4 Nations Cup, dzień 2: Michał Daszek show! Holandia wygrywa z Japonią!

Fot. Handball Polska – Facebook

Kolejne mecze turnieju 4 Nations Cup za nami! Dzisiaj podopieczni trenera Patryka Rombla zmierzyli się z reprezentacją Japonii. Czy Biało-Czerwoni zrehabilitowali się za słabe w ich wykonaniu wczorajsze starcie z Tunezją? Sprawdźcie sami, co działo się drugiego dnia rozgrywek w Ergo Arenie!

Ten Velde show! Oranje pewnie pokonuje reprezentację Tunezji

Przed meczem Biało-Czerwonych odbyło się pierwsze spotkanie drugiego dnia turnieju, w którym to wczorajsi pogromcy Polaków — Tunezyjczycy zmierzyli się z Holendrami. Na wstępie trzeba przyznać, że obie ekipy zagrały w tym meczu diametralnie inaczej niż pierwszego dnia rozgrywek. Tunezyjczycy zagrali znacznie słabiej niż we wtorek w starciu z Polakami. Z kolei reprezentacja Oranje spisała się znacznie lepiej niż w rywalizacji inaugurującej turniej z Japonią. Zespół z Afryki ani przez chwilę w tym meczu nie był na prowadzeniu.

Lepiej weszli w ten mecz Holendrzy, którzy po drugim trafieniu Rutgera Ten Velde w 5. minucie prowadzili 3:1. Tunezyjczycy mieli potem dobry fragment gry, w związku z czym pięć minut później doprowadzili do remisu po trafieniu Jiheda Jaballaha (4:4). To był też ostatni taki wynik w tej potyczce. Później prymat na parkiecie wiedli tylko Oranje, którzy znacznie cierpliwiej i skutecznie grali w ataku pozycyjnym. W 19. minucie starcia po trafieniu ze skrzydła Sandera Vissera podopieczni Edwina Kippersa mieli już czterobramkową przewagę (8:12). Z kolei w 24. minucie po bramce Toma Jansena przewaga wzrosła już do sześciu goli (8:14). Tunezyjczycy popełniali dzisiaj sporo błędów w ofensywie. Ponadto grali też bardzo wolno, a przede wszystkim niedokładnie i nieskutecznie. Wypisz wymaluj reprezentacja Polski wczoraj. Pierwsza połowa ostatecznie skończyła się wynikiem 18:12 dla Holendrów. Rywalizacja w pierwszych 30 minutach nie była zbyt interesująca, na trybunach panowała atmosfera piknikowa, choć nie było też zbyt wiele fanów obserwujących mecz. Efekt sparingów w środku dnia w ciągu tygodnia.

Luc Steins | Fot. Handball Polska – Facebook

Tunezja w drugiej połowie grała podobnie w ataku, czyli wolno i nieskutecznie. Jednak dobrze spisywał się w bramce drugi bramkarz zespołu z Afryki Mehdi Sadri Harbaouidzięki czemu Holandia nie zdążyła jeszcze bardziej odskoczyć rywalom. W pierwszych minutach drugiej części gry było sporo rzutów karnych (aż cztery), ale Holandia utrzymywała bezpieczną przewagę — w 41. minucie rywalizacji po trafieniu Ivo Steinsa prowadziła 22:16. Zespół z Afryki dalej popełniał sporo błędów, a do tego dochodziło nieudolne rozgrywanie kontr, których i tak nie było za wiele w porównaniu z wczorajszym starciem z Polakami. Nie potrafili też trafić do pustej bramki rywali, grając w przewadze. Efektem było ośmiobramkowe prowadzenie drużyny z Europy w 50. minucie. Dzisiaj Oranje świetnie uruchamiali swoich skrzydłowych — Baijens, Ten Velde czy Visser raz za razem kończyli swoje rzuty bramkami. Ostatecznie Tunezyjczycy nieco zmniejszyli stratę, ale i tak finalnie przegrali całe spotkanie 28:33. Ich gra w porównaniu z wtorkiem zmieniła się o 180 stopni. Tylko że na gorsze. Oranje zasłużenie wygrali pierwsze starcie drugiego dnia turnieju. Nie do zatrzymania był Ten Velde, autor dziesięciu bramek.

