Czy “Wonka” to słodki czekoladowy raj?

Timothée Chalamet jako Willy Wonka. Źródło: Warner Bros. Pictures

Mimo, że święta już minęły to w kinach nadal można poczuć ich atmosferę. Wszystko dzięki Paulowi Kingowi i jego nowemu filmowi Wonka. Produkcja jest prequelem do poprzednich części Charlie i fabryka czekolady. Tym razem śledzimy początki rozwijającej się firmy Willy’ego Wonki zanim ten zbudował swoje dobrze nam znane czekoladowe imperium. Film zdobywa wiele pozytywnych recenzji zarówno od widzów jak i od krytyków. Czy jest tak słodko jak mówią?

Reżyser Paddingtona tym razem prezentuje nam musical o Wonce jakiego wcześniej nie znaliśmy. Produkcja posiada nie tylko wątki muzyczne czy komediowe, ale również gangsterskie (oczywiście dostosowane do najmłodszych widzów). Gdy okazało się, że film ma być musicalem pojawiło się wiele kontrowersji, ale ku zaskoczeniu wielu, z muzycznymi wstawkami ogląda się go znakomicie. Reżyser nie prezentuje nam tylko postaci Wonki. Towarzyszy mu wiele intrygujących bohaterów, dzięki czemu historia nabiera wielowątkowości i niepowtarzalnego klimatu.

Gra aktorska

Film wydaje się nie mieć słabego ogniwa wśród obsady. Każdy wciela się w swoją postać na tyle dobrze, że wierzymy w jej historie i motywację do dalszych działań. Główna para aktorów, którą obserwujemy podczas seansu, czyli Timothée Chalamet oraz Calah Lane wydają się być doskonale zgrani. Oglądając na ekranie ich rozwijającą się relację ma się ochotę na więcej. Podobnie jak główni antagoniści, którzy łączą w sobie idealnie wyważone elementy grozy i komedii. Najbardziej charyzmatyczna jednak wcale nie jest postać Willy’ego Wonki, lecz Pani Skrobicz, graną przez zdobywczynię Oscara, Olivię Colman. Jej postać wydaje się najbardziej trójwymiarowa, dzięki wyrazistej ekspresji mowy ciała i płynności z jaką Colman prowadzi swoją postać. Timothée Chalamet jako tytułowy Wonka ewidentnie inspirował się swoimi poprzednikam. Odgrywa swoją postać jako mieszankę wszystkiego co już znamy dodając przy tym coś od siebie. Wonka, w którego się wciela jest zaledwie początkującym handlarzem czekolady z marzeniami o wielkim sukcesie. Aktor kreuje swoją postać jako tajemniczego i szalonego, ale zarazem z ogromną dawką pozytywnej energii i determinacji, aby iść po swoje.

Muzyka

Film w formie musicalu powinien mieć wyjątkową muzykę, inną niż ta, której oczekuje się od zwykłych produkcji. Wonka nie reprezentuje złego poziomu, jednakże mogło być lepiej. Film rozpoczyna się piosenką śpiewaną przez głównego aktora, w którego wciela się Timothée Chalamet. Jest to jeden z niewielu przykładów piosenki w tym filmie, gdzie bardziej słychać korekcję za pomocą Auto-Tune niż śpiewającego aktora. Spodziewam się, że nie o taki efekt chodziło, jednak muszę przyznać, że z każdą następną piosenką jest coraz lepiej. Z pewnością większość widzów zgodzi się z opinią, że to utwór Hugh Granta, filmowego Oompa Loompy, skradł show. Pozostałe piosenki są poprawne. Podczas seansu zdecydowanie dodają filmowi dynamiki i klimatu. Wpadają w ucho, jednak po wyjściu z kina raczej szybko o nich zapomnicie.

Wizualizacje

Film zdecydowanie kontrastuje z tym z 2005 roku. Ten współczesny przedstawia nam kolorowy świat pełen nadziei i pogoni za marzeniami. Wersja z Johnym Deepem natomiast prezentuje szary, kapitalistyczny świat i przytłaczający, z lekka niepokojący klimat. Na pierwszy rzut oka widać zatem, że Timothée jako Wonka zdecydowanie bardziej przyciąga do kina najmłodszych widzów. I trudno się dziwić, film bije po oczach żywymi kolorami oraz zachwycającymi choreografiami. Zarówno kostiumy, wątki fabularne i ciekawie napisane postaci tworzą wspólną całość, którą ogląda się z przyjemnością.

Słodko czy jednak gorzko?

Zdecydowanie słodko. Opisy czekolady i jej magicznych właściwości nie raz sprawiają, że ma się na nią ochotę. Film jest dobry nie tylko dla najmłodszych, starsi widzowie z pewnością będą się na nim równie dobrze bawić. Świat stworzony przez Kinga jest doskonale osadzony dzięki współgrającym aspektom takim jak: cieszące oko kolory, intrygujące postaci i oczywiście czekolada. Z pewnością warto zaopatrzyć się w niejedną tabliczkę przed seansem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzy × 2 =