Rewolucja jest kobietą – relacja z trójmiejskich protestów

Od piątku w całej Polsce odbywają się manifestacje przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego o niemal całkowitej delegalizacji aborcji w naszym kraju. Na ulicę wyszło także Trójmiasto. 

Jedna z trójmiejskich aktywistek i organizatorek gdańskich protestów powiedziała mi po sobotnim przemarszu, że takich tłumów na ulicach Wolnego Miasta nie widziała od dawna. Ciężko się z nią nie zgodzić – pomimo panującej pandemii w strajkach brało udział tysiące ludzi, którzy nie zgadzają się z decyzją Trybunału. Ba, można odnieść wrażenie, że z dnia na dzień coraz więcej osób decyduje się na udział w protestach. W tłumie można było minąć zarówno kobiety, jak i mężczyzn oraz przedstawicieli różnych grup wiekowych i społecznych. Nie zabrakło banerów, kolorowych przebrań i rekwizytów mających pokazać z jednej strony solidarność z kobietami, ale też niezadowolenie z poczynań władzy.

Sobotni protest rozpoczął się chwile po godzinie 14.00 w okolicach Huciska. Tysiące ludzi przeszło główną ulicą najpierw na Plac Solidarności, a później cofnęło się na Targ Drzewny. W tym samym czasie odbywał się też protest samochodowy – w całym centrum miasta usłyszeć można było trąbiące auta oraz warkot silników motocyklowych. Na Podwalu Grodzkim niosły się także gromkie, często niecenzuralne okrzyki tłumu wtapiającego się w morze aut i protestujących kierowców. Przechodnie z uznaniem obserwowali poczynania aktywistów i nagradzali ich brawami. Wielu z nich dołączyło też do grupy i zdecydowało się na pójście wraz z tłumem. Po skończonym przemarszu manifestacja przeniosła się pod pomnik Jana III Sobieskiego, gdzie do późnych godzin wieczornych można było obserwować ludzi, a przede wszystkim kobiety, walczące o swoje prawa.

Niedziela upłynęła pod znakiem dwóch protestów w Gdańsku. Najpierw przed południem na Długiej połączone siły ludzi gastronomii, kultury i fitnessu protestowały przeciwko decyzji rządu o lockdownie wspomnianych branż. Do ich akcji włączyli się również uczestnicy protestów aborcyjnych. Z kolei wieczorem tłumy znów zgromadziły się na Targu Drzewnym, gdzie manifestowały swoje niezadowolenie z decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Po mniej więcej godzinie zbuntowani gdańszczanie rozpoczęli przemarsz ulicami miasta – tym razem w kierunku Gdyni i Sopotu. Do protestu ponownie włączyli się kierowcy, którzy tego dnia zorganizowali specjalny przejazd na trasie Gdańsk – Gdynia. Auta krążyły po głównych ulicach Trójmiasta do późnych godzin wieczornych, a odgłosy klaksonów słychać było niemal we wszystkich zakątkach Gdańska, Gdyni i Sopotu.

Z kolei w poniedziałek tysiące osób zebrało się w okolicach Forum, aby tam rozpocząć marsz, który tego wieczoru miał mieć swój finisz pod Katedrą Oliwską. W tym samym czasie pod pomnikiem Jana III Sobieskiego odbyło się protest stacjonarny, podczas którego głos zabierały trójmiejskie aktywistki. Całość zakończyła się po godzinie 22.00, a gdańszczanie zapowiadają, że w kolejne dni nie zamierzają poprzestać i ponownie wyjdą na ulice.

W weekend strajkowały również Gdynia i Sopot. Oprócz wspomnianego przejazdu aut, tysiące ludzi spontanicznie wyszło na ulice. Najbardziej okupowanymi miejscami w Gdyni był oczywiście Skwer Kościuszki oraz ulica Świętojańska. Podobnie jak w Gdańsku tłum skandował antyrządowe hasła i domagał się poszanowania praw kobiet. Uczestnicy gdyńskich protestów pokusili się też o stawianie zniczy pod siedzibą posłów PiS-u. W wydarzeniach uczestniczyli też między innymi kibice czy działacze społeczni i politycy opozycji. Podczas protestów w Trójmieście prym wiodły banery, a do najczęściej pojawiających się sloganów zaliczyć można między innymi takie hasła jak: „no women no kraj”, „myślę, czuję, decyduję” czy też „rewolucja jest kobietą”. Nie można odmówić uczestnikom kreatywności. Wielu protestujących pojawiło się z przeróżnymi rekwizytami, w ruch poszły między innymi garnki, patelnie czy znicze. Wszystko po to, aby pokazać swoje niezadowolenie i zsolidaryzować się z kobietami.

Muszę przyznać, że jeszcze kilka miesięcy temu nie spodziewałam się, że w dobie pandemii wyjdę na ulicę. Jednak sytuacja w kraju nie pozwoliła mi bezczynnie siedzieć w domu i zdecydowałam się protestować. Spędzając cały weekend na manifestacjach, zauważyłam ogromną solidarność w sercach mieszkańców Trójmiasta. W marszach szły nie tylko młode dziewczyny, ale też wielu mężczyzn, seniorów czy matek z dziećmi. Kiedy maszerowałam w tłumie, czułam ogromną radość, z tego, że umiemy w trudnych chwilach być jednością. A rozmowy ze współuczestnikami protestów utwierdziły mnie w przekonaniu, że działając jako zwarta grupa, możemy uczynić więcej niż w pojedynkę. W końcu rewolucja też jest kobietą!

 

Fot. Kinga Michalska

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

osiem + trzy =