Tunezja — Holandia 28:33 (12:18)
Składy:
Tunezja: Namli, Belkayed, Harbaoui — Souid, Zammel 1, Abdelli 1, Boughanmi 4 (3/4 – rzuty karne), Haj Youseff, Rzig 6 (2/3 – rzuty karne), Chourief, Jallouz 2, Toumi 2, Maoua, Jaballah 2, Darmoul 3, Jaziri 2, Ben Abdallah 2, Frad Mohamed 3
Rzuty karne: 5/7
Kary 2 minut: 8 min.
Holandia:Ravensbergen, Schellekens — Stavast, Ten Velde 10 (6/7 – rzutu karne), Schoenaker, Bourget 2, Sluijters 5, L. Steins 1, Benghanem 2, Schagen 1, I. Steins 1, Jerry, Falke, Visser 5, Jansen 1, Baijens 4
Rzuty karne: 6/7
Kary 2 minut: 14 min.
Sędziowie: Bartosz Leszczyński, Marcin Piechota (Płock)
MVP: Rutger Ten Velde (Holandia)

Znaczna poprawa gry — Biało-Czerwoni z premierowym zwycięstwem!

Następnie przyszedł czas na drugi mecz reprezentacji Polski podczas Pucharu Czterech Narodów. Dzisiaj rywalem była Japonia, która pokonała wczoraj Holandię 33:30. W porównaniu z pierwszym dniem rywalizacji trener Patryk Rombel dokonał kilku zmian w składzie. Mateuszów: Zembrzyckiego i Korneckiego w bramce zastąpili Adam Morawski i zawodnik Wybrzeża Gdańsk Miłosz Wałach, który tym samym dostał szansę debiutu w seniorskiej reprezentacji Polski. Ponadto poza składem znaleźli się Rafał Przybylski, Przemysław Krajewski i Kamil Syprzak. Pojawili się w nim natomiast skrzydłowi Michał Daszek i Jan Czuwara. Nie zabrakło również Piotra Jędraszczyka, który wczoraj zaliczył bardzo udany debiut w kadrze. Japończycy z kolei zagrali bez wczorajszego MVP meczu, kapitana zespołu Yuto Agariego, który doznał kontuzji w rywalizacji z Holendrami.

Michał Daszek | Grafika: Handball Polska – Facebook

Pierwszą bramkę dla Biało-Czerwonych w starciu z zespołem Azji zdobył w drugiej akcji meczu Michał Daszek. Dla 29-letniego skrzydłowego Orlen Wisły Płock była to 300. bramka zdobyta w barwach reprezentacji Polski. Sam początek spotkania był bardzo wyrównany. Obie ekipy bardzo długo rozgrywały swoje akcje, szukając błędu w obronie rywali. Po trafieniu Kacpra Adamskiego  remis 3:3 w 5. minucie pojedynku. Chwilę później jednak Japończycy po trafieniach Tatsuki Yoshidy i Hiroki Motoki objęli dwubramkowe prowadzenie (5:3). Po pierwszych dziesięciu minutach rywalizacji było 7:5 dla zawodników z kraju Kwitnącej Wiśni. Jednak w porównaniu z potyczką z Tunezją Polacy popełniali znacznie mniej błędów i bardziej szanowali piłkę niż wczoraj. Trzy bramki w tym okresie gry zdobył Daszek, który był dzisiaj niemalże bezbłędny w swoich rzutach.

