Serialowy zawrót głowy: Supergirl, kuzynka Supermana

7697805.3Czy minęły czasy, kiedy na ekranach kin gościli tylko męscy herosi? Obecnie jesteśmy na etapie, kiedy komiksowe filmy opowiadają nie tylko o przygodach mężczyzn. W 2017 roku zadebiutuje „Wonder Women”, a rok później będziemy mieli okazję obejrzeć „Captain Marvel”. Ktoś jednak podbił nasze serca szybciej, niż wspomniane panie. O kim mowa? Oczywiście o Supergirl.

Serial „Supergirl” to prosta a jednocześnie ciekawa historia, którą stworzyło CBS. Jest to pierwsza tego typu produkcja stacji. Skąd pomysł na komiksową serię? Wszystko wzięło się z tego, że wciąż chcemy nowych produkcji o superbohaterach. Ale czy „Supergirl” spełnia nasze oczekiwania?

Narodziny Supergirl

Komiksowa Supergirl powstała w 1959 roku, a jej postać została stworzona przez utalentowany duet Ottona Bindera oraz Ala Plastiono. Fenomen człowieka ze stali sprawił, że fani pragnęli większej liczby tego typu bohaterów. Co zrobić, kiedy rodzinny Krypton (planeta, z której pchodzi Superman) i cała jego populacja wyginęła? Początki tworzenia postaci supergirl były doprawdy ciekawe. Próbowano różnych sposobów: tworzono alternatywne rzeczywistości, przetaczano krew czy używano magicznych totemów.

Protoplastką rodu super kobiet była Lois Lane, która w jednym z komiksów podczas transfuzji krwi (krwi Supermana), marzy, by posiadać moce podobne jej ukochanemu Clarkowi Kentowi. W tej jednorazowej, alternatywnej historii bohaterka zostaje nazwana Superwoman. Pomysł ten można było wykorzystać tylko raz, dlatego też nie Lois Lane nie została na stałę kobiecą wersją Supermana. Na rok przed premierą przygód Supergirl, powstała seria, w której bohater Jimmy Olsen (jedna z komiksowych postaci) dzięki mocy tajemniczego totemu sprawia, że Superman ma towarzyszkę (właśnie Super-Girl), która ma go chronić.

Przełom nastąpił pod koniec lat ’50. Dwójka rysowników postanowiła delikatnie przetworzyć genezę człowieka ze stali. Według nowej wersji jego starsza kuzynka wyruszyła za nim w podróż, by jako ta doroślejsza chronić małego chłopca. W wyniku rozpadu rodzimej planety, Kara-El (przyszła Supergirl) wylądowała w Fandom Zone, strefie gdzie czas stoi w miejscu. Dopiero po kilkunastu latach udało się jej wydostać z miejsca poza czasem. Kiedy trafiła na Ziemię, jej młodszy kuzyn znany był już jako Superman. Role zostały odwrócone, to chłopiec, którym miała opiekować się Kara, zajął się jej ochroną. Tak stworzona historia pozwoliła, by nowa bohaterka otrzymała własny komiks.

Zawsze z boku

Day_7_Supergirl_1984-horz

Przenoszenie komiksów na ekrany kinowe to nic nowego. Lata ’80 i ’90 w USA to istny szał na tego typu produkcje. Kino nie oszczędziło przygód kuzynki Supermana. W roku 1984 powstał pierwszy aktorski film o kobiecie ze stali. Produkcja była Spin-offem serii o Supermanie z Christopherem Reevem. W główną rolę wcieliła się Helen Slater, która za kreację postaci jaką stworzyła, otrzymała Saturna dla najlepszej aktorki. Wielu krytyków zarzucało jednak, że film jest głupiutki, a cały potencjał drzemiący w postaci nie został wykorzystany.

Dopiero w roku 2007 spróbowano raz jeszcze z postacią Supergirl. Kara pojawiła się jako kuzynka Supermana w serialu „Tajemnice Smalville”, gdzie odegrała znaczącą rolę. Fani produkcji przyjęli postać bardzo entuzjastycznie, a wszystko za sprawą aktorki Laury Vandrvoort, która nadała ducha komiksowej postaci.

