Studentka UG wśród najlepszych dziennikarzy – rozmowa z Kingą Wasilewską

Zbiór prywatny Kingi Wasilewskiej

Kinga Wasilewska to absolwentka Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz studentka Wydziału Nauk Społecznych i Zarządzania na Uniwersytecie Gdańskim. Od niedawna jest również laureatką nagrody dla najlepszych dziennikarzy ekonomicznych. W wywiadzie dla CDN-u opowiada o kullisach powstawania nagrodzonego formatu, zdradza, jak wstąpić na wymarzoną ścieszkę zawodową, wciąż będąc na studiach oraz jakie są jej plany na telewizyjną, jak i naukową przyszłość.

Konkurs im. Władysława Grabskiego to coroczny plebiscyt organizowany przez Narodowy Bank Polski, w którym w pięciu kategoriach nagradzani są dziennikarze ekonomiczni z całego kraju. Twórców oceniania się m.in. pod względem przystępności wyprodukowanego materiału, który ma na celu przedstawić widzowi skomplikowane kwestie ekonomiczne w sposób jak najbardziej zrozumiały. Oprócz tego, wśród kryteriów oceny znajdują się także: interesujący charakter materiału, aktualność podejmowanej problematyki oraz oczywiście doskonały warsztat dziennikarski. Wszystkie te kryteria spełniła nasza rozmówczyni i laureatka konkursu w kategorii Finanse osobiste i edukacja ekonomiczna – Kinga Wasilewska z programem „Spiszmy się jak na rolników przystało!”.

Zbiór prywatny Kingi Wasilewskiej

Wygrana w tak prestiżowym plebiscycie to ogromny sukces. Jak długo pracowałaś nad opracowaniem formuły cyklu „Spiszmy się jak na rolników przystało!”. Skąd wziął się pomysł na podjęcie takiej właśnie tematyki?

Pomysł na realizację programu pojawił się wraz z wymogiem informowania widzów telewizji publicznej o Powszechnym Spisie Rolnym przeprowadzanym raz na 10 lat przez Główny Urząd Statystyczny. Jako że już od kilku lat współpracowałam z bydgoską placówką urzędu, zaczęłam interesować się tym tematem. Najważniejsze pytanie, które sobie zadałam to: jak zrobić to ciekawie? Postawiłam na ludzkie historie, uzupełniane krótką częścią edukacyjną, m.in. dotyczącą badania. Chciałam przedstawić nie tylko sam obowiązek, czyli Spis Rolny, ale też opowiedzieć o ludziach, których on dotyczy. Kim są? Jak to się stało, że swoje życie oddali pracy na wsi? Ich historie były często bardzo zaskakujące i myślę, że stały się największą mocą tego programu. Koncepcja powstała w trybie ekspresowym, bo do pierwszej emisji nie było zbyt wiele czasu. Wiele pomysłów rodziło się podczas nagrań i pracy w terenie. Działanie na łonie natury zdecydowanie pobudzało kreatywność.

Kwestie ekonomiczne dla wielu Polaków pozostają zupełnie niezrozumiałe i kojarzone są ze skomplikowanymi działaniami administracyjnymi. Jak oceniłabyś swoją wiedzę z dziedziny finansów zanim rozpoczęłaś pracę nad swoim cyklem dla TVP Bydgoszcz?

Rozpoczynając pracę nad cyklem byłam absolwentką Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Natomiast, podczas tworzenia pierwszych odcinków programu, kończyłam pierwszy rok studiów magisterskich z Zarządzania na Uniwersytecie Gdańskim. Napisałam też swój pierwszy artykuł naukowy związany z tematyką ekonomiczną, stąd zgłębianie zagadnień dotyczących gospodarki nie wymagało ode mnie tak wiele czasu. Przeprowadziłam kilkadziesiąt rozmów z rolnikami – musiałam wiedzieć, o co pytam, wejść w ich świat oraz wzbudzić zaufanie. Na szczęście z każdym odcinkiem było coraz łatwiej.

Czy zauważasz realny wpływ serii na polskich rolników?

W Powszechnym Spisie Rolnym udział wzięło około 98% gospodarzy. To sukces. Nie mogę go przypisać oczywiście tylko naszemu programowi. Główny Urząd Statystyczny również prowadził specjalne kampanie. Rachmistrzowie kontaktowali się z rolnikami tak, by wypełnili oni swój obowiązek. Wierzę jednak, że program „Spiszmy się jak na rolników przystało” w dużej mierze, zachęcił gospodarzy do wzięcia udziału w badaniu lub po prostu przypominał im o ich obowiązku.

Program liczy ponad 120 odcinków. Jak, wraz ze współtwórcami, radziliście sobie z momentami zmęczenia i zwątpienia? Co dawało Wam największą motywację?

Ja byłam autorką dokładnie 63 odcinków programu. Pozostałe przygotowywała, zgodnie z wypracowanym wcześniej formatem, moja redakcyjna koleżanka – Marta Jastrzębska, co było dla mnie dużym odciążeniem. Przygotowanie takiej liczby odcinków wiązało się z pracą dzień w dzień. Jeździliśmy po Polsce. Jeśli nie byliśmy akurat w trasie, to albo przygotowywałam się do programu, albo byłam na montażu. Na wsi spędziliśmy całe lato. Nigdy nie zapomnę dni zdjęciowych, gdy słupek rtęci sięgał 35 stopni. Innym razem, podczas ulewy, nagrywaliśmy pod namiotem, który w swoim gospodarstwie znalazła jedna z rolniczek. Nie zawsze było sielsko i anielsko. Pracowaliśmy nawet po 15 godzin dziennie. Jednak gdy po emisji odcinków programu otrzymywaliśmy telefony od zadowolonych rolników, którzy dziękowali za to jak pokazujemy ich wieś w programie – nic nie mogło nas zatrzymać. To była taka misja do spełnienia.


Czy format powróci w kolejnych edycjach?

Już wróciliśmy, jednak z nową propozycją i programem „Policzmy się dla Polski”, w którym informujemy nie tylko rolników, ale też wszystkich innych mieszkańców naszego kraju o nadchodzącym Narodowym Spisie Powszechnym, w którym już wkrótce będziemy musieli wziąć udział. W krótkich 5-minutowych odcinkach dostarczamy garść wiedzy o nadchodzącym badaniu, ale przede wszystkim pokazujemy wyjątkowych ludzi z pasją. Szykuje się więc kolejna duża przygoda!

Jak duże doświadczenie posiadałaś w branży, zanim zaczęłaś prowadzić swój własny format? Czy wcześnie wkroczyłaś na ścieżkę zawodową?

 Swoją zawodową przygodę w TVP3 Bydgoszcz rozpoczęłam na drugim roku studiów licencjackich. Wcześniej w oddziale angażowałam się w wolontariat. Pomagałam głównie przy organizacji imprez. Pierwszą pracę dostałam jako obsługa planu podczas programów na żywo. W skrócie podawałam gościom kawę, rozmawiałam chwilę przed nagraniem, zapraszałam ich do studia i obserwowałam, jak „robi się telewizję”. Pracę dziennikarską rozpoczęłam przy tworzeniu serwisu informacyjnego, gdzie nauczyłam się tworzyć materiały newsowe i, przede wszystkim, pracować pod presją czasu. Do teraz, tworząc własne programy nie rezygnuję z dyżurów, bo praca w redakcji informacyjnej to cenna lekcja zawodu i… życia. A publicystyka? Na wejście do tego świata pozwoliło mi nagrywanie sond ulicznych do programów prowadzonych przez bardziej doświadczonych dziennikarzy. Nie każdy w redakcji był zainteresowany „zaczepianiem” ludzi na ulicach. Ja to bardzo lubiłam. Jak się okazuje, było warto. Później przyszły wejścia na żywo, a nawet własne wydania programów. Teraz jest ten autorski.

Jaki wpływ, Twoim zdaniem, mają studia dziennikarskie na warsztat? Czy uważasz, że bez edukacji kierunkowej byłabyś równie dobrą dziennikarką?

I tak i nie. Pracę w telewizji zaczęłam, gdy studiowałam Psychologię i Komunikację w Biznesie na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wcześniej byłam redaktorem naczelnym licealnej gazety. Poszłam na inne, niż dziennikarstwo studia, bo stwierdziłam, że dobry dziennikarz powinien czerpać różnorodną wiedzę z wielu źródeł, wszak nigdy nie wiemy, jakie tematy będziemy podejmować w naszych materiałach czy programach. Studia magisterskie rozpoczęłam na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego. Krótko po tym zaczęłam pracować nad programem „Spiszmy się jak na rolników przystało”. Postanowiłam jednak ugruntować swoją wiedzę i jako drugi kierunek zaczęłam studiować dziennikarstwo. Nie żałuję. Czerpię z wiedzy świetnych wykładowców. Z niektórymi wymieniam się spostrzeżeniami. Poznaję ludzi, poszerzam siatkę kontaktów, bo o to właśnie w dziennikarstwie chodzi – o ludzi.

