To właśnie te starsze kawałki, były prawdziwym rarytasem dla publiczności, która tak jakby dorastała wraz z zespołem. Na koncertach Comy co raz mniej spotkać można gimnazjalistów i licealistów. Zespół ze swoją muzyką aktualnie trafia raczej do starszej publiczności, co jest według mnie pozytywną zmianą.

Jeżeli miałabym szukać minusów to byłby to kontakt z publicznością. Nie można zarzucić zespołowi, że nie dał widowni dobrego show i trzeba podkreślić, że grali prawie dwie godziny, dodatkowo wychodząc na dwa bisy, to jednak brakowało mi w tym wszystkim dialogu z publicznością.

Nawet jeżeli nie przepadasz za najnowszą, specyficzną płytą Comy to i tak warto wybrać się na koncert promujący ją, gdyż usłyszysz na nim również stare kawałki, a te najnowsze utwory nabiorą zupełnie innego wydźwięku na live. Polecam przekonać się samemu.


Video relacja:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jedenaście + siedemnaście =