Eurohistorie #2: Co się odwlecze, to nie uciecze – złota Hiszpania

fot.de.wikipedia.org

Cztery lata po francuskim turnieju, o którym pisaliśmy w pierwszej części Eurohistorii, odbyły się finały Mistrzostw Europy w Hiszpanii. Na czempionat rozegrany jeszcze pod nazwą Puchar Europy Narodów złożyły się cztery, arcyciekawe spotkania. Tytuł mistrzów Starego Kontynentu został w Hiszpanii.

Eliminacje do turnieju rozpoczęły się już w 1962 roku. W trzech rundach, rozgrywanych systemem pucharowym, wyłoniono czterech finalistów, którzy w czerwcu 1964 roku przybyli na Półwysep Iberyjski, aby powalczyć o medale. W kwalifikacjach wzięła udział także reprezentacja Polski. Niestety, biało-czerwoni pod wodzą trenera Czesława Kruga odpadli już w pierwszej rundzie eliminacyjnej. W dwumeczu z Irlandią Północną przegrali 0:4.

Wielkie półfinały

Ostatecznie do finałów Mistrzostw Europy, rozegranych w dniach 17-21 czerwca 1964 roku awansowali Hiszpanie, Węgrzy, Duńczycy oraz piłkarze ze Związku Radzieckiego. Dla gospodarzy, którzy cztery lata wcześniej nie mogli wystąpić w rozgrywkach ze względu na polityczny bojkot generała Franco, była to doskonała okazja do udowodnienia swojej piłkarskiej potęgi. Arenami decydujących spotkań były Estadio Santiago Bernabéu  w Madrycie oraz Camp Nou, na którym na co dzień swoje mecze rozgrywa FC Barcelona.

Rozgrywki finałowe od początku były pełne emocji. W pierwszym półfinale Hiszpanie podejmowali reprezentację Węgier. Przez większą część meczu to właśnie gospodarze prowadzili grę. Wyglądało na to, że bardzo łatwo poradzą sobie z przeciwnikami. W 35. minucie bramkę zdobył gwiazdor FC Barcelony Jesus Pereda i wiele wskazywało na to, że jego trafienie da Hiszpanom finał. Nic bardziej mylnego. Pod koniec meczu za sprawą wyrównującego gola Ferenca Bene zawodnicy z Węgier wrócili do gry i doprowadzili do dogrywki. W 115. minucie złotego gola dla gospodarzy zdobył Amancio i dał swojej reprezentacji upragniony awans do finału. Węgrzy musieli pogodzić się z tym, że zagrają o brąz. Drugie spotkanie półfinałowe już takie emocjonujące nie było. Piłkarze ze Związku Radzieckiego bardzo szybko pokazali Duńczykom, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Obrońcy tytułu Mistrzów Europy ograli Skandynawów 3:0, a do siatki na Camp Nou trafili Walerij Woronin, Walentin Iwanow oraz Wiktor Poniedielik, który był też autorem złotego gola na wagę tytułu w 1960 roku.

Marcelino – bohater całej Hiszpanii

Zarówno w finale, jak i spotkaniu o trzecie miejsce kibice byli świadkami ogromnych emocji. Generalnie trzeba przyznać, że cały turniej stał na bardzo wysokim poziomie. W spotkaniu o brązowy medal spotkali się przegrani półfinaliści, a więc Węgrzy z Duńczykami. Mecz od początku był bardzo wyrównany, czego dowodem był fakt, że do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Do 90. minuty po bramkach Ferenca Bene oraz Carla Bertelsena utrzymywał się wynik 1:1. W dodatkowym czasie gry górą byli już Węgrzy, za sprawą dwóch goli Dezso Novaka. Napastnik w trzy minuty zdołał ustalić wynik spotkania na 3:1 i dać swojej reprezentacji upragnione trzecie miejsce podczas Mistrzostw Europy. Do dzisiaj medal wywalczony w 1964 roku jest jedynym krążkiem zdobytym przez Węgrów w całej historii ich występów na Euro. Duńczycy musieli pogodzić się z porażką.

Jeszcze większe emocje miały miejsce w finale, gdzie gospodarze turnieju podjęli na Estadio Santiago Bernabéu obrońców tytułu, a więc Związek Radziecki. Obie ekipy naszpikowane gwiazdami, takimi jak Jesus Pereda, Carlos Laperta czy Lew Jaszyn i Wiktor Poniedielik, przystąpiły do finału bardzo zmobilizowane. Hiszpanie bardzo szybko, bo już w szóstej minucie wyszli na prowadzenie, jednak chwilę później goście za sprawą Galimziana Chusainowa wyrównali. Po intensywnym początku wydawało się, że w spotkaniu padnie grad goli. Ostatecznie na kolejne trafienie przyszło czekać aż do 84. minuty, kiedy Marcelino, który wcale nie należał do pierwszoplanowych aktorów finałowego spektaklu, wprawił całą Hiszpanię w euforię. Reprezentacja Hiszpanii ograła obrońców tytułu i wywalczyła Mistrzostwo Europy. Mecz na trybunach oglądało ponad 79 tysięcy kibiców i był prawdziwym piłkarskim świętem.

Bojkotu nie było

fot.flickr.com

Dodatkowym smaczkiem tego turnieju był fakt, że za reprezentacją Hiszpanii ciągnęło się widmo sytuacji politycznej sprzed czterech lat. W 1960 roku piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego nie mogli wziąć udziału w czempionacie ze względu na decyzję generała Franco o bojkocie rozgrywek. Skąd taka decyzja? Cóż, sytuacja polityczna na linii Hiszpania – ZSRR była napięta już od II wojny światowej, a generał Franco obawiał się porażki reprezentacji jego kraju właśnie z piłkarzami ze wschodu. Dla hiszpańskiego przywódcy taka przegrana mogłaby być politycznym ciosem, dlatego nie pozwolił reprezentacji wystąpić na turnieju. Dla kadry było to na pewno ciężkie przeżycie, biorąc pod uwagę fakt, że byliby jednymi z głównych faworytów do wygranej. W końcu podobnie jak dzisiaj, reprezentacja Hiszpanii była światową piłkarską potęgą.

W 1964 roku bojkotu nie było i Hiszpanie mogli walczyć o najwyższe trofea w Europie. Z pewnością Franco decyzji później nie żałował, bo zawodnicy z jego kraju zostali mistrzami  i trofeum odbierali właśnie z rąk swojego wodza. Stara prawda, że co się odwlecze to nie uciecze, znalazła swoje potwierdzenie także w futbolu i coś, co było nieosiągalne w 1960 roku, piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego zdobyli cztery lata później. Niektórzy dopatrywali się też w sportowym sukcesie zwycięstwa politycznego Hiszpanów nad komunistami ze wschodu. Dla piłkarzy jednak najcenniejszy był triumf na boisku.

Euro 1964 przeszło do historii, jako ciekawy turniej, a finał Hiszpania-ZSRR do dzisiaj wspomina się, jako jedno z bardziej emocjonujących spotkań. Już za tydzień zapraszamy na kolejne Eurohistorie, w których poznacie bliżej kolejną edycję Mistrzostw Europy!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

piętnaście + cztery =