Historia gdańskich falowców – sukces studenckiego reportażu
4 min readW ramach pracy licencjackiej Liwia Zaborska i Kacper Anaczkowski, studenci Dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Gdańskiego, pod kierunkiem dr. Konrada Knocha stworzyli reportaż radiowy i fotoreportaż o gdańskich falowcach. Jego premiera online z udziałem gości specjalnych: red. Magdaleny Grzebałkowskiej i prof. Jacka Friedricha odbyła się w środę na platformie MS Teams oraz na Facebooku. „Miasto w bloku” w nieoczywisty sposób przedstawia historię falowców i realia życia ich mieszkańców.
Projekt składa się z opowieści czterech lokatorów falowca na Przymorzu oraz spostrzeżeń historyczno-socjologicznych prof. Friedricha, który stał się jednocześnie swoistym narratorem całości. Dzięki temu temat reportażu ujęty jest w sposób nieoczywisty i wieloaspektowy. Dowiadujemy się, że wyż demograficzny w PRL-u, skutkujący dużym problemem mieszkaniowym, stanowił jeden z powodów powstawania falowców. Te gdańskie zbudowane zostały pod koniec lat 60. i w latach 70. na Przymorzu (siedem) i w Nowym Porcie (jeden). Zaprojektowali je wybitni trójmiejscy architekci: Tadeusz Różański, Danuta Olędzka i Janusz Morek. Falowiec na ul. Obrońców Wybrzeża, o którym słyszymy w reportażu, to najdłuższy budynek mieszkalny w Polsce. Ma 860 metrów, składa się z 16 klatek, w każdej po 11 kondygnacji. Obecnie zamieszkuje go około 6 tysięcy osób, ale w latach 70. było to nawet 10 tysięcy. Tytuł reportażu możemy więc rozumieć dosłownie.
Bohaterowie dzielą się z nami bardzo osobistymi historiami, z którymi łatwo jest się utożsamić. Te fascynujące opowieści traktują o dawnej codzienności w falowcu: dziecięcych zabawach rozgrywanych w piwnicach i na podwórkach, randkach nastolatków na klatkach schodowych, wędrownych kapelach grających pod balkonami, czy spontanicznych odwiedzinach u sąsiadów, którzy przyzwyczajeni byli do takich niezapowiedzianych wizyt. Zdarzały się przerwy w dostawie prądu, problemy z ogrzewaniem, a wielu mieszkańców nie miało w domu telefonów, ale wszyscy żyli w przyjaźni i wzajemnie sobie pomagali. Lokatorami falowców byli nauczyciele akademiccy, urzędnicy, lekarze, dziennikarze, stoczniowcy, bezrobotni, alkoholicy – ludzie ze wszystkich poziomów społecznych i majątkowych. Nikt jednak się nie wywyższał, a mieszkańcy tworzyli autentyczną wspólnotę.
Życie w falowcu miało jednakże także swoje ciemne strony. Tym zdaniem można by podsumować, pełną ironicznego humoru i momentami brutalnej wręcz szczerości, opowieść red. Magdaleny Grzebałkowskiej, która spędziła tam 20 lat. Historia ta pozbawiona jest jakiegokolwiek idealizowania. Wspomnienia nieprzyjemnych zapachów, przepełnionych śmietników na podwórkach oraz mrówek i karaluchów nieskrępowanie grasujących po klatkach schodowych do dziś są żywe w jej pamięci. Bohaterka sama jednak przyznaje, że obecnie widok dawnego miejsca zamieszkania „budzi w niej sentyment i poczucie bezpieczeństwa”. Dziennikarka ma także pewne pozytywne skojarzenia, które w przeważającej mierze dotyczą czasu spędzanego w gronie rówieśników na aktywnościach takich, jak: podglądanie sąsiadów, gra w gumę i zabawa „w bitwę pod Grunwaldem”.
Reportaż radiowy został wzbogacony czarno-białymi fotografiami zrobionymi podczas zbierania materiałów. Po premierze rozpoczęła się dyskusja, w której głos zabrali wspomniani już red. Grzebałkowska i prof. Friedrich, a także prof. Małgorzata Łosiewicz, dyrektor Instytutu Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Gdańskiego. Na spotkaniu w aplikacji MS Teams pojawiło się bowiem sporo pracowników naukowych naszej uczelni, zainteresowanych projektem swoich podopiecznych. Gratulacje i wyrazy uznania przesyłali widzowie transmisji na Facebooku. W komentarzach zadawali również pytania gościom wydarzenia. Wywiązała się interesująca dyskusja na temat możliwości odświeżenia elewacji falowców i konsekwencji ewentualnego wpisania ich do rejestru zabytków.
Premiera była nie tylko interesującym wydarzeniem, lecz także zdecydowanym sukcesem naukowym Liwii i Kacpra.
Emocje opadły. Podczas tego projektu odrobiliśmy mnóstwo dziennikarskich lekcji. Dla mnie wartością reportażu radiowego jest ten osamotniony dźwięk pozbawiony obrazu. Historia rysuje się zupełnie inaczej, jest inny klimat. Tym bardziej jestem zadowolona, że udało nam się opowiedzieć fajną historię, która została bardzo dobrze odebrana. Super, że podczas premiery zrodziła się tak uniwersalna dyskusja na temat ładu przestrzennego ogólnie. Zupełnie się tego nie spodziewałam – komentuje Liwia.
Projekt się jeszcze nie zakończył, ale najtrudniejsze chyba za nami. Było nam niezmiernie miło, kiedy w trakcie transmisji słuchacze pisali, że dzięki nam przypominali sobie własne dzieciństwo w falowcu. Cały reportaż został ciepło przez nich przyjęty. Inni, którzy nigdy nie mieszkali w falowcu, komentowali, że wiele nowych rzeczy się o nim dowiedzieli. O to nam dokładnie chodziło – podsumowuje Kacper.