Najlepsze sezony Polaków w Pucharze Kontynentalnym

fot. facebook.com/PolskiZwiazekNarciarski/

Uwaga kibiców skoków narciarskich skupia się przede wszystkim na Pucharze Świata. To naturalne, bo przecież chcemy przede wszystkim oglądać najlepszych w swoim fachu. Nie oznacza to jednak, że w Pucharze Kontynentalnym nie ma emocji i nie warto śledzić tego cyklu. Warto, a tym bardziej, że Polacy nieraz zajmowali na koniec sezonu czołowe lokaty w klasyfikacji generalnej. W historii ośmiu naszych skoczków kończyło zmagania w czołowej dziesiątce.

Rafał Śliż – 8. miejsce, 2005/06

To właśnie Śliż był pierwszym polskim skoczkiem, który zaszedł tak wysoko w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego. Wiślanin mimo wielosezonowej dobrej dyspozycji w narciarskiej drugiej lidze niezwykle rzadko dostawał szanse na zademonstrowanie swoich umiejętności w zawodach najwyższej rangi.

W sezonie 2005/06 trzy razy stanął na podium w zawodach PK, zmuszając Heinza Kuttina, żeby na niego postawić. Efekt? Zawodnik zdołał awansować do drugiej serii trzy razy, biorąc udział w 8 konkursach. Częściej od niego w tamtym czasie punktowało jedynie dwóch Polaków – Adam Małysz i młodziutki Kamil Stoch, który w serii finałowej, co prawda pojawił się cztery razy, ale zrobił to przy dziesięciu startach więcej od Śliża.

Jan Ziobro – 8. miejsce, 2012/13

Jan Ziobro, fot. .facebook.com/jan.ziobro.1

Na następnego Polaka w pierwszej dziesiątce przyszło nam czekać 7 lat. Ziobro większość sezonu 2012/13 spędził w Pucharze Kontynentalnym, co pozwoliło mu na regularne uzupełnianie swojego dorobku punktowego. W dwudziestu startach jedenaście razy meldował się w pierwszej dziesiątce, z czego cztery razy na podium (dwukrotnie zajął drugie i trzecie miejsce).

W tym samym sezonie skoczek z Rabki-Zdroju wystąpił podczas zawodów Pucharu Świata w Wiśle i Zakopanem jako skoczek powołany z puli krajowej. Na skoczni im. Adama Małysza nie zdołał przejść kwalifikacji, jednak zrehabilitował się tydzień później na Wielkiej Krokwi, plasując się na 20. pozycji.

W dalszej części sezonu Jan Ziobro wraz z innymi skoczkami z kadry B otrzymał powołanie na konkursy na skoczni mamuciej w Oberstdorfie. W tym czasie pierwsza reprezentacja została wycofana z rywalizacji, aby móc lepiej się przygotować do mistrzostw świata.

Młodzi polscy zawodnicy dostali za to możliwość debiutu na obiekcie do lotów. Ziobro w konkursie indywidualnym nie wystąpił (został zdyskwalifikowany w kwalifikacjach), ale solidnie zaprezentował się w konkursie drużynowym, podczas którego reprezentacja Polski zajęła 6. miejsce.

Dawid Kubacki – 8. miejsce, 2014/15

Podręcznikowy przykład zawodnika, który zmagając się z kryzysem formy, wpadł w pułapkę skoczka zbyt słabego na Puchar Świata, a za mocnego na Puchar Kontynentalny.

Kubacki znaczną część zimy skakał w najwyższej narciarskiej lidze, ale bez błysku. Co prawda jego poziom sportowy był wystarczający, żeby móc przechodzić kwalifikacje, ale niedostateczny do tego, aby zdobywać punkty w zawodach. Co jakiś czas był delegowany na zawody PK, które najczęściej kończył na podium. Świetne wyniki w 8 konkursach (na 26 możliwych), w których brał udział, wystarczyły, żeby zająć ósme miejsce w klasyfikacji generalnej.

Po zakończeniu sezonu Kubacki został przeniesiony do kadry B, co okazało się zbawieniem dla jego kariery. Współpraca z trenerem Maciejem Maciusiakiem była tak owocna, że skoczek zaczął osiągać swoje ówcześnie najlepsze rezultaty – latem 5. miejsce w klasyfikacji generalnej Letniej Grand Prix, a zimą 19. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Tomasz Pilch – 7. miejsce, 2017/18

Tomasz Pilch, fot. facebook.com/TomaszPilchOfficial/

Jedyny polski skoczek, który, będąc w wieku juniorskim, uplasował się w pierwszej dziesiątce Pucharu Kontynentalnego. Otwarcie sezonu miał niesamowite, kiedy to jak równy z równym rywalizował o żółty plastron lidera z przyszłym mistrzem olimpijskim Mariusem Lindvikiem. Forma dopisywała, a Pilch do dobrych wyników w PK dorzucił także pierwsze punkty w Pucharze Świata (30. miejsce w Zakopanem) i 4. miejsce na mistrzostwach świata juniorów, przegrywając medal o 0,2 punktu.

Niestety w drugiej połowie sezonu coś się posypało i od tej pory Pilch miewał problemy z przechodzeniem do drugiej serii w PK. Do swojej najlepszej formy jak dotąd nigdy nie wrócił.

