Aktorki z koronki – wywiad z Dianą Gliniecką

@anzafoto

NIE WYKLUCZAĆ
ŻADNEGO SCENARIUSZA


W swoim czerwonym Volkswagenie czuje się, jak królowa szosy. Z wiertarką, szlifierką, piłą mechaniczną jest za pan brat. Nie boi się wyzwań. W szczególności, gdy dotyczą one musicalowych szlagierów okraszonych wysokimi dźwiękami. Jej głosowi nie można odmówić potężnej siły rażenia, natomiast jej sąsiadom – anielskiej cierpliwości. Ma słabość do włoskiej kuchni, kawy, wina, a Cieniuś i Migdał to jej dwa (kocie) oczka w głowie.

Diana Gliniecka.

Aktorka w wywiadzie o życiu i pracy w czasach zarazy.

 

 

 

 

 

Prezenty handmade są ostatnimi czasy szalenie popularne. Czy ktoś wpadł na pomysł, aby zamówić u Ciebie drapak dla kota i sprezentować go pod choinkę?

Pod choinkę raczej nie. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, ale w grudniu miałam zdecydowanie więcej zamówień. Był to mój rekordowy miesiąc, w którym zrobiłam pięć drapaków, w tym trzy naprawdę duże.

Twój biznes się rozkręca.

Z miesiąca na miesiąc ilość zleceń rośnie. Ostatnio nawet byłam zmuszona wstrzymać się z ich przyjmowaniem, ponieważ miałam do dokończenia jeszcze parę zamówień, a potrzebowałam też, choć odrobinę odpocząć w te święta.

Skąd wziął się pomysł na tworzenie własnoręcznie robionych drapaków?

Wszystko zaczęło się od drapaka dla moich kotów. Zrobiłam go trzy lata temu na święta. Zawsze chciałam mieć drapak z drewna, ale niestety nie było mnie na niego stać, więc uznałam, że spróbuję zrobić go sama. Wykorzystałam kawałek drewna znaleziony na plaży, obicie drapaka zrobiłam ze starego koca i moje koty były zachwycone. W trakcie wiosennego lockdownu, pijąc poranną kawę, spojrzałam na mój drapak i uznałam, że to dobry pomysł na zajęcie się czymś produktywnym. Pojechałam do domu mojego taty, gdzie są odpowiednie warunki i sprzęt do takiej pracy. Odnowiłam drapak moich kotów i wystawiłam ogłoszenie w Internecie, a także założyłam profil na Instagramie. Ludziom się spodobało. Nie produkuję drapaków na masową skalę. Do tej pory stworzyłam ich około dwudziestu, ale jak na razie mnie to satysfakcjonuje i bardzo się cieszę z tego małego biznesu. Moje drapaki oprócz Trójmiasta, wylądowały też w Słupsku, Warszawie, Rzeszowie czy Kościerzynie.

Sebastian Mitroszenek

To był Twój sposób na nudę w trakcie wiosennego lockdownu. W marcu ukończyłaś szkołę swoich marzeń: Studium Wokalno-Aktorskie im. D. Baduszkowej w Gdyni, zostałaś dyplomowaną aktorką scen muzycznych, gotową do podbijania świata polskiego musicalu. Wyszłaś na tzw. rynek, którego drzwi zostały wtedy nagle zamknięte. Jakie to było uczucie?

Należę do osób, które ciągle muszą się czymś zajmować i lubią planować, a raczej mieć wszystko zaplanowane. Pandemia trochę to we mnie zmieniła, ale na początku było to dla mnie bardzo trudne. Mój tryb życia opierał się na codziennych, wielogodzinnych próbach, spektaklach dyplomowych, jakichś dorywczych pracach i nagle to wszystko zniknęło. Nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Teraz żartuję, że dopadała mnie wtedy epidemia sprzątania. Moje mieszkanie nigdy nie było tak czyste! Wychodziłam z niego raz w tygodniu po zakupy. Wszystko było owiane paniką i nie radziłam sobie z tym. Dni mi się dłużyły, jak nigdy. Przez pierwsze dwa tygodnie nie potrafiłam znaleźć sobie zajęcia, żeby zająć czymś głowę.

W takich chwilach trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Ty to potrafisz.

Zazwyczaj tak właśnie robię, ale wtedy było inaczej. Później doszłam do wniosku, że nie ma sensu tak siedzieć i się nad sobą użalać, więc zaczęłam szukać jakiejkolwiek pracy. Miałam doświadczenie w gastronomii, ale niestety ta była wówczas zamknięta, więc zatrudniłam się w magazynie przedsiębiorstwa LPP. Do moich obowiązków należało między innymi wrzucanie i liczenie ubrań w paczkach. Było to dla mnie niesamowicie nudne, ale doceniałam, że to robię.

Mimo wszelkich trudności nie poddawałaś się w poszukiwaniu pracy w swoim zawodzie.

Tak, w tygodniu byłam w magazynie, a w weekendy prowadziłam zajęcia wokalne dla dzieci w trybie online. W czerwcu wzięłam udział w dwóch castingach do musicali. W jednym z nich udało mi się zajść do dalszego etapu, ale niestety nic z tego nie wyszło. Nadeszły wakacje, po których planowałam przeprowadzić się do Warszawy i tam szukać szczęścia, ale moje plany się zmieniły, ponieważ dostałam się do musicalu „The Bodyguard” z piosenkami Whitney Houston w nowo otwartym Teatrze Muzycznym Adria w Koszalinie, gdzie zasiliłam swoim sopranem zespół wokalny.

Jak się czułaś, kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w tej produkcji?

Wiedziałam, że już parę dni wcześniej niektórym znajomym mi osobom zaproponowano udział w spektaklu, więc stwierdziłam, że już na pewno teatr do mnie nie zadzwoni. Zaczęłam godzić się z myślą, że przez następny rok nie znajdę pracy w zawodzie i nie stanę na teatralnych deskach. Szlifowałam drewno na drapak i nagle zadzwonił do mnie nieznany numer. Odebrałam telefon i to, co usłyszałam, pozytywnie mnie zaskoczyło.

Marcin Golik

Perspektywa pracy i powrotu na scenę daje Ci w chwili obecnej poczucie spokoju, pewności?

Zdecydowanie czuję się spokojniej, ale nie uważam, że ma to, aż taki związek z pracą. Do obecnego lockdownu nie podchodzę już z paniką. Wiem, że jak teatry pozostaną dłużej zamknięte, to zrobię jeden czy dwa drapaki więcej. Z głodu raczej nie umrę. W mojej głowie wiele się pozmieniało. Już nie czuję takiego ciśnienia, że codziennie muszę zasuwać, przeć do przodu. Sądzę, że wyszło mi to na dobre, ponieważ wiele spraw przez takie podejście mi umykało. Zagrałam premierę, ostatnio wzięłam udział w koncercie świątecznym w koszalińskiej Adrii, więc realizuję się artystycznie, mimo tych trudnych czasów, w jakich funkcjonujemy.

Miałaś od marca moment, że zapomniałaś o epidemii i czułaś, że żyjesz zwykłym życiem?

Nie miałam chyba momentu, żebym zapomniała całkowicie. Były za to chwile, kiedy mniej o tym myślałam. W szczególności na wakacjach, kiedy pojechałam na wesele znajomych, na wczasy z przyjaciółmi czy w trakcie prób do „The Bodyguard”. Wtedy nie miałam wrażenia, że coś dziwnego dzieje się wokół nas, czułam się na swoim miejscu, wśród swoich ludzi.

Jesteś osobą, która myśli perspektywicznie. W październiku rozpoczęłaś, a raczej wróciłaś do kolejnego kierunku studiów.

Ten rok przyniósł mi wiele zaskoczeń zarówno w sferze prywatnej, edukacyjnej, jak i zawodowej. W sierpniu podjęłam decyzję, że chcę dalej studiować, tym bardziej że zdalny tryb nauczania obecnie bardzo mi to ułatwia. Przed nauką w Studium Baduszkowej, rozpoczęłam na Uniwersytecie Gdańskim kierunek informatyka i ekonometria. Przerwałam te studia po pierwszym roku. Na szczęście można je wznowić do pięciu lat, a w moim przypadku minęły cztery, więc to był dla mnie ostatni dzwonek. Zadzwoniłam do dziekanatu z pytaniem, czy mogę wznowić naukę zaocznie, bo chciałam pójść w tygodniu do „normalnej” pracy w biurze. Dwa dni później, dowiedziałam się, że szykuje mi się praca w teatrze, gdzie jak wiadomo weekendy, są zajęte, więc musiałam wszystko odkręcić i w ten sposób studiuję dziennie.

Teatr, informatyka i ekonometria… Skąd taka rozbieżność zainteresowań?

Nauka przedmiotów ścisłych zawsze przychodziła mi z łatwością. W liceum byłam w klasie o profilu matematyczno-fizycznym. Dostałam się wtedy do musicalu „Dźwięki Muzyki” w teatrze Nowym w Słupsku, gdzie zagrałam Liesl – jedną z córek kapitana von Trappa. Przy pracy nad spektaklem poznałam Mariolę Kurnicką – aktorkę Teatru Muzycznego w Gdyni, która opowiedziała mi o Studium Wokalano-Aktorskim i to zamieszało mi w głowie. Potem wzięłam udział jeszcze w kilku teatralnych produkcjach w Słupsku i miałam ogromną rozterkę, co chcę robić w przyszłości. Czy iść w kierunku informatyki, finansów, czy jednak w stronę teatru i muzyki. Ostatecznie wybrałam to drugie i podeszłam do egzaminów wstępnych w studium. Założyłam sobie, że mam jedyną szansę, dostanę się albo nie. Odpadłam w pierwszym etapie rekrutacji. Zaczęłam studiować informatykę i ekonometrię, ale nie czułam się tam na swoim miejscu. Tęskniłam za sceną i stwierdziłam, że spróbuję zdawać do Studium Baduszkowej jeszcze raz. Udało się.

Potrafiłabyś realizować się w pracy biurowej, jako finansistka, programistka, analityczka?

Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wiem jedno. Zdobytej na studiach wiedzy na pewno nie zmarnuję. Może wykorzystam ją, by rozwinąć i stworzyć swój drapakowy interes.

@anzafoto

Życie pisze różne scenariusze.

Tak i staram się nie wykluczać żadnego z nich. Tego nauczyła mnie pandemia. Przypuszczam, że mogłabym być szczęśliwa, pracując za biurkiem, tak samo jak jestem, stojąc na scenie. Po prostu wtedy znalazłabym sobie na tyle wiele pasjonujących zajęć w czasie wolnym, że biurko wcale by mi nie przeszkadzało. Aczkolwiek kocham scenę, to jest mój żywioł i tam chcę się spełniać.

Czego jeszcze nauczyła Cię pandemia?

Cierpliwości.

Do świata czy do samej siebie?

Przede wszystkim do siebie. Do tego, że nie jestem w stanie zmienić niektórych rzeczy. Czasem nie warto się denerwować, tylko trzeba wziąć głęboki oddech i ruszyć do przodu. Poznałam siebie lepiej. Tak jak wspominałam, pierwsze tygodnie pandemii były dla mnie najtrudniejsze, ponieważ musiałam je spędzać praktycznie sama ze sobą, a nie byłam do tego przyzwyczajona. Teraz łatwiej jest mi zaakceptować siebie i swoje ograniczenia, ale też doceniać swoje możliwości.

Jak będziesz wspominała 2020 rok?

Jak jeden, długi rollercoaster. W ogólnym rozrachunku ten rok nie była dla mnie zły. Poza tymi oczywistymi kwestiami, które dały nam w kość, spotkało mnie wiele wartościowych doświadczeń, prywatnych i zawodowych. Mam nadzieję, będą one przynosiły piękne owoce. Ten rok dał mi czas i szansę, by go odpowiednio spożytkować.

Masz jakieś szczególne plany, marzenia na przyszły rok?

Bardzo zależy mi, by zdać sesję zimową i rozpocząć semestr letni. Byłabym także wdzięczna losowi, gdyby udało mi się zagrać coś nowego w teatrze. Na razie nie potrzebuję zakładać większej ilości scenariuszy.


Wszystkich szczęśliwych właścicieli kocich pupilów (i nie tylko!) serdecznie zachęcamy do odwiedzenia profilu na Instagramie, gdzie Diana prezentuje efekty swojego rękodzieła!
@almonddrapaki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

10 − dziewięć =