Jak udaje Ci się połączyć studia oraz pracę zawodową? Czy istnieje jakiś dysonans pomiędzy tym, czego uczysz się na zajęciach, a praktyką, która jest Twoją codziennością?

Zarówno decyzję o pracy, jak i studiowaniu dwóch kierunków dokładanie przemyślałam. Dzięki temu, że zajęcia na uczelni odbywają się on-line jest to dla mnie zadanie do wykonania. Na pewno to spore wyzwanie, ale chyba nie umiałabym inaczej. Lubię, gdy dużo się dzieje. Jeśli chodzi o różnice między tym, czego uczymy się na uczelni, a z czym spotykamy się w pracy zawodowej, to one oczywiście są. Myślę, że zdecydowanie łatwiej byłoby mi rozpoczynać pracę w telewizji z wiedzą, z którą spotykam się teraz na studiach. Wcześniej podstaw prezenterskich i emisji głosu uczyłam się prywatnie, biorąc udział w różnych kursach. Z czasem, uczestniczyłam też w tych organizowanych przez Telewizję Polską. Teraz uzupełniam swoją wiedzę także na studiach, co daje mi dużo satysfakcji.

Zbiór prywatny Kingi Wasilewskiej

Czy masz jakieś rady dla młodych adeptów dziennikarstwa? Co robić na początku swojej drogi, aby kiedyś wylądować w tym samym miejscu, co Ty?

Przede wszystkim nigdy nie wątpić w swoje możliwości. Ucz się z pokorą od bardziej doświadczonych osób, ale nie pozwalaj sobie wmówić, że na coś jest za szybko. Jeśli czujesz, że chcesz próbować – próbuj. Nigdy nie jest za wcześnie na pracę i rozwój samego siebie. Słuchaj swoich rozmówców. Pamiętaj, że żaden program nie służy promowaniu Ciebie, a Twojego bohatera. Jeśli okażesz mu zainteresowanie, zapewne jego historia podbije serca widzów. Ty też zostaniesz zauważony.

Jakie to uczucie być nagrodzonym w tak prestiżowym konkursie? Co czułaś w momencie ogłoszenia wyników?

Gdyby ktoś powiedział mi w chwili, gdy zaczynałam swoją przygodę jako reporter telewizyjny, że po niecałych 3 latach pracy otrzymam nagrodę w konkursie dla najlepszych dziennikarzy ekonomicznych w kraju, zapytałabym go, czy czasem nie żartuje. Nawet nie śmiałam marzyć o takim wyróżnieniu. Jednak zgłaszając program na konkurs, miałam przeczucie, że może się udać i seria odcinków ekonomiczno-gospodarczych projektu zostanie doceniona. Tak też się stało.

Zbiór prywatny Kingi Wasilewskiej

Gala konkursowa odbywała się on-line. Myślałam, więc, że w wirtualnej rzeczywistości nie będzie ona dla mnie stresującym przeżyciem. Jednak gdy usłyszałam, jak wyczytano moje nazwisko, poczułam jak to właściwie jest, gdy serce wali ci jak młotem. Pamiętam tylko, że nazwiska osób, którym chciałam podziękować podczas przemowy zapisałam sobie na kartce, by w tej ekscytacji się nie pomylić. Resztę słów powiedziałam bez większego przygotowania. Tak, jak prawdziwy był program, za który dostałam nagrodę, tak prawdziwa chciałam być w tym momencie ja.

Czy masz jakieś plany na najbliższą przyszłość w kwestii zawodowej lub też naukowej? Po tak dużym sukcesie zamierzasz odpocząć, czy może masz już kolejne pomysły do zrealizowania?

Nagroda dodała mi jeszcze więcej motywacji do pracy i stała się dla mnie kolejnym dowodem na to, że powinnam iść tą drogą. Nie wyobrażam sobie teraz osiąść na laurach. Jeszcze tego samego wieczora, po jej otrzymaniu, wróciłam do pracy. Obecnie przygotowujemy, z taką samą intensywnością, ogólnopolski program „Policzmy się dla Polski”, który oglądać można już od 4 stycznia na antenie TVP1, TVP2 i TVP3. W przyszłości nie wykluczam powrotu do działalności naukowej. Przeprowadzanie badań i zgłębianie tematyki ekonomicznej, jak i dziennikarskiej niezwykle mnie interesuje. Myślę, że te dwie drogi da się połączyć. W najbliższym czasie mam do obronienia prace magisterskie i jeszcze jeden, ważny cel – być w stałym kontakcie z widzami, od których dostaję mnóstwo pozytywnej energii. Tego nie chcę stracić. Bohaterowie moich programów i ich widzowie są dla mnie najważniejsi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziesięć − osiem =