Aleksander Zniszczoł – 2. miejsce, 2018/19

Najlepszy wynik Polaka w historii Pucharu Kontynentalnego. Zniszczoł przez całą zimę regularnie plasował się na czołowych pozycjach, ale jego szczyt formy nastąpił dopiero pod koniec sezonu, kiedy to wygrał trzy ostatnie konkursy z rzędu.

Nie zdołał tego jednak przełożyć na Puchar Świata – w 6 startach nie tylko nie zdobył ani jednego punktu, ale także trzykrotnie nie przeszedł przez kwalifikacje.

Aleksander Zniszczoł – 4. miejsce, 2020/21

Po rocznym regularnym skakaniu w Pucharze Świata w sezonie 2019/2020 Aleksander Zniszczoł powrócił do narciarskiej drugiej ligi, ponownie stając się jej czołową postacią. Na swoje pierwsze zwycięstwo nie musiał długo czekać – uczynił to już w pierwszym konkursie.

Do samego końca walczył z Manuelem Fettnerem o miejsce na najniższym stopniu podium w klasyfikacji generalnej. Finalnie musiał uznać wyższość Austriaka, ale ze swojej dyspozycji w cyklu miał pełne prawo być zadowolony.

Ten sam sezon był równocześnie dla Zniszczoła najlepszym w PŚ. To właśnie wtedy zajął 6. miejsce w Niżnym Tagile, co jest jego najlepszym rezultatem w karierze. W klasyfikacji generalnej zajął 40. miejsce.

Z jednej strony był to jeden z lepszych (jeśli nie najlepszy) sezon w karierze Aleksandra Zniszczoła, ale zapewne sam skoczek czuł pewien niedosyt, biorąc pod uwagę, jakim potencjałem dysponuje.

Stefan Hula – 6. miejsce, 2020/21

Stefan Hula, fot. facebook.com/stefek.hula

Zawodnik ze Szczyrku rozpoczął sezon od szczęśliwego 29. miejsca na inauguracji Pucharu Świata w Wiśle. Szczęśliwego, bo jego postawa na treningach pozostawiała wiele do życzenia, przez co został oddelegowany przez sztab szkoleniowy na zawody niższej rangi.

Hula przez długi czas poszukiwał utraconej formy. Wystąpił nawet dwa razy w zawodach FIS Cup, gdzie zajął 36. i 10. miejsce. W Pucharze Kontynentalnym także nie wyglądało to dobrze, ale popularny Stefanek powoli się rozkręcał.

Najpierw zaczął przechodzić regularnie do serii finałowej, później pojawiać się w pierwszej dziesiątce zawodów, aż w końcu stawać na podium, co dało mu finalnie 6. miejsce w klasyfikacji generalnej.

Maciej Kot – 9. miejsce, 2020/21

Jego regres Stefan Horngacher określił swoją największą porażką jako szkoleniowca. Trudno nie odnieść wrażenia, że współpraca między Kotem a Horngacherem przypominała trochę pakt z diabłem. Początkowo austriacki szkoleniowiec bazował na rozwijaniu najmocniejszych stron Kota, aby móc wykrzesać maksimum z jego umiejętności. Przynosiło to efekty, a Maciek stał się czołowym skoczkiem Pucharu Świata.

Charakter Horngachera i Kota łączyła ogromna ambicja i obsesyjny perfekcjonizm. Szkoleniowiec obmyślił plan, według którego polski skoczek miał diametralnie zmienić swój sposób skakania, aby wejść na jeszcze wyższy poziom. Taka radykalna zmiana zawsze niesie za sobą duże ryzyko. Zamiast postępu, nastąpił szereg nowych złych nawyków, których polski skoczek wciąż nie może wyeliminować.

Nie upadł jednak nigdy na tyle, żeby sobie nie radzić w Pucharze Kontynentalnym. W sezonie 2020/21 miał co prawda na koncie tylko jedno podium (trzecie miejsce na skoczni w Brotterode), ale w pozostałych konkursach prezentował się na tyle solidnie, że 9. miejsce w generalce osiągnął spokojnie (miał 61 punktów przewagi nad zajmującym 10. pozycję Lovro Kosem).

***

Przeglądając powyższe zestawienie, możemy zauważyć, jak nieprzewidywalną dyscypliną są skoki narciarskie. Najlepszym sezonem dla Polaków w historii Pucharu Kontynentalnego jest sezon 2020/21, kiedy to mieliśmy aż 6 zawodników w TOP 20 (oprócz wspomnianych wyżej skoczków byli to Tomasz Pilch, Paweł Wąsek i Jakub Wolny). Te wyniki okazały się nie mieć szczególnego przełożenia na Puchar Świata, a tym bardziej w następnym sezonie, kiedy to polskie skoki spotkał kryzys zarówno w pierwszej kadrze, jak i na zapleczu.

Za to w czasach, w których Polacy mogli się pochwalić pokoleniem, zdobywającym co roku medale mistrzostw świata juniorów, nie było żadnego skoczka, który zakończyłby cykl narciarskiej drugiej ligi w czołowej dziesiątce (za wyjątek można uznać 8. miejsce Jana Ziobry, ale w sezonie 2012/13 przestał już był juniorem). Oczywiście wielu skoczków nie miało na to szansy ze względu na występy w Pucharze Świata, ale nie jest to regułą. Skoki narciarskie nie tylko w tym przypadku potrafią wyłamywać się logice.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć × 2 =