Szefowa: Kup ciastko albo Cię zabiję!

KINÓWKI.plMichelle Darnell jako szefowa przeżyła wszystkie upadki, nigdy nie panowała nad językiem, a krem do opalania często nakładała tam, gdzie nie trzeba. A film w gruncie rzeczy bawi, ale potrafi też zniesmaczyć. Fabuła nie najgorsza, pointa tradycyjna, ale za to świetni aktorzy. Czy „Szefowa” zarobi na siebie? Oceńcie sami.

To historia Michelle Darnell (Melissa McCarthy) – kobiety sukcesu i bizneswoman, która zjeżdża ze złotego feniksa na spotkaniach motywacyjnych, bo jak tłumaczy – jest tak bogata, że może to robić. W pewnym momencie, przez swojego dawnego wroga (i kochanka w jednym) – Renaulta (Peter Dinklage), zostaje skazana za oszustwa finansowe. Odchodzą od niej dawni wsłpracownicy i traci cały majątek. Po sześciu miesiącach opuszcza zakład karny, zamierzając wskrzesić swoją karierę i znów stać się ulubienicą Ameryki. Udaje się do jedynej zaufanej osoby – dawnej asystentki Clarie (Kristen Bell) i przez przypadek odkrywa przepis na sukces i znów zaczyna się bogacić. Szybko rozpoczyna rekrutację pracowników, w czym pomaga jej mała Rachel (Ella Anderson). Wszystko idzie świetnie, tyle tylko, że znów pojawiają się dawni wrogowie…

Film zasługuje na pochwałę na pewno w kwestii aktorów. Sama Melissa McCarthy od wielu lat śmieszy widzów całego świata. Ostatnio na przykład, w takich komediach jak „Agentka” czy „Tammy”. Kristen Bell także nikomu przedstawiać nie trzeba – aktorka o polskich korzeniach, znana m.in z „Weroniki Mars”, „Burleski”, czy „Bij i wiej”. Warto tutaj wspomnieć także o tym, że to jej Anna z „Krainy Lodu” zawdzięcza w wersji oryginalnej swój głos, a gracze z pewnością kojarzą ją z „Assassin’s Creed”, gdzie Lucy Stillman użyczyła nie tylko swój głos, ale także twarz. Swoje trzy grosze dorzucił też Peter Dinklage.

Szefowa” to z pewnością kino familijne, z dużo ostrzejszym żartem i czasem słabymi wątkami. Niektóre kawały, choć dość zabawne, często przekraczają granice dobrego smaku. Pointa filmu mówi o budowaniu więzi i miłości, co jest dobrym elementem zmiękczającym „Szefową”. Warto dodać, że oglądając ten film momentami można poczuć się jak na „Wilku z Wall Street” – fura pieniędzy, sprośne, czasem słabe żarty, jeden główny bohater, a reszta to marionetki… Ale „Szefowa” to mimo wszystko dużo lepszy i ciekawszy film (chociaż na pewno nie otrzyma tylu nagród).

Sama postać Michelle Darnell jest zabawna i można dowiedzieć się o niej naprawdę wiele. Na początku to, że jest chamska i opryskliwa, a w dodatku bajecznie bogata. Później jednak zostaje przedstawiona przez reżysera Bena Falcone’a (prywatnie męża Melissy McCarthy), jako osoba przyjacielska, rodzinna i zawsze dążąca do celu. Co prawda, nie znaczy to, że Michelle przechodzi transformację – wręcz przeciwnie! Jak ktoś kiedyś trafnie stwierdził – Człowiek się nie zmienia, zmieniają się tylko narzędzia zbrodni. Wiąże się to także z postaciami kreowanymi przez Melissę McCarthy – rola Agentki, Szefowej, czy wnuczki w filmie  „Tammy” są do siebie bardzo podobne. Sprawia to wrażeni niekoniecznie dobrej powtarzalności.

Można było jednak spodziewać się czegoś więcej. Film nie wyróżnia się zbytnio na tle innych komedii. Dobry marketing, który towarzyszył filmowi, interesujące zwiastuny w kinach, telewizji i internecie sprawiały wrażenie, że film będzie kuźnią błyskotliwych tekstów i śmiesznych sytuacji. Co prawda, kilka takich było. Ale zgodnie z zasadą głównej bohaterki – zawsze można było zrobić więcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzynaście + 18 =