Spod podłogi #1 – Adi Nowak, Golin, Dj Dobry Kick i Decó

Okładka Adi Nowak „Nienajprawdziwsze EP”

Okładka Adi Nowak „Nienajprawdziwsze EP”

„Spod podłogi” nie tylko dlatego, że rap — w swej mainstreamowości — jest muzyką z natury undergroundową. „Spod podłogi”, bo wykopujemy dla Ciebie perełki z różnych poziomów hip-hopowego podziemia w Polsce. Bardzo możliwe, że wielu płyt, o jakich przeczytasz w cyklu, jeszcze nie słuchałeś, drogi słuchaczu. Nie zmarnuj tej okazji!

Końcówka stycznia i luty obfitowały w kilka arcyciekawych pozycji. Adi Nowak, Golin, Dj Dobry Kick i Decó – czyli autorzy trzech krążków, które w zasadzie różni prawie wszystko, lecz w tej wybuchowej mieszance możemy odnaleźć jeden wspólny mianownik: to rap naprawdę wysokiej próby.

Adi Nowak „Nienajprawdziwsze EP” (Self recording)

Krytycy i miłośnicy ciekawostek chóralnie wyrazili podziw, QueQuality zakomunikowało zainteresowanie jego poczynaniami już po kilku dniach od premiery materiału, a Asfalt Records wypatrzyło, oferując współpracę, zaledwie chwilę później. Wystartował z impetem większym od Taco Hemingwaya (który sukcesu marketingowo nie osiągnął przecież równolegle z premierą „Trójkąta warszawskiego”) i ma realne szanse porwać za sobą tłumy równie rozemocjonowanych słuchaczy. Nie bezpodstawnie zresztą, bo raper to wielce oryginalny, a to oryginały odpowiadają za największe rewelacje na naszej scenie.

Krótka EP-ka to pokaz umiejętności, charyzmy i naturalnej muzykalności. Prostota i przyziemność tematyczna połączona z luzem, przywołującym na myśl twórczość Leha czy Otsochodzi, wyraziście kontrastuje z nietypowym głosem i nawijką uciekającą od schematów. Pewność siebie i dystans do świata, bezczelność i nieokrzesanie jak u Oskara z PR08L3Mu maluje więc obraz sympatycznego gościa, za którym mogą pójść całe osiedla, a przemycana w wielu miejscach filozofia pracowitości jest dowodem na to, że warstwa rozmyślań o relacjach damsko-męskich i odjazdach narkotykowo-alkoholowych to jeden z pretekstów do powiedzenia czegoś więcej.

Podsumowując całość świetnym uchem do bitów, umiejętnym, naturalnym podśpiewywaniem i nietypowym akcentowaniem wersów oraz hipnotyzującym budowaniem tej narkotycznej atmosfery, śmiało możemy powiedzieć, że do czynienia mamy z hip-hopowcem o wielkim potencjale. Muflon powiedział, że to taki polski Chance the Rapper, czym trafił w punkt. I choć padło tutaj wiele innych ksywek, w żadnym wypadku nie możemy powiedzieć, że Adi Nowak jest kopią czy powtórzeniem. Jego styl jest całkowicie autorski, a proste skojarzenia z szeregiem, nomen omen, bardzo utalentowanych MC — potwierdzeniem jego nieprzeciętności.

Koniecznie przesłuchaj: „Day off”, „Papcie i używki”, „Idiotko moja

Golin „Miasta krzywych wież” (3/4 Underground Studio)

Dziesięć numerów (nie licząc intro) to skromna, mieszcząca się nawet w ramy EP-ki, objętość hip-hopowego albumu. Niech jednak nie zwiodą was pozory, bo na swoim drugim solowym projekcie Golin umieścił więcej treści niż przeważająca liczba polskich raperów — w dwukrążkowych wydawnictwach — razem wziętych. Tym bardziej chwała mu za to, że zachował wstrzemięźliwość, zawładnął nad swoim ego i „Miast krzywych wież” nie zbudował z większej ilości pomysłów. Ich bez wątpienia gospodarzowi nie brakuje i byłyby równie imponujące, ale przesyt mógłby zmęczyć słuchacza.

