Śmiech przez łzy – Jim Carrey

Jim-Carrey-1„Żyj tak aby twoim znajomym zrobiło się nudno kiedy umrzesz” – ten cytat Juliana Tuwima pasuje do naszego dzisiejszego bohatera jak ulał. Jim Carrey w tym roku skończył 52 lata, a energii może mu zazdrościć niejeden dwudziestolatek. Niebawem premiera drugiej części hitu sprzed 20 lat – „Głupi i głupszy bardziej”.

Kanadyjska prowincja Ontario to miejsce, w którym wiele się wydarzyło. To miejsce narodzin hokeja i Justina Biebera. Jednak bez względu na to, jakie kto ma poglądy na temat łyżwiarzy w zbrojach maltretujących krążek i jak bardzo nienawidzi kanadyjskiego idola nastolatek, wszyscy mogą zgodnie stwierdzić: kochamy Jima Carrey’a. To właśnie tu, 17 stycznia 1962 roku, przyszedł na świat słynny komik.

Uśmiech mimo wszystko

Jak to już w tej części świata bywa – mało tu rdzennych mieszkańców. Rodzina Jima nie jest wyjątkiem. Ich prawdziwe nazwisko brzmi Carré, co świadczy o brytyjsko-francuskim pochodzeniu. Sam Jim od dziecka był wesołkiem, rozśmieszał bliskich przy każdej możliwej okazji. Rodzina żyła w biedzie. Sytuacja z czasem okazała się tak beznadziejna, że w wieku 14 lat Carrey musiał porzucić edukację i pójść do pracy w fabryce. Szkoły średniej nigdy nie ukończył, mimo że miał bardzo dobre oceny. Nowa praca okazała się jednak niewdzięczna – było ciężko, a zarobki marne. Carrey’owie wylądowali na bruku i jak to kanadyjscy bezdomni – zamieszkali w wozie kempingowym.

Złe dobrego początki

Ludzi sukcesu zawsze łączy jedna cecha – determinacja. Jimowi nie można jej odmówić. Jak widać los nie oszczędzał go od młodych lat. Wielu by się dawno poddało. Ale nie tak dąży się do celu. Niedługo po utracie domu, Carrey zaczął występować w nocnym klubie Yuk Yuk w Toronto. Jego pierwsze komediowe występy, kończyły się jednak gwizdami i buczeniem. Nie poddał się i wieku 17 lat został czołowym artystą wspomnianego klubu. Starał się wtedy pomagać z całych sił rodzicom, a sam mieszkał w namiocie na trawniku. Dalej historia potoczyła się jak w hollywoodzkiej produkcji – podczas jednego z występów został zauważony przez redaktora lokalnej gazety. I zaczęło się. Wywiady, występy w talk-showach i w przeciągu dwóch lat, Jim został gwiazdą całej Kanady. Świat stanął otworem.

Fabryka Snów?

Hollywood. Niektórzy, jak Leonardo DiCaprio, się tu rodzą i zostają gwiazdami, bo tak im zostało przeznaczone. Inni, jak Jim Carrey, muszą oszukać przeznaczenie. Start w Fabryce Snów nie był może tak ciężki, jak ten na scenie w Yuk Yuk, ale do wymarzonych też nie należał. W końcu nie przyjeżdża się tu po to, by mieszkać w tanim hotelu i występować jako amator w Comedy Store oraz, za najniższą pensję z obsady, w Sitcomie „Duck Factory” (po latach znanym jedynie z tego, że to pierwsza rola Jima Carreya na szklanym ekranie). Podrzędne rólki w kinowych produkcjach też nie są szczytem marzeń i jeść nikomu nie dadzą. W takich warunkach nie mógł utrzymać siebie i rodziców, którzy musieli powrócić do Toronto…

