Niespełnione oczekiwania – Czerwony pająk

813680b4ed004c7bb1b4bb21d64f11c5Filmy o seryjnych mordercach to domena Amerykanów i w rodzimym kinie na próżno szukać wciągających thrillerów. Sytuację postanowił zmienić Marcin Koszałka i przeniósł na ekran jedną z najbardziej wstrząsających historii mordercy z Krakowa. Z jakim skutkiem?

„Czerwony pająk” to debiut fabularny Marcina Koszałki. Inspiracją do stworzenia filmu była historia seryjnego mordercy działającego w Krakowie w latach 60., znanego też jako Wampir z Krakowa. Karol jest nastolatkiem takim jak wszyscy – młody, u progu życia. Pochodzi z dobrego domu, nie ma problemów w szkole, odnosi sukcesy w sporcie. Punktem zwrotnym w jego życiu jest moment, gdy przypadkiem zostaje świadkiem morderstwa. Kierowany ciekawością, zaczyna śledzić zabójcę. W ten sposób odkrywa mroczną stronę swojej natury, której istnienia nie był świadomy.

Tłem wydarzeń jest zimowy Kraków z lat 60. Koszałka, który jest również autorem zdjęć, wspaniale oddaje atmosferę miasta z tamtejszych lat. Wszechobecna szarość i zimno to wręcz doskonała sceneria dla filmu o seryjnym mordercy. Niestety same krajobrazy nie wystarczyły żeby zrobić z tej historii dobre kino gatunkowe. Podstawowym problemem z „Czerwonym pająkiem” jest to, że nie wiemy czy to do końca jest typowy thriller. Film nie wywołuje w widzach cienia niepokoju, a powoli rozwijającej się akcji zabrakło punktu kulminacyjnego. Materiał na historię był, ale jej potencjał nie został do końca wykorzystany. Kto zawinił?

Na pewno nie aktorzy. Wcielający się w głównego bohatera Filip Pławiak wspaniale oddał proces przemiany swojego bohatera. Chociaż nie wykorzystał chyba do końca swoich możliwości. Z drugiej strony mamy Adama Woronowicza, którego mieliśmy okazję podziwiać w tym roku na ekranie dwukrotnie. W „Demonie” Marcina Wrony oraz „Między nami dobrze jest” Grzegorza Jarzyny. W każdym z nich zaprezentował się z zupełnie z innej strony. W „Czerwonym pająku” nie jest inaczej. Aktor doskonale kreśli obraz seryjnego zabójcy z sąsiedztwa. Z jednej strony spokojny człowiek, z drugiej morderca, który po wszystkim wyciera krew z okularów.

Aktorom drugoplanowym też nie ma czego zarzucić. Małgorzata Foremniak i Marek Kalita rysują dopełniające się portrety toksycznych rodziców. Dodajmy do tego dopracowane epizody Doroty Landowskiej, Andrzeja Konopki i Przemysława Bluszcza, a otrzymamy imponującą próbkę rodzimego aktorstwa. W filmie po prostu brakuje kiepskich ról. W tej strefie reżyser dopracował nawet najmniejsze epizody i wydobył ze swoich aktorów wszystko co najlepsze.

„Czerwony pająk” to z pewnością nie jest hollywoodzka produkcja o seryjnym mordercy. Nie znajdziemy tutaj maniakalnych szczegółów mordu, wyrazistych, przerażających postaci w stylu Hannibala Lectera czy drastycznych scen, przy których musimy odwrócić wzrok. W filmie Koszałki brakuje napięcia i dramaturgii.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

18 + siedem =