Dla Golina słowa, którymi operuje, nie są tylko środkiem do celu w przekazywaniu refleksji, wyrażeniu emocji, poglądów. Słowa w jego przypadku są niejako celem samym w sobie. Każdy kolejny utwór jest bowiem pokazem niesłychanej erudycji. Orężem rapera stają się przeczytane książki, przestudiowane słowniki, obejrzane filmy, zamiłowanie do historii i – prawdopodobnie – podróżowania. To umysłowe braggadocio, w którym siła argumentum ad personam traci na znaczeniu w opozycji do popisu elokwencji. W gęsto upchanej od kombinacji strukturalnych (trylogia miejsc), symboli i odniesień całości zdaje się pobrzmiewać czasem głos Golina: — „słuchajcie i podziwiajcie moją błyskotliwość”.

To jednak zdrowe, nienachalne podejście. Raper traktuje swojego słuchacza jak równego sobie, ufa jego wiedzy, przez co nie musi bawić się w dosłowność i jest w stanie operować agresywnym, często pośpiesznym flow. Flow, co trzeba zaznaczyć, już nie tak karkołomnym jak za czasów „Katakumb”. „Miasta krzywych wież” trudno więc rozgryźć od razu. To raczej hip-hopowa łamigłówka, którą w pełni rozwiązać można dopiero po wielokrotnych odsłuchach i przy zachowaniu pełnego skupienia. Intrygujący koncept album zyskuje na dodatek przez wciągającą w tajemnicze historie warstwę muzyczną. Za tworzenie klasycznie brudnych produkcji Szpalowsky (i odpowiedzialny za jeden numer Trepson) zasługuje na piątkę.

Koniecznie przesłuchaj: „Św. Spokój”, „Stara synagoga”, „Amo

Dj Dobry Kick i Decó „Funky Fachowcy” (Side One)

— „Po pierwsze to: za mało cykaczy, zgrzytów, puków, nie ma bansu” — rozpoczyna długie wyliczenie w „Outro” Bug313, snując mało optymistyczną przyszłość „Funky Fachowcom”: — „To wszystko już było […] nuda. Kolejna płyta, której nikt nie kupi”. Mimo że to przecież ironiczne mrugnięcie okiem w stronę słuchacza, istnieje realne ryzyko, że materiał od Dobrego Kicka i Decó przejdzie przez scenę niezauważony. A tego nie życzę zarówno wyżej wymienionym, jak i fanom dobrej muzyki narażonym na przegapienie małego cudeńka.

Tytuł całości to nie puste słowa. Dj Dobry Kick zaprasza nas do tańca, rytmicznie zalewając słuchaczy nośnymi, funkowymi samplami. Jest energicznie i przebojowo. W takt tego typu podkładów wyluzowany i uśmiechnięty Decó sprawdza się perfekcyjnie. Prostota jego wersów przywodzi na myśl polski rap z przełomu wieków, a naturalność i werwa z jaką nawija każdą linijkę nadaje tej nieskomplikowanej stylówce olbrzymiego uroku. Ci goście nie są pierwszymi-lepszymi majstrami. Mają fach w rękach.

Faktycznie, płyta nie odkrywa przed nami nowych rozdziałów gatunku. Ale po co miałaby to robić? Jej sukces opiera się na udanym korzystaniu ze sprawdzonych rozwiązań. To powrót do przeszłości, który nie wiąże się z tanim sentymentalizmem. To hołd oddany czasom, w których każdy z czterech hip-hopowych elementów był równorzędną wartością. To pomnik wybudowany klasykom złotej ery rapu. Paradoksalnie jednak „Funky Fachowcy”, garściami czerpiący przecież z tego co było, są w stanie zaskoczyć swoją oryginalnością o stokroć razy bardziej od armii nowoczesnych eksperymentatorów. Nudy nie stwierdzono.

Koniecznie przesłuchaj: „TSZ”, „To się ściąga”, „Funky Fachowiec

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *