Max Verstappen – geniusz czy zwykły arogant?
8 min readNie ma obecnie kierowcy, który jest w stanie mu zagrozić. Z wyścigów Formuły 1 uczynił własne podwórko, w którym nie lubi, gdy ktoś mu przeszkadza. Zaczął jeździć w wieku 4 lat. Gdy miał 17 lat zadebiutował w F1, mimo że nawet nie mógł mieć prawa jazdy. Kiedy na początku kariery zaliczał kraksy, wiele osób pytało, czy kiedykolwiek coś osiągnie. Dziś jest trzykrotnym mistrzem świata. Jak chłopak z Holandii stał się nowym królem Formuły 1?
Ściganie ma we krwi
Urodził się 30 września 1997 roku w belgijskim Hasselt. Pasję do motorsportu Max odziedziczył po rodzicach. Jego ojciec, Jos, sam był kierowcą Formuły 1. Reprezentował barwy Bennetona, gdzie od sezonu 1994 ścigał się z samym Michaelem Schumacherem. Jednak z wybitnym Niemcem nie miał szans i po dwóch latach odszedł z zespołu. Potem tułał się po słabszych teamach i nigdy nie wykorzystał swojego potencjału. W 131 wyścigach zdobył 2 podia. Matka Maxa, Sophie, pochodząca z Belgii, również się ścigała. Uprawiała karting, ale musiała porzucić karierę. Wiele osób mówiło, że miała spory talent. Młody Max Verstappen był więc skazany na wyścigi.
Gdy miał 4 lata zaczął jeździć na gokartach i w 2005 roku wystartował w pierwszych zawodach w Emmen. Z ojcem od początku stworzył zgrany duet. Jos zajmował się przygotowaniem pojazdów do wyścigów, a Max robił swoje na torze. Jos Verstappen w młodym Maxie widział lepszą wersję samego siebie z przeszłości. Wierzył, że to czego nie zdobył on, padnie łupem Maxa. Poświęcenie ojca by pomagać synowi w kartingu było ogromne. Zanim znaleźli sponsorów, musieli wspólnie pokonywać Europę wzdłuż i wszerz na własną rękę, a koszty utrzymania za jeden sezon wynosiły co najmniej 500 tysięcy funtów.
Nieopierzony zwycięzca
Pieniądze nie szły na marne. w 2005 roku Max wziął udział w kartingowych mistrzostwach Belgii, gdzie wygrał wszystkie 21 wyścigów. Następnie aż do 2011 roku wygrywał najróżniejsze turnieje gokartowe, ale zdarzenie, które w dużym stopniu ukształtowało jego charakter, miało miejsce w 2013 roku. Podczas kartingowych mistrzostw świata we włoskim Sarno Max dominował, osiągał najlepsze czasy, ale w wyścigu stracił prowadzenie.
Dał jednak upust emocjom i w desperackiej próbie odzyskania prowadzenia spowodował kolizję i zniszczył swój gokart. Jos wpadł w furię, przygotowywał samochód długie tygodnie, a Max w głupi sposób go rozbił. W drodze powrotnej ojciec i syn nie odzywali się do siebie, a gdy stanęli na stacji benzynowej, Jos wysadził Maxa i… po prostu odjechał. W kartingu poznał wielu przyszłych kierowców F1, w tym Charlesa Leclerca.
Na drodze do F1
Następna była Formuła 3. Za samo wejście do tej serii trzeba było zapłacić 750 tys. euro. Jednak talent Maxa był niepodważalny i w 2014 roku chłopak związał się z zespołem Van Amersfoort Racing, gdzie kiedyś ścigał się jego ojciec. Ekipa ta przechodziła wówczas trudny okres, jednak karta się odwróciła wraz z przybyciem Maxa. W 33 wyścigach wygrał 10 razy, 16 razy stał na podium, 7 razy zdobył pole position i zajął 3 miejsce w klasyfikacji generalnej.
To właśnie wtedy zainteresował się nim zespół, z którym zwiąże swoją dalszą karierę – Red Bull Racing. Uwagę na młodego Holendra zwrócił Helmut Marko, szara eminencja zespołu Red Bulla. Maxa na oku miał również Mercedes i Ferrari, jednak po jego znakomitych występach w F3 podpisał kontrakt z Red Bullem. Inne zespoły nie oferowały miejsca w F1, austriacy od razu wpisali to do umowy. Jeszcze w 2014 roku Max Verstappen wziął udział w sesji treningowej przed GP Japonii w bolidzie F1 zespołu Toro Rosso, młodzieżowego teamu Red Bulla.