Niestety Supergirl nigdy nie miała okazji zaprezentować się w swojej własnej produkcji. Stan rzeczy zmienił Greg Berlatni (twórca serialowego „Flasha”), który postanowił stworzyć unikatowy serial o dziewczynie z supermocami. Czy wyszło to na dobre?

National City – miasto cudów

Już od pierwszych odcinków czuje się, że serial to zupełnie inna produkcja niż „Arrow” czy „Flash”. W dużej mierze postawiono na umiejętności aktorskie i humor. W roli głównej występują Melissa Benoist, Calista Flockhart (słynna Ally McBeal) oraz Mehcad Brooks („Gotowe na wszystko” i „Czysta krew”). Od samego początku całe show skradły panie. Melissa tworzy ciekawą postać dodając do niej sporo humoru i śmiechu, co jest dość nietypowe w produkcja o superbohaterach (może poza Deadpoolem). Jej niezdarność i relacje z władczą szefową Cat Grant (Flockhart) sprawiają, że mimo niezbyt wysokiego poziomu całej produkcji, „Supergirl” chce się oglądać.

Serial zadebiutował z wysoką oglądalnością (ponad 10 milinów widzów), jednak kolejne odcinki z tygodnia na tydzień traciły widzów. Historie przedstawiane w „Supergirl” nie są porywające, nie ogląda się ich z zapartym tchem. Ciągłe wrażenie, że mamy do czynienia z gorszą wersją Supermana, nie poprawia odbioru. Oka niestety nie ucieszą efekty specjalne, kostiumy i charakteryzacja. Choć nie są złe, zestawiając serial z innymi komiksowymi produkcjami, wypada on naprawdę blado i nawet jeżeli chciałoby się zrzucić winę za to na budżet, trzeba byłoby być hipokrytą.

Kopiuj i wklej

To, co najbardziej drażni w „Supergirl” to, to że brakuje jej indywidualności. Wszyscy fani Supermana, którzy spojrzą tylko na listę odcinków odkryją, że Kara walczy w dużej mierze nie z własnymi przeciwnikami, a wrogami kuzyna. Bizzaro, Red Tornado i inni są żywcem wyciągnięci z komiksów o człowieku ze stali i wprowadzeni do serialu jako przeciwnicy Supergirl.

Wielkim plusem jest ciągłość prowadzenia historii. Owszem pojawiają się epizody, gdzie bohaterka walczy z nowym wrogiem, a na koniec wygrywa pojedynek. Sceny z tajemnicą całego serialu (plan ciotki superbohaterki) przeplecione są z historią tygodnia, co okraszone humorem panny Benosit, daje kawałek odmóżdżającej rozrywki.

Mimo wszelkich zaprzeczeń, serial należy również do jednego wielkiego uniwersum telewizyjnego seriali opartych na komiksach DC Comics. W związku z tym w zbliżającym się 18. odcinku pierwszego sezonu zobaczymy Flasha, który pomaga Supergirl, a kto wie, może w przyszłości dołączy do nich Arrow lub Black Canary? Geekowym fanom pozostaje się cieszyć, bo wielka moda na uniwersa, oprócz wielkiej gotówki dla producentów, widzom przynosi sporo radości.

Produkcja jest jedynie dobra. Ani wybitna, ani rewelacyjna. Poprawnie prowadzona, z ciekawymi wątkami i bardzo prostymi rozwiązaniami. Jest to serial, który dla komiksowych laików będzie niezłą zabawą, a dla znawców tematu superbohaterską, dobrą komedią. Warto zaznaczyć, że jest to jedna z lepszych kreacji postaci Supergirl, z którą mieliśmy do tej pory do czynienia. Czas jednak pokaże czy serial zostanie kontynuowany. Może dziewczyna ze stali otrzyma własny kinowy film? Dobrych seriali się nie kasuje, dobre seriale z czasem stają się lepsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć × 5 =