Japończycy wciąż utrzymywali bezpieczną przewagę nad gospodarzami całego turnieju — po bramce rozgrywającego Adama Yuki Baiga było 9:6 dla zespołu z Azji. Polacy szybko zmienili też bramkarza. Miłosza Wałacha, który niestety nie zaliczył żadnej udanej interwencji, zmienił Morawski. Wtedy lepiej zaczęła funkcjonować też cała obrona Biało-Czerwonych i po trzech bramkach z rzędu skrzydłowego Orlenu Wisły Płock Krzysztofa Komarzewskiego znowu był remis (9:9). W środowy wieczór w Ergo Arenie oglądaliśmy naprawdę bardzo wyrównane starcie. Po skutecznym rzucie karnym w wykonaniu Jana Czuwary podopieczni trenera Rombla po raz pierwszy wyszli na prowadzenie w tej rywalizacji (10:9). Japonia miała wtedy przestój w ataku oraz grała w osłabieniu, co bezlitośnie wykorzystały nasze Orły. Po trafieniu Daszka do pustej bramki prowadziliśmy już 12:9. To był kolejny okres dobrej gry w obronie, gdyż nasi rywale przez pięć minut mieli problem ze zdobyciem bramki. Impas przełamał dopiero w 20. minucie meczuShuichi Yoshida. Dzisiaj Polacy wymuszali sporo strat rywali i dobrze uruchamiali kontrę. Tego brakowało w rywalizacji z Tunezją.
Później niestety jednak to Polacy mieli kilkuminutową serię bez zdobytego gola. Jednak w bramce kapitalnie spisywał się Morawski, który bronił uderzenia rywali i dzięki niemu Biało-Czerwoni wciąż byli na prowadzeniu. Następnie niefortunną passę w ataku przełamał Maciej Pilitowski w 27. minucie meczu. Potem nastąpiła druga seria bez gola drużyny z Azji, która trwała około sześciu minut i przerwał ją Baig (15:12). Finalnie podopieczni trenera Rombla do przerwy prowadzili 15:13.
Pierwszego gola w drugiej połowie zdobył Daszek, dla którego było to szóste trafienie w całym spotkaniu. Chwilę później odpowiedział Jim Watanabe (16:14). W kolejnych minutach solidnie wyglądała obrona Polaków — rywale mieli bardzo duże problemy ze znalezieniem dobrej pozycji do rzutu. Sędziowie często przy ich akcji sygnalizowali grę pasywną. Jednakże później Japończycy wykorzystali grę w przewadze i po trafieniu Taigi Tsutayi przegrywali już tylko 17:18, choć Polacy chwilę wcześniej mieli nawet cztery bramki przewagi po trafieniu Czuwary (18:14). Niestety Biało-Czerwoni mieli ponownie pięciominutowy przestój w ataku, który przełamał dopiero bramką z dystansu Ariel Pietrasik w 39. minucie pojedynku (19:17).
W 41. minucie po kolejnym trafieniu Pietrasika Polacy ponownie wrócili do czterobramkowej przewagi (21:17). Japończycy nie dali jednak za wygraną i po dwóch skutecznych rzutach karnych w wykonaniu Naoki Sugioki znowu były tylko dwie bramki różnicy (21:19). Jednakże zespół z Azji w dalszym ciągu męczył się z solidną polską obroną — ich akcje były bardzo długie, nie mieli pomysłu na ich rozegranie. Dodatkowo jeszcze rzut karny Sugioki wybronił później Wałach. Jak to się mówi, do trzech razy sztuka. Dalsza część meczu była bardzo wyrównana, aczkolwiek lepsze wrażenie na boisku sprawiali Biało-Czerwoni, którzy mieli środowego wieczoru bardzo skutecznych skrzydłowych (Daszek, Czuwara czy Komarzewski). Z kolei po bramce z kontry Motoki Polska miała już tylko jedno trafienie przewagi (23:22) w 48. minucie rywalizacji. Chwilę później był już remis. Najpierw doskonałą okazję na bramkę ze skrzydła zmarnował Komarzewski, a Japończycy odpowiedzieli ładną wkrętką Kotoro Mizumachiego. Szykowała nam się pasjonująca końcówka!

Patryk Rombel | Fot. Handball Polska – Facebook

W 54. minucie meczu Japonia po ponad półgodzinnej przerwie wróciła na prowadzenie po skutecznym karnym w wykonaniu Motokiego (24:25). Wtedy o time-out poprosił trener Patryk Rombel, co podziało na naszych szczypiornistów bardzo mobilizująco. Niestety jednak Polacy z każdą minutą mieli coraz większe problemy w grze w ataku — albo nie dochodzili do sytuacji, albo stuprocentowe okazje marnował skuteczny wcześniej Komarzewski. Mimo wszystko po przebojowej akcji Jędraszczyka znowu mieliśmy remis na sześć minut przed końcem rywalizacji. Dwie minuty później piłkę przechwycił obrotowy Bartłomiej Bis, a kontrę wykończył Czuwara, dając Polakom dwie bramki przewagi na niespełna trzy minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego (27:25). Po trafieniu ze skrzydła Sugioki znowu był wynik na styku (28:27). Polscy zawodnicy jednak bardzo mądrze rozegrali ostatnie sekundy spotkania i dowieźli zwycięstwo do końca! Zasłużona wygrana.

Nasi pokazali się dzisiaj ze zdecydowanie lepszej strony niż we wtorkowym meczu z Tunezją. Popełniali zdecydowanie mniej strat (dzisiaj tylko 9 błędów technicznych, wczoraj 18), grali rozważniej i bardziej szanowali piłkę. Prym w ataku wiódł przede wszystkim dzisiejszy MVP meczu, Michał Daszek, który zdobył środowego wieczoru osiem bramek. Jeden z liderów polskiej kadry zagrał bardzo dobre zawody. Znacznej poprawie w porównaniu ze starciem z Tunezyjczykami uległa również nasza gra w obronie. Dzięki niej mogliśmy wyprowadzać sporo kontr, które nasi skrzydłowi zamieniali na bramki. Diametralnie inna gra Biało-Czerwonych. Przed nachodzącym Euro zapaliło się dzisiaj małe światełko w tunelu, jeśli chodzi o grę podopiecznych trenera Rombla. Oby tak dalej!
Jutro ostatni dzień turnieju, który zdecyduje o tym, kto zwycięży w całym turnieju. Po drugim dniu rywalizacji wszystkie ekipy mają po jednym zwycięstwie. O godzinie 16:15 w piątym meczu rozgrywek Tunezja zmierzy się z Japonią. Z kolei o 18:30 rozpocznie się ostatnie starcie 4 Nations Cup, w którym Polacy podejmą reprezentację Holandii. Warto jutro przybyć do Ergo Areny i na sportowo zakończyć 2021 rok!
Polska — Japonia 28:27 (15:13)
Składy:
 
Polska: Wałach, Morawski — Przytuła 1, Daszek 8, Jędraszczyk 2, Olejniczak, Komarzewski 3, Walczak, Bis 1, Pietrasik 2, Adamski 1, Tomczak, Czuwara 4 (3/3 – rzuty karne), Pilitowski 3, Moryto, Dawydzik 2, Czapliński 1
 
Rzuty karne: 3/3 (100%)
Kary 2 minut: 10 min.
Japonia: Iwashita, Ta. Nakamura — Sugioka 4 (2/3 – rzuty karne), Kitazume, Baig 4, Narita, Watanabe 2, Motoki 3 (1/1 – rzuty karne), Tamakawa, Yamaguchi, Yoshino 2, Mizumachi 2, Takano, Tokuda 3, Yoshida 3, Toi 2, Ts. Nakamura, Tsutaya 2
 
Rzuty karne: 3/4 (75%)
Kary 2 minut: 16 min.
Sędziowie: Justas Ivanauskas, Edvinas Jencevicius (Rumunia)
MVP: Michał Daszek (Polska)
Relację prosto z Ergo Areny przygotował Kacper Czuba.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

17 + jedenaście =