Mad Max
Debiutując w F1 w wieku 17 lat od razu trafił na usta wyścigowego świata. Szansę dało mu Toro Rosso. Wielu kwestionowało jego zdolności do jazdy tak potężną maszyną jak bolid F1. W GP Australii ustanowił rekord dla najmłodszego kierowcy wszechczasów (17 lat i 166 dni). W GP Malezji ustanowił rekord dla najmłodszego, który zdobył punkty w F1 (17 lat i 180 dni). Poza jego rekordami, mówiło się o jego ofensywnym, wręcz agresywnym stylu jazdy. Był on dla niego błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Verstappen dokonywał spektakularnych manewrów wyprzedzania, ale często rozbijał swój bolid, choćby w GP Monako 2015.
Nadano mu pseudonim “Mad Max”. Na torze czuł się jak w zawodach kartingowych, gdzie nieważne jakim samochodem jedzie, jego celem jest zwycięstwo. Kibice lubili jego ofensywny, wręcz oldschoolowy styl. Max dodał kolorytu F1, uczynił wyścigi bardziej ekscytującymi. Podczas GP Singapuru pokazał swój charakter, gdy odmówił przepuszczenia kolegi z drużyny Carlosa Sainza. Niektórzy chwalili go za odwagę, inni wytykali arogancję. Sezon 2015 zakończył na 12. miejscu w klasyfikacji generalnej. Zgromadził 49 punktów.
Błyskawiczny awans
Verstappenowie nie ścigają się dla samego udziału. Ich celem jest zwyciężanie. W Toro Rosso Max nie miał na to szans, ale w maju 2016 roku spotkał go istny dar od losu. Otrzymał miejsce w zespole Red Bull Racing zastępując Daniila Kvyata, który spisywał się słabo. Nareszcie Max miał do dyspozycji wóz, w którym może walczyć o zwycięstwa. Awans okazał się tyle błyskawiczny, co niespodziewany. Verstappen musiał od razu zaadaptować się do całkiem innego bolidu.
Jego debiutem w Red Bullu było GP Hiszpanii 2016. Zakwalifikował się na czwartym miejscu, a sam wyścig… wygrał. Duży wkład mieli w ten sukces mieli kierowcy Mercedesa, którzy rozblili się na starcie wyścigu ale Max pojechał po prostu mistrzowsko. Cały wyścig bronił się przed Kimim Raikkonenem z Ferrari i zarządzał oponami, jakby miał nie 18, a 28 lat. No i pobił kolejny rekord – najmłodszy zwycięzca wyścigu F1 (18 lat i 228 dni).
W sezonie 2016 udowadniał, dlaczego nie znalazł się w Red Bullu przypadkiem. Jego pamiętnym wyścigiem z pewnością jest GP Brazylii 2016, gdzie w strugach deszczu po prostu omijał inne samochody. Kiedy inni walczyli, żeby się nie rozbić, jego celem było jechać jak najszybciej. Z 16. miejsca zawędrował na 3. pozycję. Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do talentu Maxa, w 2016 roku zostały one definitywnie rozwiane.
Chuligan?
Sezony 2017-2020 upłynęły pod znakiem dominacji Mercedesa z Lewisem Hamiltonem na czele. Max nie miał bolidu, w którym regularnie walczyłby o zwycięstwa. Za partnera w Red Bullu miał Daniela Ricciardo, kierowcę o 8 lat starszego, więc mógł się od niego wiele nauczyć. Jednak zamiast tego Holender chciał pokazać, że to on rządzi w Red Bullu i w 2018 roku Ricciardo opuścił zespół. Przegrał walkę z Maxem.
Z sezonu 2018 zapamiętano głównie starcie Verstappena z kierowcą Racing Point Estebanem Oconem. Podczas GP Brazylii 2018 Max pewnie jechał po zwycięstwo, jednak pomimo bycia zdublowanym, Ocon postanowił wyprzedzić Maxa, co zakończyło się kolizją. Francuz pozbawił Maxa oczywistego zwycięstwa i Holender wpadł w furię. Wdał się w fizyczną przepychankę z Oconem, a potem wyzwał go w konferencji prasowej. Wiele osób mówiło, że jest to zachowanie niegodne kierowcy F1.