Nowa nadzieja

Później Jim próbował swoich sił w improwizacjach. Nie potrafił jednak kontrolować sytuacji i występy często kończyły się totalną klapą. Iskierką nadziei w tym fatalnym okresie, było poznanie pierwszej żony – Mellisy Womer, kelnerki z Comedy Store. Para pobrała się w marcu 1987 roku, a już w czerwcu ich związek zaowocował narodzinami córki – Jane. Niedługo po tym, zagrał kosmitę w filmie „Ziemianki są łatwe” u boku Julie Brown. Film debiutujący w kinach w roku 1989 nie został kasowym sukcesem. Wtedy Carrey zrobił coś, co po latach przeszło do legendy. Wypisał sobie fałszywy czek na 10 milionów dolarów i postanowił, że będzie chodził na castingi, przyjmował role, negocjował stawki, aż w końcu dostanie tę kwotę za swoją pracę. Parę lat później, przekonał się na własnej skórze, że wiara czyni cuda.

Nadworny błazen Hollywood

il-gioco-di-ace-venturaRok 1994 to początek wielkiej kariery Jima. Dostał wtedy pierwszą poważną (jakkolwiek ironicznie to nie brzmi) propozycję. Głowna rola w filmie „Ace Ventura: Psi detektyw”. Początkowo ją… odrzucił. Nie podobał mu się scenariusz. Po długich negocjacjach dostał pozwolenie na wprowadzenie korekt wedle własnego uznania, nie naruszając głównego wątku. Poszedł o krok dalej. Zmienił wszystko, poza motywem przewodnim. Krytycy rwali włosy z głowy. Ludzie walili do kin drzwiami i oknami, a film okazał się hitem wiosny. W tym samym roku zagrał jeszcze w „Masce”, która została przebojem lata i w „Głupim i głupszym”. Tym ostatnim filmem osiągnął swój cel. Zarobił 10 milionów dolarów za pojedynczą rolę.

Zezowate szczęście

Niektórzy po prostu nie mogą być w stu procentach szczęśliwi. Z sukcesami zawodowymi pojawiły się rodzinne problemy. Najpierw rozwód, potem śmierć rodziców, a w końcu drugi ślub pieczętujący związek z Lauren Holly, który zakończył się rozwodem po niespełna roku. Zapewne niespecjalnie pocieszało go, że za film „Telemaniak” otrzymał rekordową gażę 20 milionów dolarów i został tym samym pierwszym komikiem, który otrzymał tak duże pieniądze za rolę. Małe przywiązanie do fortuny pokazał na pogrzebie taty, symbolicznie wsadzając mu do kieszeni swój fałszywy czek, wypisany lata wcześniej.

Smutne oblicze wesołka

jim-carreys-daughter-american-idolJim Carrey jakiego znamy, to człowiek śmiejący się od ucha do ucha, dający nam wiele radości. W rzeczywistości od lat walczy ze swoimi „demonami”. Jednym z nich jest ADHD, na które aktor cierpi od dziecka. Tę dolegliwość Jim świetnie przekuwa w zaletę – przecież większość jego postaci to nadpobudliwi i krzykliwi szaleńcy. Inna sprawa to talenty muzyczne Jima, nigdy niespełnione. Mało kto wie, ale w dzieciństwie poważnie myślał o grze na saksofonie w jazz bandzie. To marzenie zdusił w zarodku ojciec. Czy słusznie? Tego nigdy się nie dowiemy. Ostatnim, najpoważniejszym z panteonu demonów Carrey’a, jest depresja, z którą zmagał się wiele lat. Życie go nie oszczędzało, a mimo wszystko stawiał dzielnie czoła przeciwnościom losu. Nawet największy twardziel ma swój słaby punkt. Słynny komik zażywał nawet Prozac, by złagodzić objawy swojej choroby.

20 lat minęło

Jim Carrey bawi nas już od 20 lat, a aktor nadal nie zwalnia tempa, ma swoje wzloty i upadki, ale któż ich nie ma? 14.11.2014r. przeżyjemy wspomniany wcześniej powrót do przeszłości i z pewnością uśmiejemy się po pachy. Jim może już ma swoje lata, ale poczucia humoru nie stracił. On sam mówi o swojej drodze do sukcesu następująco: „Lepiej zdechnąć z głodu ryzykując niż się poddać. Jeśli porzucisz swoje marzenia, to co Ci pozostanie?”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *