Serial „Arcane” – najnowsza perełka na Netflixie

źródło: imdb

„Arcane” – najnowszy hit Netflixa, będący ekranizacją gry League of Legends, to serial doskonały na każdym poziomie. Począwszy od konstrukcji świata przedstawionego, na postaciach i animacji kończąc, serial zaprasza widza na niezapomnianą przygodę, której szkoda przegapić. 

„Arcane” to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat

Po „Arcane” sięgnęłam kilka tygodni po premierze. Skłoniły mnie do tego po części rosnące zachwyty nad produkcją, ale też zainteresowanie warstwą wizualną (porównywaną do „Spiderman: Into the spiderverse”) i fabularną (krótka notka, która pojawiała się na stronie informowała, że to serial o konflikcie dwóch sióstr). Z pewnymi wątpliwościami (steampunk nie jest scenerią, z którą jestem dobrze zapoznana) odtworzyłam pierwszy odcinek. Nie minęło pół godziny i byłam całkowicie kupiona. O moich ostatecznych wrażeniach niech świadczy fakt, że od dwóch dni nie jestem w stanie przestać myśleć o „Arcane”, ten tekst piszę, słuchając jego soundtracku, a moja rodzina otrzymuje subtelne sugestie, że chciałabym znaleźć pod choinką t-shirt z grafiką z serialu.

„Arcane” to jedno z najlepszych przeżyć kulturalnych mojego życia. Ostatnio takie wrażenie zrobiło na mnie chyba Twin Peaks. I z przyjemnością wyjaśnię wam, dlaczego tak uważam.

Problematyka i dojrzałość historii

Historia faktycznie oscyluje wokół dwóch sióstr, Vi oraz Powder, to ich działania napędzają wiele wydarzeń i stanowią oś spajającą wszystkie pozostałe wydarzenia. Bogata problematyka, o której zaraz, stanowi rozwinięcie serca opowieści, którym jest ta skomplikowana, pełna miłości i goryczy relacja, przesądzająca o emocjonalnym ładunku serialu.

„Arcane” prezentuje konflikt między dwoma częściami miasta – Piltover, miastem postępu opływającym w luksusy, siedzibą elity społecznej i intelektualnej, oraz Zaun, dolnym miastem, miejscem, w którym żyje tak zwany „margines społeczny”. Widz śledzi narastające napięcia klasowe między tymi dwoma częściami miasta, w które uwikłane są osobiste ambicje bohaterów z obu światów.

Przez dojrzałość historii mam na myśli podnoszenie tak poważnych tematów jak nierówności społeczne, różne postawy wobec rewolucji, klasizm i uprzywilejowanie, cenę postępu i idealistyczną chęć niesienia pomocy. Dojrzałość narracji w „Arcane” objawia się również w tym, że to opowieść o traceniu złudzeń, pełna ambiwalencji moralnej i konfliktów, z których nie ma prostego wyjścia. To jeden z tych seriali, który prezentuje brutalność świata i pozostawia bardzo mało nadziei, że da się w nim wieść szczęśliwe życie. „Arcane” nie jest serialem, po którym będziecie czuli się pokrzepieni, wręcz przeciwnie.

Warstwa wizualna

Porównania animacji w „Arcane” ze „Spiderman: Into the spiderverse” nie są bezpodstawne. Jest to jeden z najlepiej wyglądających seriali, jakie widziałam. Jeśli chodzi o podobnie ujmujące animacje, to poza „Spidermanem” wymieniłabym jeszcze „Klausa”. Przyznam, że nie mam kompetencji, jeśli chodzi o techniczną ocenę animacji, ale nie uważam, żeby było to niezbędne, by wyrazić podziw dla warstwy wizualnej. Twórcy zadbali, by każdy kadr wyglądał jak małe arcydzieło. Plany, tła, każde pomieszczenie jest wypełnione szczegółami, a gra świateł to uczta dla oczu. Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie była jednak animacja postaci. Każda z nich od razu zapada w pamięć dzięki różnorodnym sylwetkom i twarzom, które są tak plastyczne, że każde drgnięcie mięśnia czy zmiana w spojrzeniu mówi nam o postaciach więcej niż najlepsza ekspozycja.

Muzyka

Abstrahując od tego, że ścieżka dźwiękowa „Arcane” jest fantastyczna nawet w oderwaniu od serialu, pełni ona w nim istotną funkcję. Każdy utwór jest dobrany tak, by podkreślać emocje postaci czy wagę danego wydarzenia, w jakiś sposób rozwinąć świat. W momencie, gdy zaczyna grać „Playground” śpiewane przez Bea Miller, widz natychmiastowo czuje klimat panujący w Dolnym Mieście, które właśnie pojawia się na ekranie. Nazwanie piosenki „placem zabaw” ma w sobie gorzką ironię, podkreśla fakt, że to niebezpieczne i tajemnicze miejsce jest jednocześnie domem dla naszych małoletnich bohaterów. „What Could Have Been” w wykonaniu Stinga, grane w ostatniej scenie, stanowi punkt kulminacyjny wątku sióstr, wyraża nieodwracalną zmianę, jaka zaszła w jednej z nich i wszystkie zaprzepaszczone szanse.

Postaci

Światotwórstwo, wizualia i muzyka w „Arcane” stoją na najwyższym poziomie. Z postaciami nie jest inaczej. Widz śledzi losy bohaterów z Piltover i Zaun, światów zupełnie do siebie nieprzystających. Galeria bohaterów jest różnorodna, co pozwala prezentować rozmaite punkty widzenia i wprowadzać wspomnianą przeze mnie ambiwalencję moralną i konflikt interesów. Poza Vi i Powder, mamy członków Rady Piltover. To ciało rządzące miastem jest w dużej mierze ucieleśnieniem korupcji i konformizmu. Z tej grupy wyróżnia się Mel – pozornie manipulantka, która okazuje się należeć do postaci o czystych intencjach, a także profesor Heimerdinger. Jest on ucieleśnieniem mądrości, przypomina Yodę tego świata, a jego specyficzne postrzeganie czasu, wynikające z długowieczności, wprowadza na tapet motyw różnych wizji postępu.

To prowadzi nas do kolejnej pary bohaterów – Jayce’a i Victora, dwóch młodych członków Akademii, których łączy wiara w możliwość czynienia dobra i niwelowania nierówności społecznych z pomocą nauki i technologii. To są zdecydowanie jedne z najbardziej idealistycznych postaci w serialu. Ich idealizm zderza się wkrótce z rzeczywistością społeczno-polityczną, zmusza ich do zmiany perspektywy, przy jednoczesnym trwaniu przy swoich ideałach – jest to rozterka, z którą obaj bohaterowie radzą sobie w inny sposób, co doprowadza do ciekawych tarć między nimi. Tarcia te wynikają w dużej mierze z różnego pochodzenia bohaterów – podczas gdy Jayce wywodzi się z Piltover, Victor urodził się w Zaun.

Przedstawicielem Dolnego Miasta, o którym nie mogę nie wspomnieć, jest główny antagonista serialu (zarówno dla mieszkańców Piltover, jak i dla bohaterów z Zaun) – Silco. Twórcy „Arcane” i w tym przypadku wykazali się twórczą dojrzałością. Silco nie należy do grona złoli, którzy są źli dla samego faktu bycia złymi. Nie jest on bynajmniej postacią moralnie dobrą, ale jego antagonizm wynika z innej wizji walki o samodzielność Zaun. Jest to bohater, którego motywacje jesteśmy w stanie rozumieć, w pewnym stopniu budzi on naszą sympatię. Jego relacja z Jinx jest jednym z najlepszych wątków serialu, którego zwieńczenie dodaje do postaci kolejne warstwy.

Nie są to jedyne interesujące w produkcji postaci – nie sposób napisać tu o nich wszystkich.

Spójna całość

„Arcane” to jeden z tych seriali, którym można metaforycznie „rzucać” jako argumentem do wszystkich tych osób, które uważają, że tak zwana kultura „popularna” to nic poza nieambitną rozrywką. Mamy tu do czynienia z jak najbardziej rozrywkowym serialem fantasy, wciągającym w swój świat, którego nie boję się nazywać artystycznym dziełem.

Na wyjątkowość „Arcane” składają się wszystkie opisane przeze mnie aspekty – dojrzała problematyka, jakość animacji i muzyki, galeria różnorodnych bohaterów. Każdy z nich jest fantastyczny sam w sobie, a wszystkie razem wzięte składają się w opowieść, która od początku do końca daje poczucie satysfakcji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewięć + 12 =