W drodze po chwałę
W sezonie 2021 karta się jednak odwróciła. Red Bull zbudował świetny bolid RB16B, który realnie mógł walczyć z Mercedesem. Max wyrósł na faworyta do upragnionego mistrzostwa świata razem z Lewisem Hamiltonem. Sezon 2021 upłynął właśnie pod znakiem zażartej walki obu kierowców. Max nie był już jednak kierowcą, którego łatwo wyprowadzić z równowagi, czym cechował się poprzednio. Stał się wytrawnym graczem i chciał strącić z tronu 7-krotnego mistrza świata w osobie Hamiltona.
Już w pierwszym wyścigu w Bahrajnie obaj kierowcy stoczyli niezwykły pojedynek, który zwyciężył Hamilton o zaledwie 0,7 sekundy. To była zapowiedź, że Max i Red Bull będą mocnym konkurentem Mercedesa, który absolutnie zdominował lata 2014-2020. Przez cały sezon Holender i Brytyjczyk zacięcie walczyli i dochodziło między nimi do wypadków, jak na torze Silverstone (Max musiał być hospitalizowany) i na Monzy, gdzie Verstappen uderzył w Hamiltona.
Wszystko miało swój finał w dramatycznym GP Abu Dhabi 2021, przed którym Max i Lewis mieli identyczną liczbę punktów. Ostatni wyścig sezonu i sytuacja była prosta – kto dojedzie pierwszy, zostanie mistrzem świata. Max w spektakularnym stylu zdobył pole position, ale w wyścigu został szybko wyprzedzony przez Lewisa. Kiedy Holender i jego fani tracili nadzieję na pierwszy tytuł, zdarzył się cud. Na ostatnim okrążeniu sezonu Max wyprzedził Lewisa, zdobył pierwszy tytuł mistrza świata.
Od pretendenta po rekordzistę
Pierwszy tytuł w 2021 roku zmienił Maxa. Stał się bardziej spokojny, wyrachowany na torze. Nikomu już nic nie musiał udowadniać. Ale prawdziwy mistrz nie spoczywa na laurach. Rok później F1 przeszła rewolucję, która całkowicie zmieniła wygląd bolidów. Pierwszy wyścig nowej ery był dla Verstappena fatalny. W GP Bahrajnu… nie dojechał do mety. Red Bull jednak szybko rozwiązał problemy z samochodem i Max był nie do zatrzymania. W 2022 roku zdobył drugi tytuł mistrzowski, wygrał 15 z 22 wyścigów.
Sezon 2023 to kontynuacja niesamowitej formy Holendra. Można powiedzieć, że wyzwolił świat F1 spod dominacji Lewisa Hamiltona. Wraz ze swoim bolidem stworzył jedność. Wygrywa na torach szybkich i wolnych, w deszczu czy w upale. Doszedł do tego poziomu, że pobija rekordy… które ustanowił on sam. W 2022 roku pokonał Michaela Schumachera w liczbie zwycięstw w sezonie (Michael – 13, Max – 15). Rok później wyśrubował to osiągnięcie. Wygrał 17 wyścigów, a jeszcze dwa pozostały do końca sezonu.
On sam ma więcej punktów, niż wszystkie inne zespoły w stawce. Mistrzostwo świata zdobył rekordowo wcześnie (5 wyścigów przed końcem sezonu). Teraz ma 52 zwycięstwa i jest czwarty na liście wszechczasów jeśli chodzi o wygrane. Trzeci Sebastian Vettel ma 53, a pierwszy Lewis Hamilton ma 103. Max ma dopiero 26 lat i niewykluczone, że ten rekord też pobije. Możliwe, że 2023 jest najlepszym indywidualnym sezonem, jaki kiedykolwiek widziało F1.
Nowy król F1
Max Verstappen poza torem jest taki sam jak na nim. Bezkompromisowy, żywiołowy, pewny siebie, czasem nawet arogancki. Zapytany kiedyś, czy jest najszybszym kierowcą świata, odparł: “Nie wiem, może w Afryce jest ktoś szybszy”. Max nie lubi, gdy wchodzi mu się w paradę. Nie przepada za mediami, jest prostolinijny, mówi zawsze to co myśli. W 2017 roku otwarcie zarzucił Ferrari oszustwo.
Ma za sobą rzeszę fanów (tzw. pomarańczowa armia), ale ma też wielu antyfanów. Jest człowiekiem niezwykle wyrazistym, kimś kogo w F1 bardzo brakowało, zanim się pojawił. Taki jest właśnie Max Verstappen – gotowy przesuwać granice, by wygrywać. Niemożliwe dla niego nie istnieje. A że jest obdarzony niezwykłym talentem to sprawa bezsporna. Ma skomplikowany charakter, ale nazwijmy jednego geniusza, który nie byłby trochę szalony.