Zdecydowanie trudniej jest w czasach pandemii

źródło: ShutterStock

Wszyscy odczuwamy skutki obecnej pandemii. Rząd, wprowadzając kolejne obostrzenia, chce ograniczyć kontakty społeczne. Obywatele czują przez to duży dyskomfort, gdyż muszą dostosować swoje życie, do sytuacji epidemiologicznej. Często wiąże się to z zaprzestaniem praktykowania prostych nawyków, które do tej pory były jak najbardziej oczywistym punktem dnia, nie wspominając o zmianie miejsca pracy czy zawodu. Jest to również duży cios dla gospodarki, a w szczególności sektora usług.

Pierwszy lockdown dał się we znaki wielu biznesom. Swego rodzaju odwilż, która miała miejsce na początku lata, pozwoliła odrobić część strat poniesionych w okresie marzec-czerwiec. Jednak ponowny wzrost liczny zachorowań na COVID-19 spowodował, że rząd wprowadzał w Polsce kolejno żółte i czerwone strefy. Pod koniec października teren całego kraju został objęty najwyższą formą obostrzeń. Kolejnym krokiem byłaby wyłącznie narodowa kwarantanna. Wszyscy mamy nadzieję, że do takowej nie dojdzie. Powodów jest kilka, ale podstawowy to kwestia ekonomiczno-społeczna. W sektorze usług zatrudnionych jest niemal 60% Polek i Polaków. Obecnie wielu z nich jest bez pracy, ponieważ hotele, restauracje, obiekty sportowe i kulturalne itp. są zamknięte. Te miejsca – miejsca pracy dla wielu osób – po prostu nie mogą w świetle obecnych obostrzeń funkcjonować.

fot. Atelier Fryzur Daria Schulz

Są jednak działalności, które nadal działają w reżimie sanitarnym. Należy do nich szeroko pojęta branża beauty.

– Zdecydowanie trudniej jest w czasach pandemii – odpowiada właścicielka Atelier Fryzur Daria Schulz, na pytanie odnośnie funkcjonowania salonu w obecnych czasach. Opowiedziała, że dużym szczęściem jest rozmiar salonu, który pozwala na zachowanie dystansu między klientami.

– Pracujemy w maseczkach, dezynfekujemy narzędzia, stanowiska, myjki. Pracujemy na jednorazowych pelerynkach. Bardzo dbamy o czystość – mówi Daria Schulz. Samo przyjmowanie klientów odbywa się bez zmian – muszą umówić się na konkretną godzinę. Jedyną różnicą  jest ich obsługa. – Wszyscy klienci dezynfekują ręce i siedzą w maseczkach. Nie mamy gazet i słodkości, a napoje podajemy w butelkach lub jednorazowych kubeczkach – dodaje.

Mimo że obiekt funkcjonuje, to właścicielka przyznaje, że pracy jest dużo mniej niż przed pandemią.  – Dużo osób rezygnuje z usług ze względu na kwarantannę lub choroby, a także przyczyny ekonomiczne – mówi właścicielka salonu.

Praca jednak póki co jest, ale w niskim stopniu generuje przychód, dlatego trudno mówić o zyskach. Sama właścicielka boi się, że prędzej czy później znów będą zmuszone zamknąć salon, ze względu na decyzje rządu, bądź kwarantannę samych pracowników. Mimo że działają oni w warunkach reżimu sanitarnego i dbają o bezpieczeństwo swoje jak i klientów, to jest to praca obarczona ryzykiem.

Na chwilę obecną wiemy, że do końca roku obostrzenia nie zostaną zniesione, jednak jeśli zachorowania będą sale wzrastać, możemy spodziewać się poważniejszych ograniczeń w sferze publicznej.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście + 18 =